Pani Krysia z księgowości – odcinek 33: Czterech na jednego – bez zdjęć
24.02.2016 17:27
Mój kumpel Shaki opisał ostatnio historię z kobietą - Panią informatyczką. Postanowiłem, że też pójdę w tą stronę i opowiem o sytuacji kiedy musiałem dokonać sprawdzenia kandydatów. W części 31 opisywałem przygody pewnego Pana, którego także było dane mi sprawdzić. Ale jego historię zostawimy sobie na inny odcinek. Mogę jedynie powiedzieć, że nie pracował długo, po nim przyszły 3 stażystki z technikum, a po ich praktykach trzeba było szukać ludzi na stałe.
Shaki chwalił się, że ostatnim razem zgłosiło się do niego dwoje kandydatów. Ja miałem, aż 4. Różnica polega na tym, że on przeprowadza takie rekrutacje i testy kilka razy w roku, a ja robiłem to zaledwie dwa razy. Ale postanowiłem podejść do tematu równie profesjonalnie. Test praktyczny dla poprzedniego kandydata był nudny. Jeszcze przyjdzie czas, że to opisze ale po tym wszystkim nie jestem zadowolony z siebie. Z drugiej zaś strony rodzi się pytanie czy pracę z komputerami można uczynić ciekawszą? Ambitnie wyszedłem z założenia, że tak i zaprosiłem całą czwórkę na raz. Była jedna kobieta i 3 facetów. Początkowo sądziłem, że dwoje z tych ludzi zabłądzili. Kobieta wyglądała jak modelka, a jeden z facetów był umięśniony niczym jakiś zabijaka. Ale nie bądźmy powierzchowni, tu nie o wygląd chodzi lecz o umiejętności. Jednak żebyście mogli w swojej wyobraźni wyrysować sobie całą sytuację to dodam, że drugi facet wyglądał jak typowy informatyk, a ten trzeci był dużo starszy ode mnie. W zasadzie był starszy od Nas wszystkich. W czasie kiedy swoją premierę miał Windows XP, on obchodził wiek Chrystusowy. Aaa liczcie sobie... Ja nikomu wieku nie wypominam. Wracamy do spotkania razem...
Krótka wspólna rozmowa, gadka szmatka, bla bla i umówiłem się z każdym z nich z osobna. Plan był taki żeby z każdym z nich pojadę na jedną interwencję i będą mogli sprawdzić się w terenie. Oczywiście miałem nad tym delikatną kontrolę, bo miałem jakieś zarysy grafiku na najbliższe dni, ale tak do końca sam nie wiedziałem co mnie czeka. Miałem nadzieje, że nie wypadnie tak, że jedna osoba pojedzie ze mną podłączyć monitor, a inna zastanie całą sale komputerową w szkole, którą trzeba reanimować. Na pierwszy ogień poszedł typowy informatyk. Dostało mu się klasyczne zgłoszenie. Pani Krysia nie może drukować. Albo nie wychodzi nic albo jakieś dziwne, czarne paski. Poradził sobie wzorowo. Przeinstalował i zaktualizował sterowniki do drukarki, readera i wszystko sumienie posprawdzał. Rzucił okiem czy Windows Update nie ma nic do powiedzenia i rozejrzał się czy komputer ma się dobrze. Daj mu piątkę z plusem powiecie... Nie, nie mogę. Jest jedna rzecz, która mocno w nim wadzi. To kontakt z klientem. Tak totalnie słaby jak obecna forma naszej kadry skoczków narciarskich. Ani be, ani me, dzień dobry na siłę...
Nie wymagałem od Niego takiej otwartości żeby potrafił wejść do biura i zaprosić wszystkie pracujące tam kobiety na gorąca randkę. Ale wypadałoby umieć wypytać co się stało i kiedy tak się dzieje. Zamiast jego zrobiłem to ja, mnie do mówienia namawiać nie trzeba. Aczkolwiek na gorące randki zapraszać nie zamierzam. Jednak przez gorące randki możemy płynnie przejść do kandydatki numer dwa. Naprawdę sympatyczna kobieta, co ona tu w ogóle robi? Tak zmierzamy do kolejnej interwencji, a ja się zastanawiam, nieustannie się zastanawiam. A za drzwiami problem, który trzeba szybko rozwiązać. W małej firmie wszystkie komputery nie mają Internetu, a dwa dodatkowo nie mają dostępu do sieci wewnętrznej... Konkretniej do dysków sieciowych. Pani została powalona. Oprócz zastanowienia co ona tu robi zacząłem zastanawiać się czy nie ucieknie.
"Poproszę o następny zestaw pytań". Doleciało do moich uszu z ust kobiety... Dobra to druga szansa. Dariusz ma jeszcze komputer, który trochę się wlecze i wyskakują mu reklamy przy przeglądaniu Internetu. Co Pani na to? Drugie poddanie... No kaman kobieto. Spróbuj chociaż. W cv i liście motywacyjnym lepiej to wyglądało... Nie spróbowała. Zatem wkroczyłem do walki. Komputer Dariusza klepnąłem na szybko. Po kablu jak po nitce do kłębka dotarłem do dwóch switchy, to Wy. Tak to Wy. Wyglądały tak mocno średnio. I jeden na pewno nie działał-co było widać po braku światełek. Zamieniłem dwa, na jeden nowy i w tym momencie problemy z Internetem i siecią przestały istnieć. Zaraz wyjdzie, że dyskryminuje kobiety albo jestem jakiś nie miły i przeciwko kobietom w IT. U Shakiego się udało, u mnie nie. Zatem wychodzi, że na dobrych programach jest równowaga. Zanim zostanę obrzucony przez kobiety pozwolę sobie dodać, iż inaczej bym oceniał tą kobietę gdyby... Założyła większy dekolt? Nie. Żartuje. Taki trochę żarcik w stylu niekrytego. Oceniałbym ją inaczej gdyby podjęła jakiekolwiek próby.
Pomyślicie, że przez ten żarcik o biuście to ja będę niekryty u mojej drugiej połówki. Ale mam co najmniej dwa powody, że nie. Po pierwsze Moja to diament, a po drugie nie czyta mojego bloga... A właśnie! Jak już jesteśmy przy nieczytaniu: Pan umięśniony nie czyta maili. Tak właśnie próbowałem się z nim umówić. Nie udało się. Ale ostatecznie jakoś go złapałem i pojechaliśmy na walkę. Jego zadaniem było zarobienie kilku wtyczek, gniazdek Lan i dwóch gniazdek z prądem.
I nie dość, że zrobił to w piorunującym tempie, to jestem pewien, że lepiej ode mnie. Na 15 wtyczek, z 5 gniazdek sieciowych i tych na 230V wszystko poszło mu perfekcyjnie. Nie sądziłem, że będę mógł się poczuć jak majster w firmie budowlanej. Młody robi, a ja patrzę. Czy on był młodszy? Nie do końca, kilka lat starszy ode mnie. Naprawdę w porządku gościu, znający się na rzeczy. Celujący dla Niego.
A propos starszych ode mnie... Weźmy na widelec ostatniego kandydata. Nie wiedział czy przyjdzie, a że poprzedni kandydat był w tym samym dniu to postanowiłem go jeszcze wykorzystać. Wiedziałem co mnie czeka... Sala komputerowa. 16 takich samych jednostek. Trzeba było wnieść je z parteru na trzecie piętro, podłączyć, zainstalować system, jakieś programy i zabezpieczyć tak, aby gimnazjaliści dłużej się męczyli z przejęciem władzy w sali.
Obraz dysku, odpowiednia organizacja pracy i w dwa dni wszystko było perfekt. Ten starszy wytrzymał tylko pół drugiego dnia i powiedział, że sobie idzie. Chyba dostał inną pracę, a tą traktował jako plan awaryjny. Zatem finał stał się jasny… Tak. Pan umięśniony pracuje do dzisiaj. A w ramach marginesu mogę powiedzieć, że siłownia i zdrowy tryb życia to jego druga pasja po komputerach, nigdy nikogo nie zabił. Chociaż na początku sprawia inne wrażenie. Niech mu będzie jak najlepiej. Cóż interwencja zakończona. Kandydat wybrany.
Uderz do jednoosobowej redakcji Pani Krysi na PW: [klik]
Lub napisz oficjalnie w komentarzach.