PowerWalker VI 850 LCD – tani zasilacz awaryjny do domu
Awaria zasilania to częsty powód utraty danych, z którymi aktualnie pracujemy. Co prawda w dzisiejszych czasach nie doświadczymy czwartego stopnia zasilania i planowych odłączeń prądu, jednak sporadycznie zdarzają się chwilowe braki w dostawie. Jak się zabezpieczyć na taką ewentualność? Najlepiej zapisać pracę przed awarią i spokojnie wyłączyć komputer :) Niestety nie zawsze uda nam się trafić w odpowiednim czasie, a po utracie danych to nas może trafić… ale szlag. Na tę dość rzadką przypadłość istnieje jednak remedium. Wystarczy nam zasilacz awaryjny potocznie zwany „u-pe-esem” (UPS – ang: Uninterruptible Power Supply). Jeden z przedstawicieli marki PowerWalker trafił do naszej redakcji aby podtrzymywać napięcie w komputerze grafika i w redakcyjnym laptopie. Oto krótka recenzja zasilacza awaryjnego PowerWalker VI 850 LCD.
Wygląd zewnętrzny raczej nie powala swą atrakcyjnością. Typowa klockowa budowa o wymiarach 287x100x142 mm i wadze blisko 5 kg. Prawie w całości wykonany z czarnego, matowego plastiku. Prawie, ponieważ przedni panel jak na nowoczesną modę został wykończony połyskliwym plastikiem, na którym widać wszelkie odbicia palców. Najbardziej widoczne są one w okolicach włącznika zasilania, to oczywiste, wszak jakoś włączyć zasilacz trzeba. Na całe szczęście urządzenie nie jest zazwyczaj wystawiane w centralnym miejscu na widoku i jego wygląd nie jest sprawą kluczową. Na przednim panelu poza włącznikiem znajdziemy jeszcze praktyczny wyświetlacz LCD. W prostej i czytelnej formie dowiemy się z niego o parametrach pracy urządzenia. Na tylnym panelu znajdziemy dwa gniazda zasilania (możemy zasilać jednocześnie dwa urządzenia np. komputer i monitor), dwa gniazda RJ-11 wejście i wyjście (możemy zabezpieczyć przed przepięciem linię telefoniczną) oraz przycisk reset. Znalazło się tam też miejsce na gniazdo USB, za pomocą którego możemy monitorować stan akumulatora z poziomu komputera i odpowiedniej aplikacji. Na uwagę zasługuje zastosowanie zwykłych gniazd zasilania (najczęściej w tanich konstrukcjach znajdziemy gniazda komputerowe i tym samym do poprawnego podłączenia monitora czy komputera potrzebujemy dwa przedłużacze zasilania, które to trzeba dokupić oddzielnie). Dzięki temu zabiegowi do UPSa podepniemy też inne urządzenia niekoniecznie związane ze światem IT, a które wymagają ciągłego zasilania. Ot choćby układy sterujące centralnym ogrzewaniem czy kasy fiskalne. Bardzo praktyczne rozwiązanie.
Moc znamionowa UPSa to 480 Watów. Według producenta czas podtrzymania średniego zestawu komputerowego z monitorem LCD 17" powinien oscylować w granicach 15 minut. Podany czas wydawał mi się zbyt długi i potraktowałem to jako chwyt marketingowy. Do UPSa podpiąłem komputer grafika z dość mocną konfiguracją (Intel Core i5, 10 GB RAM, Radeon HD 7750, dysk 1 TB Samsung, zasilacz Sapphire 625 Watów) i do tego monitor Eizo FlexScan SX2262W. Szczerze się zdziwiłem, kiedy całkowite rozładowanie zasilacza nastąpiło właśnie gdzieś w okolicach pełnego kwadransa. Byłem święcie przekonany, że nie zdążę pozamykać wszystkich otwartych projektów w Photoshopie. Pozytywnie zaskoczony rozpocząłem proces ponownego ładowania akumulatorów w zasilaczu. To może być jedyny minus tego urządzenia. Pełne ładowanie akumulatorów zajęło aż ponad 5 godzin! Przyznacie, że to sporo. Postanowiłem jeszcze sprawdzić jak zasilacz poradzi sobie z podtrzymaniem zasilania notebooka. Choć takie zestawienie może niektórych rozśmieszyć, warto wiedzieć na co możemy liczyć, gdy na ten przykład nasza bateria w laptopie niedomaga. Na stół testowy poszedł mój Lenowo W510, który może się pochwalić dość solidną konfiguracją (i7, 6GB RAM, NVIDIA Quadro FX880 i dysk SSD). Zapuściłem Starcrafta II aby komponenty się nie nudziły i odpiąłem UPS od gniazdka. Zasilacz rozładował się dokładnie po 27 minutach. Moim zdaniem to wynik bardzo dobry.
Kupując UPS PowerWalker razem z nim otrzymamy oprogramowanie do monitorowania i zarządzania zasilaczem. Jest to uniwersalny ViewPower, którym możemy zarządzać zasilaczami nie tylko tej marki. Oprogramowanie jest dostępne dla kilkunastu platform, w tym naturalnie Windows, kilka odmian Linuksa, a nawet Mac OS czy Solaris. Oprogramowanie nie jest może bardzo zaawansowane, do tego służy wersja ViewPower PRO, jednak do domu w zupełności wystarczy. Po podłączeniu do komputera mamy możliwość monitorowania stanu naszego zasilacza awaryjnego. Możemy przeglądać wszelkie zdarzenia, które miały miejsce podczas naszej nieobecności. Za programem przemawia prostota obsługi i dość szerokie możliwości. Na pochwałę zasługuje polska wersja językowa.
Spędziłem z tym urządzeniem dość długi okres czasu, ze swojej podstawowej funkcji wywiązał się wyśmienicie. Przełączanie się na zasilanie akumulatorowe było oczywiście niewidoczne dla podłączonego sprzętu, jedynie obrazek na ekranie LCD informował o nowym statusie i sygnał dźwiękowy wydobywający się co jakiś czas z wnętrza zasilacza. Z pewnością wielu z Was stwierdzi, że UPS do domu to przerost formy nad treścią, jednak jeśli komputer wykorzystujemy nieco poważniej niż tylko do grania, to z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że to potrzebne urządzenie. Wystarczy, że przyda się dosłownie tylko raz i może nam uratować kilka godzin pracy. Ostatni duży plus jaki warto dać produktowi PowerWalker należy się za cenę. W tej chwili opisywany model można nabyć za niecałe 240 złotych. Cena wydaje się wręcz banalna w porównaniu do tego co otrzymujemy.