MacBook Pro z 16‑calowym ekranem zapowiada się wyjątkowo drogo. Ale czy kogoś to dziwi?
O tym, że Apple lubi zaszaleć z cenami, nikogo przekonywać nie trzeba. I nie chodzi tu o jednostkowe ekscesy jak słynna podstawka pod monitor za 999 dol., ale całokształt działalności firmy z Cupertino. Z najświeższych doniesień wynika, że nadchodzący MacBook Pro z 16-calowym ekranem nie będzie stanowić wyjątku. Wprost przeciwnie – jeszcze wywinduje poprzeczkę.
Jak wynika z raportu "Economic Daily News", za podstawową wersję MBP 16 przedsiębiorstwo Tima Cooka może zawołać nawet 3 tys. dol. W Polsce mogłoby to oznaczać nawet 15 tys. zł. Ponoć wynika to z pozycjonowania produktu, który ma zająć miejsce pomiędzy iMakiem a Makiem Pro.
Zdaniem dziennikarzy, Apple będzie promować nowego MacBooka Pro jako pełnoprawny zamiennik komputera stacjonarnego, zdolny na dodatek pełnić rolę stacji roboczej. Niemniej dokładne specyfikacje znane nie są. Mówi się tylko o matrycy LCD o rozdzielczości 3072 x 1920 pikseli (16 do 10) i "wysokiej wydajności". Przy czym ekran niemalże na pewno nie zaoferuje funkcji dotyku. Apple już wcześniej mówiło, że nie jest tym zainteresowane w kontekście laptopów.
Ponadto, według doniesień, MacBook Pro 16 stanie się swoistym poligonem doświadczalnym dla przyszłych rozwiązań w komputerach marki Apple. Tu z kolei wymienia się porzucenie wadliwej klawiatury motylkowej na rzecz autorskiej wariacji na temat mechanizmu nożycowego.
Kiedy premiera? Rzekomo już w październiku 2019 roku, na specjalnie zorganizowanym w tym właśnie celu wydarzeniu. Z pompą godną topowego produktu Apple'a – można by rzec. A wysoka cena chyba tym bardziej nie powinna dziwić. Chętni na 16-calowego MBP i tak się znajdą.