Pani Krysia z księgowości – odcinek 34: Dzieci wybiegły
Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły, szybkim krokiem pobiegły prosto do domu, matkę opluły, ojca przepędziły i siadły do komputerów. I psuć zaczęły...Nie wiem czy Kuba Sienkiewicz byłby zadowolony z takiego bezczeszczenia do swojego hitu. Ale wydaje mi się, że to najlepszy wstęp do dzisiejszej historii. Będzie idealny. To ta interwencja z tych kiedy człowiek dociera na miejsce i na określenie wstępnej diagnozy można użyć tytułu innej piosenki Sienkiewicza. Wszystko ch... Tak. Na portalu nie można przeklinać. Więc doszukajcie sobie w Google jeśli nie kojarzycie. Ja Was naprowadzę jak tylko mogę.
Gdzie jest dużo dzieci i komputerów, które mogą dewastować? Tak, to sala komputerowa w szkole. Konkretniej w takiej szkole gdzie takie słowa jak tytuł piosenki Sienkiewicza to nic - witam w gimnazjum. Muszę przyznać, że zostałem zaskoczony już od samego wejścia. Okna nie miały krat, było czysto, a nauczyciel informatyki, który prowadził mnie do klasy nie miał kosza na głowie... Czy ja na pewno jestem w gimnazjum? A może ja coś pomyliłem i akcja z koszem zdarzyła się w szkole średniej? Czyżby żart się nie udał? Tyle pytań, ale moja odpowiedz samemu sobie jest prosta. Na pewno gdzieś w Polsce, w którymś gimnazjum dzieci założyły nauczycielowi kosz na głowę.
Właściwie możemy założyć odwrotnie, pewnie jest mało takich szkół gdzie takie coś się nie wydarzyło. Zanim poświęcę połowę tekstu na kosze i śmieci zacznijmy historię właściwą. 132, numer sali. Taka zwykła, z 15 komputerów+1 nauczyciela, rolety ręczne wewnątrz sali. Rzutnika brak, kable niepoukładane, ogólnie bieda bym powiedział. Moim zadaniem było: Po pierwsze ogarnąć komputery, bo wolno chodziły i Eset wykrywał wirusy na praktycznie każdym. Po drugie sala została stworzona kilka dni temu i trzeba jakoś zorganizować Internet na wszystkich komputerach.
Pierwszy problem, to nie problem i nie ma co się rozpisywać na ten temat. Chyba, że chciałbym się podroczyć z fiestą i innymi moimi kolegami.
... MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ.. WYBACZCIE SPRZEDAJĘ SIĘ...
Nie. Dzisiaj nie ma na to czasu. Skupmy się na drugim problemie. Zróbmy drobny przegląd tego co mamy: 15+1 PC, 3 kable do Internetu po około 1,5m, jakiś stary router D‑Linka, jeden kabel wychodzący ze ściany, 0 gniazdek sieciowych i budżet... No właśnie, aby znaleźć odpowiedź na pytanie ile szkoła może zainwestować udałem się do Pani dyrektor. Ja szedłem tam z nastawieniem na zakup jakiegoś switcha za około 400‑500 zł(tak idziemy w gigabity). Żeby nie wspominać o listwach, gniazdkach, krosownicy, czy pomarzyć o serwerze, na początek wystarczy porządny switch.
"Za drogo, nie da się taniej tego zrobić?". Mogłem się tego spodziewać, ale zagrałem twardo, iż nie. "Ale tam u góry w sali jest coś, nie można tego wykorzystać?". A w sumie to chętnie zobaczę co jest u góry. Nie byłem to rzucę okiem. Moje pozytywne nastawienie do podróży przyniosło korzyści i rozwiązało się kilka zagadek. Sala w której przyszło mi walczyć to przeniesiona sala z góry, a na górze wyrosła nowa, pod spodem unijne pieniądze. Tu jest wszystko jak ma być: Rzutnik, rolety zewnętrzne, tuneliki na kabelki, gniazdka. Mało tego, w pomieszczeniu obok sali - w takiej kanciapie znalazła się nawet szafa serwerowa, z małym komputerkiem. Sprawa wydaję się prosta i oczywista. Ale stoję w tym samym miejscu co przed wizytą w nowej sali. Postanowiłem szukać wsparcia w informatyku... Przepraszam, w nauczycielu informatyki, który mi pokazał pierwszą salę.
"Nie wiem, trzeba zapytać woźnego, może on ma, bo ja naprawdę nie wiem." Macie racje, to jego odpowiedź na pytanie czy szkoła ma jakiś zapas kabla sieciowego. Nie zdziwiłoby mnie to gdyby nie fakt, że dyrektorka określiła tego Pana jako administrator. Jestem odważny, zaryzykowałem i zapytałem czy jest wstanie uświadomić Pani dyrektor, że potrzeba zakupić switch. "Muszę iść na lekcje". Ok... Działam sam.
Znajdźmy woźnego. Woźny o dziwo znalazł kabel. Dobre 50m. Zdziwko co? Nie wiem ile lat ma ten kabel, ale napis „UTP 5e” na izolacji zwiastuje, że mamy to. Pora wrócić do tematu przełącznika. Uradowany znalezieniem i oględzinami kabla lecę do Pani dyrektor. Ale niczym trabant na autostradzie zostałem wyprzedzony. Kilkakrotnie wyprzedzony. Pani dyrektor wspólnie z nauczycielem informatyki ustaliła, że ja zajmę się optymalizacją komputerów. A w późniejszym terminie Pan nauczyciel z woźnym zrobią Internet w sali. Nie zgadzam się. Z racji konieczności pobrania aktualizacji do systemu, programów czy programu antywirusowego przydałby mi się Internet - szybciej i łatwiej mi pójdzie. Tak wiem, można to zrobić wszystko offline. Ale mając kontakt ze światem będę mógł monitorować te komputery zdalnie i bez problemu ogarnę większość wieczorem, w nocy. Generalnie nie przeszkadzając w użytkowaniu sali.
Pani dyrektor bardzo spodobał ten magiczny sposób na odległość i zgodziła się na moje warunki. Zatem zobaczymy się za dwa tygodnie. I tak z poniedziałku zrobiła się środa. Dryń, dryn, telefon - ze szkoły. Pani dyrektor pyta czy nie pomógłbym z kablami. Obojętnie o jakie kable chodzi zgadzam się. Rzut okiem na grafik. I przenosimy się w czasie z godziny 8 na godzinę 11. Aaa to te kable. Znaleziony u woźnego kabel sieciowy trzeba pociąć i zarobić końcówki.
Nic trudnego, ale tych końcówek trochę było. Ponad 40, kable różnej długości. Wszystko skrupulatnie wyliczone przez nauczyciela informatyki. Wszystko oprócz tego kabla w całości. Musiał skoczyć do sklepu po jeszcze trochę, bo zbrakło. Z dobrego serca nie policzyłem tej godziny, kiedy go nie było. Nie wnikałem też czemu nie chcieli kabla z mojego samochodu. Po godzinie 14 byłem już po za szkołą, a Pan informatyk dostał takie kable jakie mu się marzyło.
Dwa tygodnie później we wtorek kolejny telefon z pytaniem czy mógłbym przyjechać w piątek. Akurat w piątek miałem ciasny, byłem zapracowany i rozchwytywany niczym karp na promocji w lidlu, a chciałem poświęcić na te komputery odpowiednio dużo troski. Więc umówiliśmy się na następny wtorek. I nastał ten dzień. A tu Internetu brak. Infrastruktura się pojawiła. Co prawda to taka infrastruktura tak jak wychodek koło domu to nowoczesna łazienka. Ale jest: 3 switche 8 portowe 10/100 połączone z routerem. Jeden marki tp‑link czyli dobrze. Dwa pozostałe marki tani chińczyk. No i coś z tego zestawu nie działa. Pytanie co?
Skok w górę do pomieszczenia przy nowej sali. Jeden kabel, który schodzi na dół na swoim miejscu. Schodzę na dół i olśniło mnie. Ten stary router? On jakiś taki upośledzony, zakurzony, dziwny. Zastosowałem nad nim metodę pradawnych Indian. Wyłącz i włącz, odłącz i podłącz. Bez skutku. Przyniosłem dla testu mój mały Switch i dokonałem sprawdzenia - machina ruszyła. Sprawdziłem router raz jeszcze. Nie odpowiada na pingi, na panel się nie potrafię zalogować... Zatem idź mi stąd. W czasie gdy ja się bawiłem nauczyciel poleciał sam z własnej woli po jeszcze jeden Switch. Pozostałe trzy umieścili z woźnym na końcu sali więc ten był konieczny na początku.
Czy naprawdę był to kwestia sporna bo wydaje mi się, że ta sieć nie należała do podręcznikowych, o czym poinformowałem klienta. Ale to nie moje zmartwienie. Ja tam tylko usuwałem awarie. A na koniec Pan administrator dostał zalecenie żeby router w sekretariacie zabezpieczył i coś zrobił z serwerem plików, bo dostać się tam może każdy i widzi wszystko.
Interwencja zakończona. PS. Zabraniam naśmiewania się z Pana od informatyki. Nauczyciel informatyki w gimnazjum to nie zawsze musi być wszechwiedzący specjalista ds. IT.
Pierwszy dzień: Czas 1,5h, 50 zł Drugi dzień: Czas 1h 50 zł Dzień trzeci: Czas 1,5h 70 zł na sieć i 6h i 350 zł za optymalizację komputerów.