Zapłać za rabat
Marketingowcy to mają ciężkie życie, co chwila wymyślają nowe strategie, slogany, reklamy. Jeżeli są one "nieszkodliwe" jak mydło w płynie, które stało się nagle musem, to pal licho - na jednych podziała, innych rozbawi. Gorzej jak w reklamie, opisie produktu dokonuje się przekłamań, manipulacji, niedomówień czy kłamstw (ktoś widział magnez inny niż naturalny?, dwukrotne użycie szamponu do włosów podczas jednej sesji naprawdę sprawi, że włosy będą czystsze i szczęśliwsze?, dlaczego mam brać dwie pastylki gumy do żucia, skoro efekt jest identyczny jak przy jednej? czy opakowanie w którym zawsze zostają resztki substancji to takie wyzwanie technologiczne, którego nie sposób obejść?)... ale to opowieść na inny wpis.
Najgorsza jest nowomowa, zmieniająca definicje, znaczenie słów. Kto oglądał, czytał prozę utopijną, literaturę historyczną o wszelkich ustrojach autorytatywnych zauważy bez trudu jaki jest tego efekt. Często konsument tego nie zauważa, przechodzi do porządku dziennego. Ciągłe powtarzanie, bombardowanie na każdym kroku powoduje, że zaczynamy uznawać bełkot za poprawny. Dotyczy to nie tylko marketingu, niestety.
Słowo na dziś. Rabat. według SJP to: obniżenie ceny jakiegoś towaru o pewną kwotę
według Wikipedii to: zniżka oznaczona procentowo lub kwotowo od ustalonej ceny określonego towaru. Udzielana jest najczęściej nabywcom płacącym gotówką, kupującym duże ilości towaru jednorazowo lub w określonym czasie.
Rabat nie powoduje dodatkowych kosztów ponoszonych przez klienta, nie wiąże go z innymi działaniami - zakupu dodatkowych usług, produktów. Proste? Proste! Ale, co tam. Nadajmy temu słowu nowe znaczenie. Niech czarne nie będzie czarne, a białe nie białe. Na "celownik" wziąłem usługi - dostawców platform telewizyjnych i operatorów telefonii komórkowej (a to dlatego, że ostatnio przeglądałem ich oferty ;))
Zacząłem od nc+ (pierwsze gratulacje za stronę internetową w kategorii: zaplanowana masakra informacyjno-nawigacyjna. Żeby przypadkiem klient zbyt łatwo nie znalazł potrzebnych informacji, a jak się uda to zarzucić 753 regulaminy i kilka gwiazdek.). Nc+ udziela rabatu przy zakupie usługi. Żeby nie strzępić języka po próżnicy wspomogę się screenem
Jako, że jestem zwykłym człowiekiem potrafiącym na podstawie tekstu dokonać kilku niezbyt skomplikowanych operacji myślowych wyszło mi mniej więcej tak: oferowany rabat, to kwota w wysokości 60 zł, którą doliczy nam operator, jeżeli nie wyrazimy zgody na przetwarzanie naszych danych do celów marketingowych. Piękne w swojej przewrotności. Nie chcesz naszych reklam? Płać! To o jakim tu, do jasnej anielki, piszą rabacie, skoro nie jest on udzielany od finalnej ceny pakietu? To finalna cena jest uzależniona od wyrażenia/niewyrażenia naszej zgody na rabat.
Jako, że nie jest to odosobniony przypadek... Orange? Jest!
Może Play? No co wy, też jest!
A sklepy? Jak każdy nowy pomysł, zaczął żyć i rozprzestrzeniać się niczym zarazek (polecam produkty farmaceutyczne leczące... objawy chorób, buhahahhaha). W Media Markt, na przykład, żeby założyć konto premium (związane z akcją promocyjną) należy wyrazić... tak, zgody na marketnig. Zgoda oczywiście nie jest obowiązkowa, ale bez niej nie założymy konta. UOKiK, puk, puk.
A może to wynik większej świadomości konsumentów, którzy przestali bezmyślnie zaznaczać na umowach wszystkie okienka, klikać w każde pole wyboru, przy podpisywaniu, zakładaniu kont? Może to walka o przetrwanie firm, które zostały pozbawione dodatkowego źródła dochodu?