Blog (5)
Komentarze (8)
Recenzje (0)
@PablosMobileDell Venue 8 (pierwsza generacja) — test urządzenia

Dell Venue 8 (pierwsza generacja) — test urządzenia

Nie każdy potrzebuje tableta z najwyższej półki, posiadającego najmocniejszą dostępną specyfikację. Z takiego założenia wyszedł najprawdopodobniej Dell, oddając w ręce użytkowników dwa urządzenia oznaczone jako modele Venue 7 i 8, których nazwa odpowiada przekątnej ekranu. Ja miałem przyjemność pracować z tym drugim.

Otrzymałem model posiadający ciemnoczerwony kolor, którego budowa - choć daleko jej do klasy premium - jednak nie sprawia wrażenia słabej czy tandetnej. Owszem, na lewym boku raz na jakiś czas słychać (i czuć) lekkie skrzypienie, ale nie na tyle poważne, by zacząć się obawiać, iż urządzenie się rozpadnie. Wizualnie sprzętowi nie mam nic do zarzucenia - klasyczna bryła, typowy przedstawiciel tabletów ośmiocalowych.

546957

Specyfikacja wydawała się nie powalać

Są dwie wersje tego urządzenia, różniące się nie tylko faktem posiadania modemu 3G. Dodatkowo mamy wersję z 1GB pamięci operacyjnej RAM oraz 2GB. Ja nauczony doświadczeniem sięgnąłem po ten drugi wariant, pozbawiając się jednocześnie modemu. Mi wystarcza wersja WiFi. Nie ukrywam, że oglądając specyfikację oraz patrząc na cenę (udało mi się Della "wyrwać" za mniej niż 600 złotych) nie spodziewałem się specjalnie szybkiego sprzętu, byłem psychicznie przygotowany na tablet, który będzie działał OK, ale z częstymi lagami.

No i z radością donoszę, że zupełnie się pomyliłem.

Sercem urządzenia jest dwurdzeniowy procesor Intel Atom Z2580 o częstotliwości taktowania 2Ghz. Do tego mamy wspomniane 2GB pamięci RAM, 16GB pamięci wbudowanej (z możliwością rozszerzenia jej przy pomocy kart microSD) i ekran o rozdzielczości HD 1280x800 pikseli. Niespecjalnie dużo, wydaje się, gdy porównam z moim póki co ulubionym niedużym tabletem, jakim był Nexus 7 drugiej generacji.

Jednak już po kilku chwilach użytkowania sprzętu stało się jasne, że owszem: ekran temu z Neksusa nie dorównuje, ale jeśli chodzi o płynność działania, to jest o wiele lepiej, niż przypuszczałem. Nie mówię, że nie ma tu typowych dla Androida lagów, ale częstotliwość ich występowania jest bardzo niska. Nie wiem jak wersja z 1GB pamięci RAM, ale wersja z 2GB spisuje się znakomicie, biorąc pod uwagę cenę urządzenia.

Tablet po wyjęciu z pudełka przypomniał mi o dawnych czasach, gdy na topie był Android w wersji 4.2 Jelly Bean. Jednak długo "żelka" nie oglądałem, gdyż natychmiast po podłączeniu do WiFi zaproponował aktualizację do znacznie przyjemniejszego 4.4 KitKata, co także może mieć wpływ na prędkość samego urządzenia. Warto też dodać, że Dell nie bawił się w nakładki, i Android wygląda tu identycznie, jak na urządzeniach z serii Nexus.

Jednak największa zaleta miała dopiero nadejść

Naturalnie już pierwszego dnia baterię Della udało mi się zabić, to normalne, gdy człowiek spędza z urządzeniem tyle czasu. Podczas ładowania działy się dziwne rzeczy, wpierw długo nic, mimo ponad godziny przy ładowarce tablet jakby baterii nie ładował. Potem nagle skoczył i w ciągu chwili naładował do pełna. Nie zdążyłem się tym na poważnie zaniepokoić, gdyż przy kolejnych ładowaniach już było normalnie.

546966

I tu dochodzimy do największej zalety Della Venue 8. Owe kolejne ładowania nie nadeszły tak szybko, jak byłem przyzwyczajony pamiętając moje poprzednie przygody z tabletami opartymi o system Android. Okazało się bowiem, że zastosowana tu bateria w połączeniu z dopracowanym procesorem Intela pozwalają na naprawdę długi czas pracy. Oczywiście używając urządzenia zgodnie z jego przeznaczeniem spadek poziomu naładowania jest jak najbardziej zauważalny, jednak jest to spadek zdecydowanie wolniejszy niż w obu Neksusach 7 czy Nvidii Shield tablet, którą miałem przyjemność niedawno używać.

Sprzęt jest bardzo dobrze zoptymalizowany, nawet w nocy, gdy leży uśpiony bateria opada o 2‑3%, co w moich Neksusach 7 było niemożliwe, tam nocą leciało minimum paręnaście procent baterii na samo "nicnierobienie", nawet po wyłączeniu synchronizacji, WiFi, bluetooth i tak dalej.

Wady? No pewnie

Największą wadą urządzenia jest jego głośnik. Umiejscowiony jest na spodniej krawędzi, co samo w sobie nie jest jakoś super złym rozwiązaniem, choć dziś coraz częściej głośnik(i) widuje się na froncie. Problem jest innego typu: głośnik nie dość, że jest bardzo kiepski, to jeszcze ma dodatkowe problemy. Trudno w nim uchwycić dobry, odpowiadający użytkownikowi poziom głośności, bowiem moc głośnika jakby... skacze. Namiętnie oglądam wiele kanałów na YouTube i szczerze mówiąc zwracam na głośnik uwagę, nie zawsze bowiem chcę używać słuchawek. Głośniczek w Dellu Venue 8 fragmenty filmu przedstawia raz głośniej, raz ciszej, trudno znaleźć ten jeden, jedyny, dobry poziom. Pozostaje mieć nadzieję, że tylko mój model tak ma, że inne są bardziej dopracowane.

Natomiast w kwestii słuchania dźwięku na słuchawkach - nie mam żadnych krytycznych uwag.

Inną wadą sprzętu jest niestety jego ekran, choć od razu dodam, że nie jest to wada dyskwalifikująca, nie jest to wada, przez którą należy sobie ten model darować. Ekran posiada rozdzielczość HD, co na dzisiejsze czasy jest rozdzielczością minimum, taką podstawową, trudno sobie wyobrazić rozdzielczość słabszą. Także po przejściu z lepszego sprzętu wyraźnie widać postrzępione czcionki, czy to przeglądając Feedly, czy zaglądając na Facebook czy Twitter. Przypuszczam, że użytkownikom nieprzyzwyczajonym do wyższych ilości PPI ekran pod tym względem przeszkadzać nie będzie.

Ale w przypadku kolorów to już chyba każdy, nawet nowicjusz w świecie tabletów, zauważy, jak blady jest wyświetlacz tego urządzenia. Kolory są wyblakłe, jakby stłumione - absolutnie nie ma sensu porównywać ekranu z innymi tabletami. To jeden z najsłabszych, najbardziej przeciętnych ekranów IPS jaki widziałem, nawet sztandarowa dla tej technologii wartość - kąty widzenia - nie są zbyt imponujące.

Czy warto?

Podkreślam natomiast, że mimo bladości ekranu nie należy urządzenia przekreślać. Ekran jest co najwyżej przeciętny, głośniczek dość kiepski - ale Dell Venue 8 ratuje się tym, o czym wspominałem na początku: świetną optymalizacją czasu pracy i doskonałą prędkością, rewelacyjnym wręcz czasem reakcji na wydane mu przez użytkownika polecenia. Ekran nie jest atutem, ale nie jest też wadą uniemożliwiającą korzystanie ze sprzętu, a przy tak płynnej pracy jak na sprzęt za około 600 złotych aż chce się z tableta korzystać. I praca z nim, a także zabawa, są naprawdę dużą przyjemnością. Wręcz cieszę się, że Dell zaoszczędził na ekranie i głośniku, a nie na innych parametrach, tych odpowiadających za sprawne działanie i długi czas pracy bez upominania się o podłączenie do prądu.

Na chwilę obecną nie wiadomo, czy Dell wypuści aktualizację oprogramowania do Androida 5 Lollipop. Na rynku znajduje się także kolejna wersja tableta oznaczonego jako Venue 8, oferująca lepszą rozdzielczość ekranu i nowszy procesor, obniżająca jednak ilość pamięci RAM do 1 GB. Czy warto zatem wziąć pierwszą generację? Tu powrócę do pierwszego zdania tego tekstu: nie każdy potrzebuje tableta z najwyższej półki. I tym właśnie użytkownikom pierwszą generację Venue 8 mogę polecić, bowiem za naprawdę niewielkie pieniądze dostajemy zaskakująco dobre urządzenie, godne nazwy Dell.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)