Blog (2)
Komentarze (58)
Recenzje (0)
@rafallysikQuo vadis, Internecie?

Quo vadis, Internecie?

14.10.2020 | aktual.: 15.10.2020 14:43

Użytkownikiem internetu jestem od kilkunastu lat i widzę w jakim kierunku on zdąża. Z tym chciałbym się z wami podzielić. Jaki będzie Internet za kilkanaście lat?

W Internecie, podobnie jak w bankowości czy przemyśle widoczne są przejęcia. Cykliczne kryzysy ekonomiczne i gospodarcze tylko w tym pomagają. W skrócie: duzi stają się jeszcze potężniejsi, a mali wydawcy zanikają lub muszą dopłacać do interesu lub też nie mają siły przebicia. To niepokojące, bo jak zaczynałem przygodę z internetem z moim modemem Pentagram Diablo 56k to było zgoła inaczej. Zapraszam do lektury.

Modem telefoniczny 56 kbps
Modem telefoniczny 56 kbps

Trochę historiiLata temu internet był zgoła inny. Weterani komputerów pewnie pamiętają ten dźwięk, tą liczbę 0202122 (to nie ciąg Fibo, he he) krótkie numery GG, MySpace, program Teleport Pro, FlashGet, BearShare, Kazaa i legendarnego Netscape Navigatora czy przeglądarkę Lynx. W ramach ciekawostki mogę podać, że za pomocą Teleport Pro można było pobrać sobie witrynę na dysk i przeglądać ją gdy nie było internetu. Czad, co ?

Tekstowa przeglądarka www Lynx
Tekstowa przeglądarka www Lynx

Chciałem powiedzieć, że w tamtych czasach bardziej się buszowało w Internecie w pełnym tego słowa znaczeniu. Wchodziło się na ciekawe blogi, odwiedzało Lycos czy Altavistę. Miało się swoją listę ulubionych witryn i się je regularnie odwiedzało, czy to za pomocą Ulubionych czy czytnika rss. Fora internetowe przeżywały swój rozkwit. Sam przez kilka lat byłem uczestnikiem forum dyskusyjnego Programuj.com i 4Programmers. To wtedy była zgrana i związana społeczność, że chciało się dziennie wchodzić na forum i odpowiadać na posty. Nie było wtedy agregatorów newsów i wszystko trzeba było znaleźć samodzielnie. Co prawda już była wtedy wyszukiwarka Google, ale były też inne alternatywy jak Szukacz, Hoga, Yahoo, katalog Panoramy Firm.

Witryna Google z 98 r.
Witryna Google z 98 r.
Klient Irca. Każde duże miasto miało wtedy swój kanał na serwerze.
Klient Irca. Każde duże miasto miało wtedy swój kanał na serwerze.

Pamiętam żeby wyglądać na geeka nauczyłem się operatorów wyszukiwarek (takich jak OR, AND, +, -, intitle, inurl, filetype) i dzięki temu sposobowi umiałem znaleźć w wyszukiwarkach dokumenty, pliki mp3, serwery ftp z włączonym Index of i wiele innych. Poznałem co to World Wide Web i zacząłem tworzyć witryny www za pomocą programów typu Pajączek czy Coffe Cup Html editor. W nauce przedmiotów ścisłych pomagał internet, o ile wiedziało się czego się szuka. W nauce języków dominowały programy offline, nie było tłumaczy językowych online. Jak więc uzupełniało się zasoby wiedzy, pobierało nowe programy i gry oraz dowiadywało o nowościach? Czytało się czasopisma! Były to Chip, Pc format, Pc World komputer, Komputer świat, CD Action. Część z nich już dziś nie ma. Do każdego z tych czasopism była dołączona płyta CD z wersjami freeware, shareware lub wersjami tryout programów. Czasopisma kupowało się co miesiąc. Łezka się w oku kreci, ale zboczyłem z tematu.

Co się stało potem?

Katalog strong internetowych DMOZ. Wpis w nim był brany przez uwagę przez Google
Katalog strong internetowych DMOZ. Wpis w nim był brany przez uwagę przez Google

W 98 r. powstała wyszukiwarka Google, która miała za zadanie uporządkować światowy zasób informacji i uczynić go dostępnym do każdego Internauty. Yahoo był wtedy groźnym konkurentem dla Google, szczególnie w USA. Stałe łącza internetowe SDI zawitały pod strzechy domów, popularny też był dostęp przez Neostradę. W tym momencie wiele dziedzin informacji przełączyło się z off‑line na on‑line. Wiele osób mając w domu dostęp do internetu zakładało bloga, np. na Friko.pl czy Blog.pl i ustawiało link do tego bloga na statusie GG. Po szkole czatowało się na Ircu. Lata 2000 to były czasy kiedy masowo powstawały katalogi branżowe czy seo. Może niektórzy pamiętają Gooru.pl czy DMOZ (zamknięty). Takich katalogów były tysiące i można było na tych popularnych znaleźć sobie określoną tematykę i topowe blogi z tej kategorii. Tak budowało się swoją listę wartościowych blogów do których się często wracało. Z kolei webmasterzy czyli twórcy blogów i witryn mogli dodawać swoje blogi do tych katalogów zwykle bez żadnej opłaty. To napędzało IHMO całą blogosferę i publicystykę internetową na początku XX1 w.

Lycos oferował hosting, katalog, wyszukiwarkę
Lycos oferował hosting, katalog, wyszukiwarkę

Rok 2003 to stworzenie programu Adsense dla właścicieli witryn. Od tego czasu webmaster mógł publikować reklamy na swojej witrynie i zarabiać na ich kliknięciach. To jeszcze bardziej napędziło twórców treści pisanej w internecie, zresztą jak cały ten ekosystem, czyli treści-czytelnicy-reklamy. Telefony komórkowe miały wtedy marginalne znaczenie, gdyż dopiero wchodziły na rynek i były drogie, a flagowa Nokia 3310 mogła łączyć się z internetem przez Wap. Wtedy powstawały pierwsze portale internetowe, jak trojmiasto.pl, Bankier.pl, Wyborcza, RP, Allegro, Grono.net, Kurnik (gry), Fotka. Fora internetowe powstawały jak grzyby po deszczu i można było znaleźć forum dotyczące dowolnego tematu czy konkretnej marki auta. Niesławna dziś Elektroda kiedyś była na topie, a na forum Polish Ellite Board można było znaleźć wszystko. Włącznie z aktualnym skanem Playboya.

Tu można było wszystko wyszukać, czego w Google się nie dało
Tu można było wszystko wyszukać, czego w Google się nie dało

Na początku tego Millenium zaczęły się rozwijać nawigacje samochodowe, a były to wtedy wyłącznie sprzętowe nawigacje offline, jak np. Navigon oparta na systemie WinCE. Automapa kosztowała wtedy ok. 800 zł, a na Peb można było znaleźć ją (lub Igo) w 20 archiwach rar z reduntantnością 8% podzieloną Total commanderem i zaszyfrowaną hasłem :‑) Google zaczęło wtedy się rozpychać i dawać wytyczne, jak webmasterzy mają tworzyć strony, by mieć wysoką pozycję w rankingu. Piszę tu o Google, gdyż w Europie ta wyszukiwarka naturalnie była wyborem nr 1, przeciwnie niż w USA. Czyli nie musiała o swoją pozycję walczyć, bo nie miała konkurencji. Wiecie, wejście w okresie dotcomów do branży nowych technologii wiązało się z dużymi pieniędzmi, których żaden inwestor ani prywatna firma w Europie środkowo-wchodniej nie chciała wyłożyć na projekt non‑profit. Pamiętajmy że lata 90 to w Polsce przemiany ustrojowe i dziki kapitalizm, a amerykańska firma ze swoimi pieniędzmi mogła szybko zająć ten segment rynku. Pamiętajmy jak to zwykle bywa w nowych trendach na rynku, prawo nie nadąża za tymi zmianami i nikt właściwie nie stał na przeszkodzie tej firmie. Google w miarę dobrze radziło sobie wtedy z trafnością wyników wyszukiwania i była w pełni spolszczona, dlatego rodzimi użytkownicy ją polubili. Poza tym spamu w tej wyszukiwarce było wtedy mało. Wspominałem o kryzysach gospodarczy, jak ten z 2008 r. przetasował dużo graczy na rynku. Google oczywiście zostało i stało się jeszcze bardziej znaczące. Mogło dyktować zasady. W 2005 r. powstaje serwis Wykop.pl który gromadzi linki do ciekawych materiałów. Czytniki Rss przeżywały wtedy prawdziwy boom. Zaczął panoszyć się facebook i Youtube. Banki udostępniły swoje rachunki internetowe. Wydawało się że szykuje się kolejna rewolucja na miarę tej przemysłowej z XVIII w. Jednocześnie pragnę tu zauważyć, że jak duże portale zaczęły się rozpychać w okolicach 2008 r. to użytkownicy znacznie mniej czasu poświęcali na czytanie i znajdywanie blogów tematycznych. Internetowi giganci trochę podstępem, a trochę wykorzystując psychologię tłumu ugrali coś dla siebie. Ich celem stało się, aby internauta spędzał jak najwięcej czasu na ich stronach, a nie na stronach obcych. Zaczęła się walka o każdego człowieka podłączonego do internetu, gdyż korporacje dostrzegły w tym zysk. Niby większość usług oferowanych przez branżę internetową była darmowa, ale internauta miał zapłacić czymś innym. Miał się stać odbiorcą docelowym dla reklam, miał powierzyć swoje dane, miał polecać go innym. I tak dobrych parę lat się kręciło. Jednak potem ktoś zapragnął wolność w Internecie zabrać. Słyszało się o Acta, o wyciekach danych, o hakowaniu. Co bardziej spostrzegawsi się zorientowali, że Internet może służyć także do złych celów i rozwinął sie Darknet, bootnety i narzędzia do ochrony prywatności, takie jak Tor. Jednocześnie rządy państw zaczęły interesować się tym medium i dopiero afera ujawniona przez Snowdena uświadomiła wszystkim, że Internet stał się nieregulowanym medium bez fizycznych granic, gdzie mogą czyhać zagrożenia oraz gdzie panuje wolna amerykanka. Potem było już tylko gorzej, kolejne regulacje, Rodo, obowiązki na dostawcach internetu dot. przechowywania logów i filtrowania treści, rejestry stron zakazanych. Wracając do wielkich portali internetowych, Google, Yahoo, Microsoft i Apple zaczęli budować kolejne serwisy i funkcjonalności aby zagarnąć najwięcej z tortu dla siebie. Jeśli widzieli jakiegoś mniejszego konkurenta albo perspektywiczną firmę to ich po prostu kupowali i powiększali swój zasięg. Wskutek nacisków polityków i wewnętrznych zasad tych firm, Internet stał się czymś innym niż był w przeszłości. Stał się bardziej regulowany, ale nie w sposób bezstronny.

Skutki?Mając dziś stały i nielimitowany dostęp do globalnej sieci można się w Internecie nudzić. Tygodnie a nawet miesiące spędzone w domu w czasach kwarantanny czy pracy zdalnej sprawiły, że dużą część dnia klikamy i pozostajemy on‑line, ale czy jakość naszego życia się przez to poprawiła? Każdy wie co to jest Google.pl ale po wejściu na tą stronę nie zawiera ona żadnych treści. Co wpisać do wyszukiwarki? Znamy jeszcze Youtube, ale tam jest dużo śmieciowej treści albo teorii spiskowych, sypią się też bany. Oczywiście na Youtube znajdziemy kanały naukowe i przyrodnicze ale są one znacznie mniej popularne niż te przeznaczone dla nastolatków. Dlaczego tak jest? Treść lekka, niewymagające myślenia i łatwa dobrze się sprzedaje, czyli jest masowo oglądana. Ale już np. kanał o resuscytuacji krążeniowo-oddechowej czy o akumulatorach samochodowych ma po kilkaset subskrybentów od 2 lat. Oczywistym jest, że Youtube stosuje pliki cookies od Google, a dzięki temu dane między tymi 2 portalami mogą być wymieniane i można nas dobrze sprofilować. I sprzedać potem potencjalnemu reklamodawcy. Facebook-kolejny gigant który chce całkowicie zawładnąć naszym życiem. Chce abyśmy dzwonili przez messengera, robili fotki z głupimi minami i wrzucami na Insta, a na samym Fb czytali walla, subskrybowali jak najwięcej grup, a nawet robili zakupy na Fb. Oczywiście w czasie gdy nie jesteśmy przy komputerze to nasz telefon łączy się z Fb i powiadamia nas o nowych wpisach żebyśmy niczego nie przegapili. A gdzie czas na życie, na spotykanie się z przyjaciółki, na odwiedzenie sklepu z lampami w naszym mieście, który ma 15‑letnią historię i którego właściciela znamy osobiście? Czy relacje ludzkie już się nie liczą? Jeszcze przykład z rodzimego podwórka, serwis Wykop. Na początku była to prężna społeczność świadomych internautów, elita polskiego Internetu można rzec. Każdy mógł dodać swoją treść i zaprezentować swój pogląd. Dziś wszechobecny jest tam hejt i nietolerancja. Strona główna jest usłana newsami z portali Rmf24, Wirtualne Media, Tvn24, Wyborcza. Wpis zwykłego Kowalskiego z bloga naprawiamwgarazu.pl zginie przytłoczony przez setki wpisów gigantów medialnych. To samo występuje w dzisiejszych czasach w wyszukiwarce Google. Spróbujcie kupić jakiś produkt, to na kilku pierwszych wynikach wyskoczy Allegro. A spróbujcie spytać o pogodę, odjazd pociągu, repertuar kina, wyszukać lot czy sprawdzić wyniki wyborów, to wyszukiwarka wyrzuci swój widżet, a nie pokaże strony niezależnych webmasterów na wysokich pozycjach. Ruch przekłada się na zyski, ot proste. Z kolei jak w wyszukiwarce szukamy jakiejś porady, np. jak skleić aluminium z gumą, to najpierw wyskoczy filmik na Youtube (czyli portal od Google) albo wyskoczy gigant internetowy na wierzchu (np. link do Tvn bis czy Allegro). I jak tu internauta ma się przebić przez te dziesiątki niewartościowych często wyników wyszukiwania, które są wysoko jedynie przez aspekt pieniędzy a nie wartości dodanej? Zostawiam to pytanie bez odpowiedzi. Chcę podkreślić jedynie, że jako człowiek nie jesteśmy stworzeni do bycia 100% czasu on‑line i ciągłego przetwarzania informacji. To nieuchronnie doprowadzi do zagłady człowieczeństwa. Bo rozumiecie, Ziemię trzeba wyżywić i gospodarować, a ziemniaki nie posadzą się same wciskając magiczny przycisk na telefonie, emerytura sama się nie wypracuje, a ludzie muszą też jeść, spotykać się w realu, pracować fizycznie. Nie wyobrażacie sobie chyba że roboty za x lat będą wykonywać całą pracę za człowieka, a człowiek będzie sobie siedział na fotelu całe dnie i wylegiwał? Już powstały flmy jak to się może skończyć, np. buntem maszyn i my jako ludzie staniemy się niepotrzebni. Nie ufajmy również tzw. sztucznej inteligencji, gdyż inteligencję ma jedynie człowiek, zwierzę ma zmysły i instynkty, a maszyna może mieć co najwyżej program który ma wykonywać. Ostatnie przesłanie jest takie, że wszystko zmierza do tego abyśmy coraz więcej czasu spędzali na internecie, jednak często panuje tam nuda, relacje są toksyczne a człowieka chce się "przesterować".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)