[vmworld] Hands on Labs, a raczej Hands on Servers
12.10.2010 21:02
Najbardziej imponująca rzecz dzisiejszego dnia vmworld to bez dwóch zdań laboratorium, gdzie na 240 stacjach klienckich uczestnicy uczestnicy konferencji mogą przetestować rozwiązania VMware w praktyce. Organizatorzy przygotowali trzydzieści scenariuszy, które pozwalają samemu - z pomocą krok po kroku - zainstalować w labie vSphere, skonfigurować vShield czy zbudować klaster HA.
Imponujące dlatego, że stacje robocze są tzw. zero-klientami, czyli terminalami posiadającymi praktycznie tylko ekran (a nawet dwa), mysz, klawiaturę i kartę sieciową. Końcówki te umożliwiają użytkownikom dostęp do pracujących zdalnie w chmurze maszyn wirtualnych skonfigurowanych wcześniej tak, by umożliwić przećwiczenie konkretnego scenariusza - np. naprawę popsutej specjalnie konfiguracji vSphere. Niektóre, bardziej skomplikowane scenariusze zakładają dostarczenie do końcówki użytkownika nie jednej, a nawet kilkunastu maszyn wirtualnych. Słowem siadamy przed monitorem, logujemy się i po chwili do naszej dyspozycji oddana zostaje mała chmura z wieloma serwerami, które możemy sobie dowolnie popsuć. Co ważne, nie jest to żadna symulacja, a realne zasoby (maszyny wirtualne z przydzielonymi procesorami, pamięcią, przestrzenią dyskową itd.) alokowane dynamicznie w centrum danych w Miami na Florydzie (!) i "odbierane" przez dwa stumegabitowe łącza podpięte do centrum konferencyjnego. Dla pewności i niezawodności, dostarczaniem maszyn wirtualnych fizycznie zajmują się serwery nie tylko w Miami, ale również w Ashburn w Virginii. VMware ubezpieczył się także na wypadek awarii łącz i przywiózł kilka szaf rakowych z serwerami do Kopenhagi - póki co, nie musiały być użyte. Swoją drogą, opóźnienie z Miami do Kopenhagi jest rzędu 140 ms, natomiast z Ashburn nieco ponad 200 ms - zupełnie tego nie widać, a niektóre ze scenariuszy mają dynamiczną grafikę (np. wykresy czy animacje w narzędziach administracyjnych).
Trochę cyferek, które robią wrażenie - infrastruktura spinająca stacje robocze to 10GbE, całość podłączona ze światem przez dwa niezależne, stumegabitowe łącza MPLS (od tutejszych operatorów Terremark i Verizon), które przy sporej frekwencji na sali nie wysycają się więcej, niż w 30%. W Miami i Ashburn do dyspozycji tych 240 stacji klienckich w Kopenhadze są 352 serwery, 736 procesorów z łącznie 3072 rdzeniami, 329 TB przestrzeni dyskowej i 14,6 TB pamięci RAM. Ręka mięknie, kiedy sięga się po myszkę ;) tym bardziej, że przygotowanie po stronie serwerów w Miami i dostarczenie do dyspozycji użytkownika w Kopenhadze laboratoryjnej infrastruktury złożonej z kilku serwerów, baz danych i aplikacji trwa nie dłużej, niż kilka minut. Faktycznie zasoby alokowane są nawet z wyprzedzeniem na podstawie zainteresowania uczestników konferencji danymi tematami i użytkownik ma wrażenie, że dzieje się to od ręki - wierzcie, robi wrażenie. Infrastruktura dostarcza do użytkowników i uruchamia do 2000 maszyn wirtualnych na godzinę (organizatorzy szacują, że w ciągu konferencji centra w Miami i Ashburn dostarczą ich łącznie 46 tys.). Jakby powiedział Paweł Zakrzewski - "dla mnie bomba" ;)