Starcie - Kindle kontra Książka Papierowa
Odwieczne stracie tytanów czas wreszcie skończyć!
To jest finałowy moment wojny, która pochłonęła już tysiące istnień… i niezliczone wręcz kwoty pieniężne. Nadeszła pora rozstrzygnąć, co jest lepsze:
Kindle kontra Książka Papierowa
Najpierw trochę o książce papierowej – to bezapelacyjny lider, jeśli chodzi o zakłady. Ponad 80% osób* popiera ten nośnik pisma. Książka to coś więcej jednak niż tylko nośnik – to filozofia, to uczucia, to tysiąc lat tradycji. Trudno (poza kołem i skrótem klawiszowym Alt+Tab) znaleźć przedmiot, który wpłynął na kształtowanie się ludzkości bardziej niż książka. Już w średniowieczu kobiety leciały na ludzi czytających, a że niewielu ich było to byli bardziej nawet niż ustawieni. Nie o tym jednak miało być. Papier – główny składnik, jest preferowany z wielu powodów, o których można by długo prawić. Czy jednak nie nadeszła wreszcie pora, aby pozwolić mu pójść na zasłużoną emeryturę? Czy jutrzejszy dzień będzie dniem e‑papieru?
Kindle to coś więcej niż tylko proste urządzenie elektroniczne – to jest już religia. Amazon, twórca Kindziolka, stworzył Boga nowej generacji młodych hipsterskich chuderlawców, którzy to są zbyt słabi by grać w piłkę z kolegami na podwórku, ale wystarczająco silni by nosić kilogram gadżetów pod ręką. Czy Kundel, hucznie ogłoszony następcą książki, wytrzyma bezpośrednie starcie ze swoim odwiecznym nemezis? Przekonajmy się w niezwykle epickiej bitwie o prym czytelników.
Pora rozpocząć konfrontację!
Runda 1 – Rozmiar
Książka Papierowa to bez wątpienia wagowy dostojnik. Możemy znaleźć takie perełki jak ogromne tysiącstronicowe encyklopedie, poradniki do Windowsa7 z wszystkimi tipsami i trickami rozprzestrzeniające się na kilkanaście tomów po pięćset stron każdy, legendarne opowieści ze Śródziemia czy też niewielkie fraszki, ledwie kilkustronicowe.
Aby z góry nie skazywać Książki Papierowej na przegraną postanowiłem wybrać trzy różne egzemplarze – w postaci takiej, jakiej możemy je spotkać w naturalnym, dzikim, środowisku.
Historia Powszechna Starożytność – Adama Ziółkowskiego Rozmiar doprawdy zatrważający - 1096 stron. Waga, ponad 2,5 kg. Rozmiarowo, ledwo zmieściła się do 5 litrowego garnka, w plecaku wystawała poza obręb, jedyne miejsce gdzie w pełni weszła, to była kobieca torebka. Jeśli myślisz o uczeniu się historii w autobusie, to dopóki nie jesteś kobietą, zainwestuj w torbę podróżną na kółkach.
The Hobbit – J.R.R. Tolkien Rozmiar niepowalający, ale jeszcze mobilny. Zmieszczenie do kieszeni odpada, chyba, że masz ogromne kieszenie - pozostaje więc tylko plecak lub kaptur (no chyba, że wolisz parasolki, wtedy tylko plecak). Waga znośna, dużo poniżej kilograma – nie wpłynie na niczyją wadę postawy.
Kanji, Kana na wesoło – Ken’ichiro Wataunki Mniejsza niż 64 kartkowy zeszyt w kratkę, zmieści się wszędzie i można ja zawsze zabrać: autobus, pociąg, tramwaj, kibelek a nawet poczekalnia u dentysty, nic nie stoi na przeszkodzie aby japońskich znaczków uczyć się gdzie podpadnie.
Czas na rywala – jak z tym poradził sobie Kundel. Wgrałem nań 3 podobne książki. Oryginalny rozmiar urządzenia to 16 cm wysokości na 11 cm szerokości na 9 – ja pierdzielę – milimetrów grubości. Waga 170 gram. Mniejszy niż książeczka o Kanji.
Po wgraniu 3 książek wymiary oraz waga - bez zmian!
Kindle 1:0 Książki Papierowe
Podsumowanie pierwszej rundy:
Zwycięzca nie był taki oczywisty na pierwszy rzut oka. Co prawda Historia Powszechna zabiła nie jednego studenta, ale pozostałe książki wydawały się walczyć bardzo dzielnie. Kindle jednak nawet bez użycia damskiej torebki, do której zmieściły się wszystkie trzy papierowe książki, zdołał pomieścić identyczną zawartość merytoryczną. Strach pomyśleć jak wyglądałoby porównanie gdybym użył Encyklopedii Powszechnej PWN.
Runda 2 – Zapach
Jednym z wielu punktów niezwykle istotnych dla czytelników jest zapach – zapach świeżo wydrukowanej książki o poranku. Niczym bochenek chleba prosto z piekarni, albo pomarańcze pod choinką w święta, lub nawet odświeżacz cytrynowy w kibelku – zapach papieru i druku powoduje u ludzi miłe wspomnienia.
Jak z tym wszystkim poradzi sobie plastikowy produkt Amazonu?
Do starcia stanęła książka niezwykle ciekawego autora Patrika Suskinda pod, nomen omen, proroczym tytułem Pachnidło.
Test organoleptyczny – czyli nosem – wykazał, iż książka już nie pachnie od kilku lat niczym, z wyjątkiem… właściwie to niczym.
Tymczasem po drugiej strony barykady, odpowiednio przygotowany Kindle, nie widać zapewne tego na pierwszy rzut oka aparatu fotograficznego, ale został on wypsikany specjalnym sprayem o zapachu książki (http://smellofbooks.com/aromas/classic-musty-smell/ za jedynie $9.99!).
Czytając Pachnidło Suskinda na Kindlu doznałem niesamowitego odczucia, tak jakbym siedział w ogromnej bibliotece wypełnionej po sam sufit starym książkami, spoglądającymi na mnie nieśmiało. Każda z nich szeptała mi cichutko do ucha: „przeczytaj mnie, przeczytaj!”. Wystarczyło wykonać kilka kliknięć i stawało się to realne – przesuwałem kolekcje szukając tej jednej, która w tej chwili miała umilić mi czas, tak jakbym przechadzał się pomiędzy wysokimi olchowymi półkami. A to wszystko wykonałem nie ruszając się z krzesła.
Kindle 2:0 Książki Papierowe
Podsumowanie drugiej rundy:
Książki może i ładnie pachną, ale Kindle również może tak pachnieć, wpływając dużo mocniej na wyobraźnie. Dla osób, których jedynym argumentem był zapach – przegraliście!
Runda 3 – Dotyk
Osobiście uwielbiam ten moment gdy do rąk mych trafia porządne skórzane etui… delektuje się też obudową mojego telefonu, który nie jest czystym plastikiem a czymś pomiędzy gumą a matą antypoślizgową. Potrafię więc zrozumieć potrzebę fizycznego kontaktu z lekturą - sprawdźmy więc, jak bronią się rywalizujące se sobą media.
Książka papierowa, cóż jak sama nazwa wskazuje, w dotyku przypomina papier. Oczywiście tutaj często doznania zależą od kosztów. Bowiem im wyższy koszt tym lepszy papier – co oczywiste. Nie mniej znam wiele osób, które preferują ten szary, z recyklingu. Muszę im nawet trochę racji przyznać – jest on szorstki, ale przyjemny w dotyku. Jeśli na dodatek jest dostatecznie gruby, przewracanie stron to czysta przyjemność. Aczkolwiek, jak już wspomniałem, wszystko zależy od tego ile pieniędzy wydaliśmy na dany tytuł.
Natomiast stojący po drugiej stronie barykady Kindle to plastik. Bo bliższym zbadaniu okazuje się być to plastik nawet dobrej jakości, nie mniej wciąż sztuczny. Choć miły w dotyku, to śliski. Więc ni to grzeje ni ziębi. W momencie gdy wydawało się, iż runda zostanie przypisana w całości książce papierowej, objawiło mi się coś niezwykłego. Urządzenie Amazonu można ubrać w dowolne etui, zaczynając od zwykłego bawełnianego, kończąc na skórze z krokodyla. Operację taką można by wykonać na każdej naszej papierowej książce, ale biorąc pod uwagę ile czytamy, mogłoby się to okazać zbyt drogie. Tymczasem w przypadku Kundelka jest to jednokrotny zakup i już możemy bezczelnie smyrać nasz czytnik, tak jakby był naszym pet‑aligatorem. Uczucie – bezcenne.
PS. Poza tym, czytnik zawsze można owinąć kartką wyrwaną z książki… tymczasem książki nie owiniemy plastikiem wyrwanym z Kindla. Chyba.
Kindle 3:0 Książki Papierowe
Podsumowanie trzeciej rundy:
Prawie przyznałem punkt książce papierowej – zostałem zwodzony do samego końca wspomnieniem miłego w dotyku papieru kredowego – na szczęście skóra krokodyla oczyściła mój umysł i pozwoliła przejrzeć na oczy.
Runda 4 - Przyjemność czytania
Dlaczego ten punkt nie jest punktem numer jeden, tudzież ostatnim i najważniejszym, pozostawiam drodzy czytelnicy bez odpowiedzi. Zobaczmy jednak jak najważniejsza funkcjonalność obu mediów im wychodzi.
Książka papierowa to pewien niezmienny od setek lat standard. Okładka, kartki, tekst, strona tytułowa, rozdziały, zakończenie. Konstrukcja prosta jak najprostszy cep. Obsługa również nie wymaga inteligencji Einsteina. Bierzemy kartkę do reki i przewracamy. Przyjemność? Jeśli lektura jest dobra – wyśmienita. Gorzej, jeśli niechcący zamkniemy książkę i nie zapamiętamy strony, na której byliśmy. Ponownie jej odnalezienie – praktycznie niemożliwe. Używa się co prawda do tego „softu” zewnętrznego w postaci zakładki, ale potrafi ona wypaść. Rodzi to frustracje i marnuje sporo naszego czasu, zwłaszcza jeśli akurat w danym momencie nam się śpieszy.
Z drugiej strony barykady - Kindle to jednak całkiem inne podejście do czytania. Wymaga ono od nas choć troszkę inteligencji – gdyż obsługa systemu do najbanalniejszych nie należy. Jednak, gdy już zakupimy książki i pojawią się one nam magicznie na ekranie głównym, dalsze posługiwanie się czytnikiem jest wręcz orgazmistycznie proste. Na uwagę zasługuje fakt, że produkt zaprojektowany jest dla Amerykanów, więc przeciętny Polak powinien sobie poradzić. Zamiast przewracać strony wystarczy tylko lekko kliknąć kciukiem przycisk umiejscowiony w najbardziej optymalnym miejscu. Nie trzeba już nawet odrywać ręki od tej „książki” i z zapartym tchem można śledzić losy dowolnych bohaterów. Jakby tego było mało, w mgnieniu oka możemy zwiększyć rozmiar liter – co w przypadku książki papierowej jest absolutnie niemożliwe.
Ważnym aspektem uprzyjemniającym czytanie na Kundlu są wbudowane słowniki – wystarczy zaznaczyć dane słowo, aby pojawiły się informacje o nim: tłumaczenie lub link do wikipedii. Dzięki temu możemy jeszcze łatwiej i szybciej pochłaniać kolejne tomy Harrego Pottera.
Wisienką na torcie ekstazy jest oczywiście fakt, iż urządzenie automatycznie zapamiętuje ostatnią czytaną stronę, nawet jak wybrało się inna książkę, lub odłożyło Kundla na trzy miesiące do szuflady.
Kindle 4:0 Książki Papierowe
Podsumowanie czwartej rundy:
Choć banalna budowa książki wydaje się być atutem w tej rundzie, to jednak liczne udogodnienia, która do czytania wprowadza Kindle sprawiają, że przyjemność na tym drugim jest znacznie większa. Aż chce się czytać. Amazon bezkonkurencyjnie wygrywa z tysiącletnią tradycją.
Runda 5 - Lans
Dla wielu ludzi, to co czytają inni jest wyznacznikiem statusu społecznego i umiejscowienia w hierarchii finansowej. Jest to więc istotny punkt konfrontacji, o którym nie mogliśmy tak sobie zapomnieć. Pokazywanie innym naszych preferencji książkowych może zapewnić nam uznanie a nawet miłość – często słyszy się o parach, które zeszły się tylko dlatego, że oboje czytali historie o pewnej niemrawej parze gdzie on był błyszczącym wampirem, a ona rozmemłana kluską.
Książka papierowa to niesamowite medium lansu – nie tylko można stworzyć z jej pomocą w swoim domu niesamowitą biblioteczkę, na widok której kobietom będą miękły kolana. Można, np. jadąc autobusem, wyciągnąć takiego Umberto Eco i udawać, że jest się niezwykle wyrafinowanym znawcą prozy. Chodzi oczywiście o okładkę – nieoderwany element każdej książki drukowanej na papierze - po niej każdy z daleka może poznać to w czym aktualnie się zaczytujemy. Im bardziej rozpoznawalna tym większy lans. Proste.
Jak sytuacja ma się w przypadku Kindle? Tu jest oczywiście gorzej – bo nikt nie widzi okładki poza osobą, która bezpośrednia zaglądałaby nam przez ramie. No i mamy przysłowiowy ZONK. Właściciele Kundla równie dobrze mogą czytać sagę Zmierzchu a wszyscy i tak będą tylko widzieć urządzenie. Ma to oczywiście swoje zalety – możemy czytać w tramwaju pełnym ludzie np. o tym jak przeciwdziałać prostacie.
Runda dla książki papierowej? Nie do końca, pozostaje bowiem aspekt gadżetowego lansu. Kindle to wciąż urządzenie relatywnie trudno dostępne i drogie. 500zł za naprawdę niewielki kawałeczek, niepodświetlanego plastiku, który nawet nie uruchamia Angry Birdsów, to często jest kwota nie do przełknięcia dla przeciętnego Kowalskiego, który średnio rocznie kupuje jedną książkę za 25 zł.
Widząc kogoś z produktem Amazonu wiemy od razu, iż jest to osoba obyta w temacie, zaradna, sprytna, oczytana i niezwykle inteligentna. Czytaj: +10 do szpanu. Książka papierowa, nieważne jaka, nie zadziała w taki sposób, bo wciąż jest li tylko książką.
Kindle 5:1 Książki Papierowe
Podsumowanie piątej rundy:
Remis – trudno było wybrać jednoznacznego zwycięzcę tej rundy, z racji tego, iż każde medium miało swoje plusy, ale żaden z nich nie przeważył. To co konkretnie wybierzemy, kundelka, czy ładne okładki, zależy już li tylko wyłącznie od tego, komu chcemy zaimponować.
Runda 6 – Szkodliwość dla zdrowia
Jest XXI wiek i jak nigdy dotąd, nasze zdrowie staje się dla nas równie istotne, co nasze pieniądze. Marnujemy setki tysięcy złotych aby jeździć do SPA, chodzimy prywatnie do lekarzy, apteki są na każdym rogu, z telewizji gromy lecą o odpowiednim odżywaniu – jednym słowem jesteśmy w szczytowym punkcie manii zdrowotnej.
W jaki sposób książka (dowolna) może wpłynąć na to jak się czujemy i czy będziemy zdrowi – cóż sposobów jest mnóstwo. Zaczynając od tego, że po prostu można przeczytać odpowiednia lekturę o tym jak dożyć stu lat, kończąc na omijaniu legendarnego czytania pod kołdrą z latarką.
Do boju stanie więc książka pseudo-medyczna. Przeczytanie i zrozumienie książki, a także wprowadzenia do swojego życia uwag w niej zawartych jest możliwe bez względu na medium. Czyli tu bezpunktowy remis.
Nie inaczej to wygląda w przypadku wpływu tejże książki na nasz wzrok – zarówno Kindle, jak i papierowy odpowiednik, czytany pod kołdrą wymaga doświetlenia, tym samym psując nasze oczy. E‑papier, sam z siebie nie świeci, co jest jedna z głównych jego zalet i bez zewnętrznego źródła nie da się na nim nic przeczytać.
Jednak powracając do rundy pierwszej, pamiętamy o wagowej wyższości elektronicznych książek na Kindle. Nosząc wszystkie medyczne książki papierowe z naszej biblioteczki na pewno nabawimy się bólów kręgosłupa. Tymczasem wrzucając je na czytnik e‑booków wciąż nosimy tyle samo… 170 gramów! Rewolucja!
Kindle 6:1 Książki Papierowe
Podsumowanie szóstej rundy:
Rzutem na taśmę wygrywa Kindle, wykorzystując jeden z e swoich atutów z pierwszej rundy. Niewielka waga nie wpłynie w żaden sposób na kręgosłup osoby, która kupi produkt firmy Amazon. Gorzej już z oczyma, ale to samo będą mieli miłośnicy prozy drukowanej.
Runda 7 – Wpływ na globalną gospodarkę
W erze kryzysu, jakiego do tej pory nasi przodkowie nie zaznali (B‑Smart w KFC po 5,50!) trzeba dbać o globalną gospodarkę w każdy możliwy sposób. Ile miejsc pracy generuje książka zwykła, a ile Kundle?
Książka to pisarz, redaktor, korektor, skład – ważne prace i dobrze płatne. W branży jest mnóstwo każdego zawodu i wbicie się na rynek jest trudne, nie mniej im więcej osób czyta, tym więcej jest miejsc pracy, bo potrzeba większej ilości różnych tematycznie książek. Czytanie, nie zależnie od platformy, powinno zmniejszać bezrobocie w kraju i zagranicą.
Jednak w przypadku książki papierowej dochodzi aspekt drukowania – tysiące pras, techników, mechaników, producentów tuszu, maszyn i serwisantów straci prace w momencie, gdy wygra e‑papier. Czy nasza gospodarka to wytrzyma? Trudno powiedzieć, może się przekwalifikują, może nie. Patrząc na to w ten sposób, trzeba wspierać papier zwykły i drukować ile wlezie. Ale czy na pewno?
Aby rozstrzygnąć tę rundę, będziemy musieli polecieć na chwile do Chin, gdzie jest składany produkt Amazonu. Tysiące małych chińskich rączek, pracuje bez najmniejszej przerwy, 24 godziny na dobę, aby każdy mógł sobie kupić e‑czytnik. Teraz wyobraźcie sobie, że nagle przestają oni produkować Kindle. Fabryki, stoją, ludzie nie mają co jeść bo firmy nie dostają pieniędzy za produkty, masowy głód – miliardy osób w opałach. Czy tego właśnie chcesz drogi czytelniku książek papierowych? Czy chcesz mieć na rękach krew miliardów niewinnych chińczyków?
Starcie wygrywa bezpardonowo Kundel.
Kindle 7:1 Książki Papierowe
Podsumowanie siódmej rundy:
Możecie mówić co chcecie, ale kilkutysięczne bezrobocie, kontra kilkumilionowy masowy głód… wybieram to pierwsze. No i dodatkowo nikt nie będzie wycinał lasów. O!
Runda 8 – Starcie ostateczne – Test Prousta
Na obu mediach (książka papierowa, czytnik) przeczytałem prozę Prousta .
Na obu nie zrozumiałem.
Remis.
Kindle 8:2 Książki Papierowe
Podsumowanie siódmej rundy:
Ani Kindle, ani zwykła książka nie zrobiła ze mnie elokwentnego znawcę francuskiej prozy. Czyli, żadnych bonusów do inteligencji, oraz czułości na piękno. Jeśli chcesz być inteligentniejszym – sugeruje inne sposoby.
Wynik ostateczny 8:2 dla Kindla!
Tym samym mamy zwycięzcę w postaci urządzenia firmy Amazon.
Wybaczcie, ale dostałem informacje, iż w konfrontacje wdarł się pewien mały błąd...
Otóż zwrócono mi pilnie uwagę, iż w powyższej walce nie uwzględniono ważnego aspektu każdego miłośnika książek, nie ważne czy prawdziwych czy też elektronicznych. Potrzeba czytania w wannie pełnej wody. Jako, że pomysł na tę rundę podsunięto mi dosłownie pięć minut przed publikacją, nie jestem w stanie przeprowadzić dokładnych testów - jednak, śmiem twierdzić, iż moja praktyczna wiedza o elektronice i papierze pozwala mi przewidzieć zwycięzce takowej dziewiątej rundy.
Woda jako naturalny wróg wszelkich gadżetów (z wyjątkiem tych działających w wodzie) wciąż skutecznie zapobiega czytaniu e‑książek w wannie. Papier natomiast, jak każdy dobrze wie, wyschnie i będzie wciąż działał. Jego stan znacząco się pogorszy, ale będziemy mogli coś z niego odczytać. O ile tusz się nie zmyje.
Tak więc, z bólem, bo z bólem - ale przyznaje punkt dla książki papierowej. Tym samym...
Wynik absolutnie ostateczny 8:3 dla Kindla!
Podsumowanie meczu, przysłowiowa puenta: Gdy samochody przejmowały rolę koni, ludzie pewnie mówili sobie: „Ale koń to żywe zwierze, tyle uczuć, relacji, inny w dotyku, inny zapach, inny lans, zdrowszy. Bezduszna maszyna nigdy go nie zastąpi.”
Dzisiaj prawie każdy może poruszać się na tysiące kilometrów dzięki samochodom. Odwiedzać inne kraje, zarabiać na życie, zdążyć na maturę…
Czy e‑czytnik sprawie, że ludzie zaczną więcej czytać? Nie dziś, nie jutro…
* Dane wzięte z kosmosu