Lioncast LM20 — gaming maus
19.07.2018 | aktual.: 20.07.2018 19:57
Na początku przyznam, że o marce Lioncast nie słyszałem dużo. Trudno szukać jakichś konkretów o niej w Internecie. Maks co znalazłem to data założenia firmy (2008) i że jej siedziba znajduje się w stolicy Niemiec. Ta niewiedza oczywiście podsycała moją ciekawość, aby przyjrzeć się co “niemieccy inżynierowie” potrafią zaoferować graczom. Lioncast w swoim kraju posiada dość dużą konkurencję w postaci firmy z dzikim kotem w logo. Jednak to może być dobrym motorem do rywalizacji.
Przy okazji mojej małej akcji testowania sprzętu dla graczy, wpadła do mnie mysz LM20 od Lioncast. Jak widać po pudełku, jej droga nie była usłana różami. Całe szczęście środek był nietknięty.
O bryle LM20 można powiedzieć tyle, że jest klasyczna (rozmiar 121 × 81 × 41 mm). Producent w tej sprawie postawił na sprawdzony profil dla praworęcznego gracza, który preferuje chwyt Palm lub Claw Grip.
Szaleństwo zaczyna dopiero w rozmieszczeniu dodatkowych przycisków, łącznie jest 12 - w tym jeden ukryty na spodzie gryzonia. Ich układ miał wpływ na szerokość dwóch głównych klawiszy (LPM i PPM).
Prawy jest węższy, a lewy dodatkowo posiada wycięcie na jeden z dodatkowych przycisków. Rolka jest cicha z bardzo delikatnym przeskokiem. Przed nią producent umieścił kolejny dodatkowy klawisz i trzy następne za nią. Choć mam długie palce to wciskanie ich nie należy do najwygodniejszych czynności. Producent nie pochwalił się jakie przełączniki zostały użyte.
Miejsce na kciuk jest wgłębione. Posiada gumowo-chropowatą wyściółkę, która w moim egzemplarzu jest nierówno docięta. Wyżej znajdują się kolejne trzy przyciski, z których środkowy ma inną fakturę, to pomaga w bezwzrokowym ich rozpoznaniu.
Górna część konstrukcji gdzie spoczywa dłoń i palce jest delikatnie gumowana, boki to czysty lśniący (zbierający odciski) plastik. Łopatka lewego przycisku myszy jest delikatnie podniesiona, co powoduje dodatkowe “klekotanie”, gdy kładziemy na niej palec. Wydaje mi się, że jest błąd montażowy mojego egzemplarza.
Po lewej stronie na krawędzi LM20 znajdują się cztery diody informujące o aktualnym ustawieniu DPI. Logo jest podświetlane. W dedykowanej aplikacji mamy wybór koloru z całej palety RGB i trybu migotania.
Zerkając na spód, możemy znaleźć ostatni przycisk (przełączania profili), ujście dla sensora Avago, trzy teflonowe ślizgacze i pokrywę dla odważników. Tak! W Lioncast LM20 możemy dostosować ciężar gryzonia pod siebie. Mamy do wykorzystania 8 obciążników po 2,4g każdy. Waga może oscylować od 102,8 g do 122 g z kompletem odważników.
Mysz posiada materiałowy oplot kabla, który jest dość sztywny. LM20 z komputerem łączy się za pomocą USB 2.0 z pozłacaną końcówką.
Pomimo tych dwóch małych wad, to gryzoń jest wykonany/spasowany dość dobrze. Łączenia są ciasne i nic nie trzeszczy, pod dużym naciskiem.
Nie ma co ukrywać, że jedną z najważniejszych cech, na którą zwracają gracze to sensor. Ten zainstalowany w Lioncast LM20 to laserowy Avago 9800. Nie jest to zły czujnik, jest dość precyzyjny, ale posiada lekką akcelerację i smoothing. LOD to mniej więcej 1,2 mm (jedna CD). Dlatego odradzam go do w grach FPS, ale swobodnie polecić go mogę w strategiach, czy RPG. Avago 9800 daje możliwość ustawienia DPI do 16400. Jednak od połowy tej wartości zaczyna się interpolacja, czyli do 8200 mamy natywne wartości.
Oprogramowanie
W zestawie z myszką LM20 możemy znaleźć małą płytkę z oprogramowaniem. Jest to dość niecodzienny widok. Ja, tak czy siak, musiałem pobrać soft ze strony producenta, ponieważ nie mam już napędu w swoim komputerze. Oprogramowanie jest bardzo proste. Podzielone na cztery kategorie, z czego tylko trzy są wartościowe.
W pierwszej zakładce przypiszemy funkcje poszczególnych klawiszy, w łączeń ze stworzonymi makrami. Dodatkowo mamy możliwość skonfigurowania przyspieszenia, szybkości wskaźnika i rolki, a także częstotliwość raportowania (polling rate).
Sekcja DPI jest odpowiedzialna za określenie 5 pięciu stopni DPI dla naszej myszki. Co ważne możemy zadeklarować je z krokiem co 200 jednostek. Dodatkowo Oś X i Y nie muszą być ze sobą sprzężone!
Light - w tej części oprogramowania możemy wybrać kolor, intensywność i efekt podświetlenia logo producenta umieszczonego na grzbiecie.
Wszystkie ustawienia możemy zapisać w pięciu niezależnych profilach, które przechowywane są w pamięci myszki. Przełączać się możemy między nimi — wciskając klawisz na spodzie.
Wnioski
LM20 to dobra propozycja dla graczy. Wykonanie i jego jakość jest na dobrym poziomie. Sensor Avago sprawdza się i w ogólnej ocenie nie powinniśmy być zawiedzeni. Jeśli gramy w tytuły gdzie precyzja gra mniejszą rolę niż refleks. Bryła myszy jest przyjemna i dobrze wyprofilowana, choć niektórych może denerwować fakt mocno rozsianych przycisków. Producent zapewnił okienko w kartoniku, które daje nam możliwość przymiarki gryzonia do dłoni.
Mysz Lioncast LM20 ma wiele zalet i kilka wad, więc jej cena — nie więcej niż 140zł jest jak najbardziej uczciwa. Po spędzonym czasie z tą marką budzi się we mnie przekonanie, że jest to odpowiednik naszego polskiego Genesis, ale po drugiej stronie Odry.