Jak Monachium zmigrowało 15000 komputerów na Linuksa - wywiad z liderem zespołu IT
12.05.2014 | aktual.: 24.06.2015 15:41
Ostatnio pojawił się wywiad z Peterem Hofmannem, liderem projektu migracji administracji miasta Monachium na Linuksa. Można go przeczytać m.in. na portalu linuxvoice.com. Wywiad został opublikowany na licencji Creative Commons, więc można go bez problemu umieścić na dowolnej stronie. Możemy w nim dowiedzieć się wiele na temat kulis całej skomplikowanej operacji, jaką było przeniesienie rozwiązań IT na Wolne i Otwarte Oprogramowanie.
Wstępne kalkulacje
Bardzo ciekawym faktem z początków migracji jest informacja co naprawdę skłoniło miasto do porzucenia rozwiązań własnościowych Microsoftu. Co dziwne mimo, że obecnie często podkreśla się aspekt finansowy, to jednak nie był on głównym powodem. Najlepsze w tym wszystkim, że pierwotne obliczenia kosztów migracji wskazywały, że przejście na Open Source będzie nieco droższe niż pozostanie przy Microsofcie. Okazuje się, że oczekiwano znacznie większych kosztów. Co dokładnie przeszacowano niestety nie zostało to wyjaśnione w wywiadzie. Natomiast główną przyczyną (przynajmniej z punktu widzenia działu IT, a niekoniecznie polityków) były problemy z zastosowaniem odpowiedniego schematu bezpieczeństwa. Pisano do Microsoftu, aby wyjaśnił im kilka ważnych dla nich aspektów, jednak nie otrzymano satysfakcjonującej odpowiedzi. Niestety użycie zamkniętego rozwiązania nie pozwala na większą elastyczność i zrobienie czegoś czego nie przewidział sam producent. Do tego producent nie może przygotować systemu dostosowanego pod każdego klienta. Produkty Microsoftu są robione na dużą skalę i nie mogą uwzględnić wszystkich potrzeb unikalnych klientów. Natomiast wiedziano, że użycie Linuksa pozwoli wprowadzić upragnioną politykę bezpieczeństwa. Jeszcze raz okazuje się, że główną zaletą WiOO nie jest wcale cena, ale możliwości jakie daje dzięki otwartości kodu i różnorodności panującej w świecie Linuksa (tak znienawidzonej i będącej przedmiotem krytyki, żądającej ujednolicenia wszystkich elementów wśród części użytkowników mających styczność z tym systemem). Peter Hoffmann stwierdził stanowczo, że gdyby opierano się tyko na perspektywach finansowych to wygrałyby rozwiązania Microsoftu. Jak wiemy z późniejszych wyliczeń, była by to błędna decyzja.
Mało znanym przykładem używania WiOO w administracji publicznej jest Barcelona, która wdrożyła go dużo wcześniej. Tam głównym powodem był fakt braku katalońskiej wersji językowej w Windows. Powód więc całkiem podobny, Linuks dał im możliwość większego dopasowania systemu do swoich potrzeb.
Wola polityczna
To ona faktycznie była głównym elementem potrzebnym do wprowadzenia zmian i to politycy podjęli decyzję, częściowo w oparciu o opinię ich miejskiego działu IT. Rządząca w mieście centralno-lewicowa partia SPD wyrażała potrzebę uniezależnienia miasta, również w kwestii oprogramowania. Radni pytali pracowników IT: czy istnieje alternatywa dla rozwiązań Microsoftu? Myślano też o fakcie, że wydając duże sumy na oprogramowanie wysyła się za ocen pieniądze zebrane od bawarskich podatników, wspomaga wielkie amerykańskie korporacje, zamiast rozwijać własne lokalne firmy i napędzać lokalną gospodarkę. I w takim duchu to ostatecznie politycy zadecydowali o migracji. To rada miejska podjęła taką uchwałę w głosowaniu.
Wizyta Steve'a Ballmera
Na wieść o migracji dużego miasta jakim jest Monachium na Linuksa ówczesny szef Microsoftu osobiście pofatygował się i przyleciał na miejsce, aby skłonić mera Christiana Ude do zmiany decyzji. Niewątpliwie w zarządzie Microsoftu obawiano się niebezpiecznego precedensu, bowiem nie chodziło raczej o zmniejszenie dochodów. Dochody Microsoftu są tak różnorodne i tak wysokie, że migracja 15000 komputerów stanowi drobny ułamek tychże dochodów. Obawiano się efektu lawiny i następnych wdrożeń (jak na razie chyba bezpodstawnie). Drugi fakt, który można wywnioskować z tej wizyty to wiara Ballmera, że jednak Monachium uda się skutecznie uniezależnić się od ich rozwiązań. Dla włodarzy miasta sam ten przylot mógł być wystarczającym dowodem, że podjęli słuszną decyzję.
Sam przylot Ballmera chyba należy uznać za wielki błąd. Nie tylko potwierdził tym realność zagrożenia i wiarę samego Microsoftu, że migracja na rozwiązania Linuksowe jest możliwa, ale również nie wypadło to dobrze. Raczej nie lubimy jeśli ktoś podważa nasze decyzje, a już tym bardziej próbuje nami manipulować. Mogło też wyglądać jakby ktoś przyjechał skarcić niegrzecznego mera miasta. Może Ballmer myślał, że osobisty przyjazd będzie okazaniem wielkiego znaczenia miastu i urzędnikowi oraz podbuduje jego ego. Tymczasem wyszło raczej, że mer został potraktowany protekcjonalnie. Humorystycznym elementem spotkania Ballmera z Ude był fakt, że ten drugi słabo rozumiał język angielski i nauczono go w związku z tym pytania: "Co jeszcze możecie zaoferować?" Ude kilkukrotnie, aby ukryć fakt, że nie rozumie jakiegoś zdania lub pytania w czasie rozmowy wypowiadał to wyuczone zdanie. Na skutek tego Ballmer po powrocie do USA miał stwierdzić, że Ude był niesamowicie twardym negocjatorem.
Co konkretnie wybrać?
Pierwotnie zastanawiano się też nad koncepcją wprowadzenia OpenOffice i Windows XP. Jednak jak można się domyśleć, nie było to satysfakcjonujące i wystarczające do realizacji zamierzonych celów. Zdecydowano się więc od razu wprowadzić Linuksa. Rozpisano więc przetarg, w którym firmy miały przedstawić koncepcje w jaki sposób i na co migrować. Wygrało je konsorcjum dwóch małych lokalnych firm Gonicus i Softcon, które przedstawiły plan migracji na Debiana. Wybrano też KDE 3 na główne środowisko graficzne. Wybór był podyktowany tym, że KDE 3 można było łatwo upodobnić do używanego do tej pory Windows NT i Windows 2000. Stworzono więc opartą o Debiana dystrybucję LiMux. Ta decyzja okazała się nie do końca trafna. Ponieważ używano Debiana w wersji "stable" to dostępne pakiety były dość stare. Zdarzało się, że nie było w nich jeszcze sterowników do nowego sprzętu, a były już w "testing" i w Ubuntu. Brakowało też ścisłego planu, kiedy dokładnie nowe wersje pakietów pojawią się w dystrybucji. Trudno było im zaplanować wprowadzanie nowości gdy nie mogli przewidzieć co i kiedy pojawi się w Debianie. Dlatego też zdecydowali się na przejście na Kubuntu. Przy okazji spowodowało to zmianę KDE z 3 na 4.
Początkowo myślano o intensywnym użyciu Wine. Jednak okazało się, że dla różnych aplikacji wymagane były różne konfiguracje Wine, a każda nowa wersja tego programu powodowała nie działanie starszych plików konfiguracyjnych. Dlatego duży nacisk położono na pozbycie się potrzeby użycia tego rozwiązania.
Opór pracowników też bywał spory. Nie był jednak związany z samym faktem użycia Linuksa i być może byłby zbliżony gdyby migrowano na XP. Każdy kto wdrażał nowe rozwiązania IT wie o co chodzi. Zabawne zdarzenia typu:
- Nie wiem jak uruchomić program.
- Kliknij ikonkę, jest na pulpicie.
- Ale ona była niebieska, a teraz jest zielona!
Po zmianie koloru wszystko już było w porządku.
Cały sektor edukacji (wydział oświaty, szkoły) pozostał przy rozwiązaniach Microsoftu. Wynika to z faktu, że miasto nie mogło podjąć samodzielną decyzję w tej sprawie i musiało dostosować się do rozporządzeń federalnych władz.
Koszty i nieporozumienia wokół nich
Oficjalne kalkulacje pokazują, że miasto zaoszczędziło około 10 milionów € na całym procesie migracji w stosunku do sytuacji, w której wybrano by wyłącznie rozwiązania Microsoftu. Ale te kalkulacje nie uwzględniają faktu, że obecnie gdyby wybrano właśnie Microsoft trzeba by znowu dokonywać następnej migracji i znowu ponosić spore koszty.
Dość humorystycznie wygląda opinia jakoby Microsoft zrobił kalkulację, z których wynika, że Monachium wydałoby tylko 17 milionów zamiast wydanych 60 milionów €. Faktem jest, że podobny dokument pojawił się, jednak jego twórcą była firma HP. Jak tłumaczyli się przedstawiciele tej firmy miał on być przygotowany tylko na wewnętrzne potrzeby firmy i w "nieznanych okolicznościach" dostał się do publicznej wiadomości. Firma nie zechciała się podzielić informacją w jaki sposób wyliczono tę kwotę. Pozostał to więc argument w stylu wiem ale nie powiem. Poza tym trudno raczej byłoby zewnętrznej firmie nie znającej specyfiki danego klienta przygotować taki dokument rzetelnie bez odpowiednich konsultacji z zainteresowanym i zapoznaniem się ze specyfiką jego rozwiązań IT, jak też potrzeb w tej dziedzinie.
Cała operacja zmiany rozwiązań IT jaką wykonano w Monachium okazała się sporym sukcesem i jest dowodem na to jakim efektywnym i elastycznym rozwiązaniem jest oparcie się o WiOO. W wywiadzie brak informacji o trudnościach jakich doświadczano w tym procesie, a na pewno były one niemałe, co jest moim zdaniem wynikiem skromności pana, z którym przeprowadzono wywiad.
Kiedy i gdzie następna migracja na WiOO?
Jeśli w Monachium uzyskano sukces to czy nie powinniśmy teraz być świadkami następnych migracji administracji publicznych? Do takich migracji przymierzało się kilka miast w Niemczech oraz Wiedeń, niektóre próbowały tylko częściowej migracji na Open Office i wycofywały się. W większości przypadków nie względy merytoryczne decydowały o wycofaniu. Były to zazwyczaj decyzje polityczne. Z jednej strony działania lobbystyczne, a z drugiej fakt, że nie jest pewne, iż każda migracja skończy się sukcesem i nie było chęci podjęcia ryzyka. W żadnym z miast przymierzających się do zmian nie było wystarczającej jedności politycznej, aby tak jak w Monachium dać wystarczająco dużo czasu na osiągnięcie widocznych efektów. W niektórych rejonach jak np. w Wirtembergii odrzucano projekty po zmianie układu sił politycznych, aby przekreślić dokonania konkurencji politycznej. Jednak to co dzieje się obecnie w Wielkiej Brytanii wokół otwartych standardów w IT może być pokłosiem wydarzeń w Bawarii. Przykład tego kraju jeszcze raz pokazuje, że decyzja o wyborze WiOO nie jest tylko kwestią merytoryczną ale jest elementem wielkiej gry politycznej. Z jednej strony zarzuty populizmu przy wprowadzaniu WiOO, a z drugiej silny lobbing dużych firm IT, które żyją dzięki usługom wokół rozwiązań Microsoftu. I mam wrażenie, że jak do tej pory to WiOO jest tu głównym poszkodowanym. Na to właśnie pokazuje przypadek migracji w Monachium. Przecież moglibyśmy korzystać z oprogramowania o większym potencjale, do tego kosztującego podatnika nieco mniej, dać szanse rozwinąć się rodzimym firmom w czymś więcej niż tylko pośrednictwo przy sprzedaży cudzych rozwiązań, a tym samym zapewnić im większy udział w zyskach z pracy nad wytwarzaniem oprogramowania. Przełożyłoby się to na większą zamożność lokalnych społeczności. Wreszcie też nie bylibyśmy zmuszani do kupowania do domu oprogramowania komercyjnego takiego jak MS Office, bo jaki zwykły użytkownik jest w stanie wykorzystać możliwości tak rozbudowanego pakietu, gdy tymczasem może mieć za darmo OpenOffice lub LibreOffice, które w większości przypadków wystarczają dla ich potrzeb. Jeśli jednak urzędy wymagają formatów Microsoft, to prosty użytkownik nabiera przekonania, że musi ten pakiet posiadać.
Jestem za tym, aby w Polsce również dokonywano podobnych operacji, ale realnie patrząc nie wierzę, że szybko się to stanie. U nas dokonać się to może dopiero jak cały świat przejdzie na WiOO. Od dawna do Polski postęp migruje z zachodu. Ciężko też ocenić na ile przysłowiowa dobra organizacja Niemców pomogła im dokonać czegoś co wielu uważało za niemożliwe. Może zobaczymy to niedługo w Wielkiej Brytanii. Można też podejść do tematu w taki sposób: niech inni testują, jak się uda to i my wprowadzimy ;)