Moja "walka z wiatrakami" - Logitech diNovo Media Desktop Laser - cz. 2
Przyznam Wam bez bicia, tytuł jest przydługi. Pierwsza jego część to tytuł nowej serii na moim blogu (blagu? :P) opisującej moje zmagania z różnymi firmami. Druga część - o co konkretnie chodziło.
Słowem więc wstępu odnośnie tychże zmagań. Mam pecha, i to sporego. 90% sprzętu, który zakupię, jest fabrycznie uszkodzony lub wadliwy. Praktycznie w ciągu pierwszego miesiąca od zakupu, sporo spośród tych 90% ląduje na reklamacji. Pozostałe 10% to zbyt malutkie badziewia, żeby się o to martwić.
Co kreuje taki los? Nie mam bladego pojęcia. Po prostu tak jest i tyle. Możliwe, że ja uznaję za wady coś, co inni uznają za zwykłe zużycie lub po prostu umieją przeboleć. U mnie jest zasada: jak coś kupuję, to działa to co najmniej 2 lata bez "uszczerbku na zdrowiu". No i to by było na tyle, nic więcej.
Niniejszy wpis poświęcony jest części drugiej moich zmagań ze sklepem ProLine.pl odnośnie zestawu Logitech diNovo Media Desktop Laser (link do strony Support and Downloads, gdyż produkt został wycofany z .... Ogółem, po zestawie za 666 zł z przesyłką (sic!) człowiek spodziewałby się: wysokiej jakości wykonania, 100% zgodności zapisów z pudełka ze stanem faktycznym, oraz dobrej gwarancji. Niestety, zarówno Logitech, jak i firma ProLine.pl dali mi ostro popalić w kwestii swojego podejścia do klienta...
W poprzednim odcinku...
- Zakupiłem wspaniały, flagowy wręcz, zestaw Logitech diNovo Media Desktop Laser za niemal 700 zł. - Po krótkim czasie ujawniła się wada ukryta podpórki pod nadgarstki, a ponadto, MediaPad (odłączany moduł klawiatury numerycznej z wyświetlaczem) okazał się być niezgodny zarówno z opisami na stronach producenta i sprzętu, ale także z opisem słownym pracownika sklepu oraz opisem na oryginalnym kartonie. - Złożona została reklamacja, opisująca wszystkie te uchybienia, a także żądająca korekty gwarancji sprzedawcy z jednorocznej (niezgodnej z polskim Prawem) na dwuletnią (taką, jak opisano na stronie produktu, oraz jaka się przynależy do Paragonu na towar tego rodzaju). - Reklamacja została częściowo przyjęta, tzn. kwestia klawiatury została zaakceptowana, natomiast za kwestie MediaPad i niezgodności opisów, odpowiedzialność zrzucono na Producenta. Obiecano dokonać korekty gwarancji.
Powrót króla
Po dwóch tygodniach poza domem, diNovo wrócił. O dziwo, na koszt sklepu i kurierem - chociaż tyle dobrego. Rozpakowywanie paczki ponownie: w towarzystwie świadka i przed kamerą. Wszystko wróciło jak trzeba... pomijając gwarancję. Korekty nie było. Spytany przeze mnie pracownik odpowiedział, że: "Oj tam, to się zrobi następnym razem, przecież i tak ma Pan paragon, a i psuć się nie powinno.". Zapisałem sobie imię i nazwisko, datę, i o sprawie zapomniałem. W końcu miałem z powrotem swoje cudeńko, znowu mogłem pisać na komputerze z radością i bez zmęczenia (niestety, klawiatura w Acerach serii 5560 aż tak cudowne nie są - ot, dla tekstowych krótkodystansowców :P).
Zawieszenie broni != traktat pokojowy Niestety, jak wskazuje podtytuł - Logitech diNovo jedynie zawiesił broń, nie podpisując ze mną stałego pokoju. Tym razem, po paru miesiącach zbuntowała się mysz. Włożona do stacji dokującej (w kolejności podanej w instrukcji - jak piszą "najpierw zasilacz, później mysz", albo "najpierw mysz, później zasilacz" to robię jak napisano - wolę nie kusić losu) wydała z siebie bardzo nieprzyjemny trzask. Indykator baterii się nie podświetlił, ogółem, wszystko "zdechło". Czyli kolejna awaria... Niestety, zestaw to zestaw, więc nie można wysłać samej myszy do naprawy - trzeba całe, wielkie pudło, pełne zbędnych towarów.
Uparty jak osioł?
Może i byłem osłem, a może nie... w reklamacji opisałem cały problem, ponownie wspomniałem o niezgodnym MediaPadzie i niepoprawnej gwarancji. Znowu zgłosiłem to jako niezgodność towaru z umową - opisałem to bodaj jako wada fabryczna stacji ładującej prowadząca do uszkodzenia myszy w trakcie ładowania. Tym razem jednak spytałem serwisanta, czy nie powinien mi przypadkiem zrefundować przesyłki. Odpowiedział, że nie, i żebym wysłał zwykłą paczką pocztową z ubezpieczeniem. No ok, więc znowu naiwnie wysłałem...
Tydzień w plecy.
Po tygodniu czasu sprzęt wrócił. Reklamacja znowu uznana wybiórczo, tym razem bez żadnego pytania. Radość - no oczywiście, że była, koniec końców, nadal byłem w diNovo zapatrzony.
Czy to koniec moich problemów z Logitech diNovo Media Desktop Laser? Niestety, flagowy zestaw Logitecha okazał się tragicznie awaryjny. Historia ma jeszcze jeden punkt zwrotny, który jednak opiszę za tydzień. Oczywiście, jeśli będzie jakiś odzew i chęć przeczytania całości ;)
Wnioski - część 2 1. Nie tylko Logitech nie jest już firmą przodującą na rynku w kwestii ogólnej jakości produktów (patrz: Wnioski - część 1), ale nawet jego produkty flagowe podupadają. Dla porównania, nowa Skoda Superb okazała się mieć tak doskonały przelicznik cena/jakość przy luksusowym wręcz wyposażeniu, że zakazano sprzedaży jej najwyższej wersji wyposażeniowej - "pochłonęła" cały rynek VW Passatów, Audi A6 i innych pojazdów w swojej klasie. A przecież Skoda i jakość przez długi czas wcale się nie kojarzyły, w przeciwieństwie do Logitecha. 2. Zestaw, który wygląda dobrze, ma doskonały opis, szerokie możliwości, niby sprawdzoną markę, i wysoką cenę, wcale nie musi zapewnić długiej, bezawaryjnej pracy. Niby powinien, ale nie zapewnia. 3. Kupowanie zestawów urządzeń ma poważną wadę w procesie reklamacyjnym: trzeba wysyłać cały zestaw do serwisu, zamiast pojedynczej uszkodzonej części - ani to ekologiczne, ani to tanie...
Drobna uwaga
Ze względu na komentarze do poprzedniej części wpisu: przypominam, że jest to moja pierwsza samodzielna reklamacja. Popełniałem wiele błędów, nie byłem pewien podejmowanych kroków, nie znałem do końca przepisów prawa. To właśnie ta reklamacja skłoniła mnie do zapoznania się z regulacjami prawnymi, a w efekcie - do utworzenia systemu eksperckiego (w ramach zajęć Sztuczna Inteligencja na studiach, więc pomińmy jego możliwości :P ) właśnie o tej tematyce.
Proszę zatem o wyrozumiałość, dla młodego i niedoświadczonego klienta, jakim wówczas byłem :) Zresztą, wpisów nie tworzę po to, aby pokazać jakim dziś jestem "super specjalistą" (nie jestem ;) ), lecz aby uświadomić, z czym musi się zmagać zwykły klient próbujący "walczyć o swoje", oraz, że ostatecznie, z odpowiednią motywacją i uporem, może dać sobie z tym radę (o ile racja stoi po jego stronie).
Zdjęcie: Logitech.com