Używam Firefoxa bo… - odszczekuję!
W kilku miejscach i przy różnych okazjach zadawano mi pytanie, czemu używam przeglądarki Firefox, kiedy mam o niej tak złe zdanie. Odpowiadałem zwykle, że z Firefoxem jest jak z demokracją, czyli – jest to przeglądarka zła, ale dotąd nie ma jednak lepszej, albo inaczej: z tych, które są do dyspozycji, ta jest najmniej zła.
Począwszy od sławetnego bicia rekordu pobierana, kiedy to wyraźnie widać było, że priorytetem Mozilli nie jest produkt i jego jakość, ale efekciarskie działania reklamowe i marketingowe, zaczynałem mieć coraz więcej wątpliwości. Kolejny sygnał, że Mozilla zupełnie nie interesuje się szeroko rozumianym rynkiem użytkowników i jego realnymi potrzebami, pojawił się wraz z szalonymi koncepcjami dotyczącymi numerowania, albo nienumerowania nowych wersji.
Przedostatnim gwoździem do trumny był nowy cykl wydawniczy, zgodnie z którym nowe wersje nie miały się ukazywać, gdy będą gotowe, sprawne, przetestowane i bezpieczne, a zmiany w nich znaczące, ale co określony i z góry narzucony okres wynoszący 6 tygodni. Jak widać, zespół Mozilli stracił nie tylko kontakt z rynkiem i użytkownikami, ale wręcz z rzeczywistością.
Do rozeznania Polaków… właściwie w czymkolwiek, wielkiego zaufania nie mam, więc też od dawna „śmierdział” mi fakt ogromnej popularności Firefoxa w Polsce – w odróżnieniu od reszty cywilizowanego świata, popularności nie uzasadnionej właściwie żadnymi faktami, bo ani to przeglądarka najszybsza, ani najbezpieczniejsza, ani oszczędzająca, albo choćby licząca się z ograniczonymi zasobami systemowymi użytkowników. Poza tym wersji 64bit jak nie było, tak nie ma.
W każdym razie ostatni ćwiek w wieko wbił Tyler Downer, pracownik Mozilli, a ja… no cóż… odszczekuję: myliłem się, z Firefoxem nie jest jak z demokracją, nie jest to przeglądarka zła, ale jednak najlepsza z pozostających do dyspozycji. Jest to po prostu przeglądarka zła.
Internet Explorer 9 sprawdza pisownię, ma znakomity filtr reklam, obsługuje też gesty myszy i to zarówno w wersji 32 jak i 64 bitowej.
Dlaczego? DLACZEGO??? Miałbym trwać przy mułowatym, dziurawym, niebezpiecznym Firefoxie?!
No, chyba, że to kara za jakieś grzechy…
A więc... żegnaj Firefoxie. Z uprzejmości tylko dodam, że mam nadzieję, że nie na zawsze.
-‑- PS. Zero sentymentów i fanatyzmu – w każdej chwili mogę zmienić przeglądarkę na jakąkolwiek inną, lepiej spełniającą moje potrzeby, a nawet wrócić do Firefoxa, jeśli tylko kiedyś jakość tej przeglądarki zbliży się choćby do tej, jaką prezentują sobą w tej chwili Opera czy Internet Explorer.
Do poczytania: Firefox tonie w morzu błędów oraz Mozilla nie radzi sobie z błędami w Firefoksie .