Od „nieHackera" do admina?
01.04.2016 | aktual.: 04.04.2016 11:27
Kiedy na początku lat 90 zaczynałem moją przygodę z „komputerami”, większość energii poświęcałem najpierw na dostrajanie głowicy w moim magnetofonie do C64 , a potem na walkę z kickstartami w mojej Amidze 600 ( do dziś płaczę że nie udało mi się odpalić Robocopa 3 który biegał na A500 bez problemu ?..) Potem przyszedł PC, a wraz z nim Internet, wolny, modemowy i drogi. Co robiłem w necie ?– ściągałem zdjęcia tornad i oczywiście porno – nie pytajcie dlaczego akurat w takim połączeniu . Jednak kiedyś, wpadł mi w ręce film „Gry wojenne” i to był przełom, chciałem być HAKEREM. Panujący wtedy Windows 95 dawał ogromne pole manewru, od prostego ubicia nuke-pingiem do kontroli za pomocą Netbusa itp. Mimo że akcja pt. „ustawiamy zdalnie w drugiej pracowni informatycznej wielkie kuta..y na tapecie” była może śmieszna i głośna – ktoś za to beknął, to jednak nie było to, to, czego oczekiwałem. Na szczęście zaczęły się pojawiać serwisy o tej tematyce jak hacking.pl ( z tamtych lat) itp. Wszystkie pełne testowych faq i wszystkie rozpoczynające się od „Linux – jedyny prawdziwy 32 bitowy system wolnych ludzi”. Pierwsze distro które odważyłem się zainstalować był to RedHat 5.0 Hurricane i mimo że X windows wieszał mi się co jakieś 10 minut – to jednak byłem dumny bo… działał modem ! , dźwięk nie działał – jeb.ć to przecież pornosy były na, vhs, a muzyka w radiomagnetofonie, nie działała drukarka – po co.
Zaczarował mnie ten świat, był taki moment że miałem w pokoju pół budki telefonicznej, pełno wykradzionych numerów kart Callback ( kto pamięta ?) i nadrukowane faq z komendami basha, kodami exploitów, książkami o administracji i programowaniu, zamiast krzeseł stosy „księgi eksperta”. Z za okna przez cały blok szła skrętka do kumpla z górnego piętra :‑) (Kuba pozdro) . Mało się spało i dużo czytało. Całe środowisko sieciowe raczkowało, ludzi wrzucali strony na ftp za pomocą frontpage , na darmowe konta, nie było systemów wymuszania złożoności haseł , często by utrafić hasło wystarczał godzina lub dwie strzelania, przejmowanie konto pocztowych na pocztafm czy w Onecie było jak zabieranie dziecku cukierka – dużo, dużo dobrej zabawy. Mimo że bardzo chciałem być „hakerem” nadal „nic nie zrobiłem” mityczne „włamanie” stawało się obsesją.. Oczywiście były mniej błyskotliwe akcje jak podmiana ogłoszenia na stronie jednej z parafii i umieszczenie tekstu o tym że „Bliscy są proszeni o przeniesienie grobów do 20 września bo na tym terenie powstanie kort tenisowy” lub przejęcie konta mailowego jednego z „wodociągów” i przesłanie informacji do pewnej spółdzielni że „W dniu tym i tym nie będzie wody , osoby chętne mają się stawić o godzinie 16:00 z wiaderkami i parasolkami…”- oni to skopiowali, wydrukowali i rozwiesili na klatkach w blokach… widok 50 osób z parasolkami i wiaderkami – bezcenny.
Z perspektywy czasu, wiem niestety lub stety co „zawiodło” – po prostu w tamtym czasie jeszcze nie pracowałem, skąd mogłem wiedzieć jakie systemy pracują w firmach , jak to jest zorganizowane, jak wygląda duża sieć, wewnętrzne serwery, procedury, zależności itp. Dziś można odpalić sobie VirtualBoxa i postawić trzy serwery , 5 stacji roboczych i się bawić , kiedyś trzy serwery to 3 PC‑ty na biurku , wszystko świszcze , grzeje itp. Laboratorium wymagało ofiary, a pora „spać” nieodłącznie kojarzyła mi się z charakterystycznym „pyknięciem” rozłączania połączenia modemu US Robotics 56k
W 2001 roku na moim PC zagościł Windows 2000 i OpenBSD, a ja rok później poszedłem do pierwszej pracy i… cdn