Razer Hydra — namiastka wirtualnej rzeczywistości w dłoniach gracza
Odkąd Nintendo z konsolą Wii pokazało, że kontrolery z czujnikami ruchu mogą o dziwo przynieść naprawdę sporo frajdy, swoje rozwiązania w temacie rozgrywki nazwijmy to „machanej” zaprezentowali szybko inni ważni gracze na rynku. Sony zainwestowało w rozwój manipulatora Move z kolorową, świecącą końcówką, który wspomagany jest przez kamerkę, Microsoft poszedł w stronę sensora wyłapującego głębię sceny z Kinectem i sterowania w grach całym ciałem, a komputerowcy dostali... Cóż, rozwiązań mniej lub bardziej udanych było kilka, jeśli jednak postanowicie poszperać w sklepach, najszybciej pewnie traficie na zestaw o chwytliwej nazwie Hydra od znanego producenta akcesoriów Razer. Przyjrzeliśmy się bliżej tej ciekawej propozycji.
Co jak co, ale produktów firmy nie da się pomylić z żadnymi innymi, a to z uwagi na twarde trzymanie się pewnej stylistyki pudełek. W przypadku Hydry też dominuje czerń plus zieleń, zza plastikowej szybki od razu widać, na czym za moment położymy swoje łapki, pudło jest dokładnie opisane, no i rzecz jasna dostrzega się wężowate logo Razera — tak, to na pewno wysokiej jakości urządzenie. W środku do tego certyfikat i charakterystyczne kartonowe wkładki. Chociaż powiem szczerze, że przyzwyczajony do bezstresowego korzystania z poprzednich propozycji Amerykanów, z początku przeżyłem niemniej rozczarowanie — dostarczony do testów sprzęt zwyczajnie odmawiał coś posłuszeństwa. Czułem się trochę w grach jak psiak próbujący złapać świetlnego „zajączka”, stanowiącego zwinne odbicie słońca w lusterku wrednego zgrywusa...
Przede wszystkim należy wyjaśnić zasadę działania zestawu. Żadnych kamer. Dwa identyczne, wyprofilowane kontrolery podpinamy kabelkiem do stacji głównej z futurystyczną kulą (świecącą na zielono), a tę pod port USB w komputerze. Wszystko. Windows instaluje urządzenie bez problemu. Stacja zaczyna generować pole magnetyczne o niskim natężeniu, w ramach którego z olbrzymią dokładnością , a przy tym z praktycznie zerowym opóźnieniem, identyfikowane są ruchy obu manipulatorów. Przyzwyczajony do wygodnego grania w fotelu, podłączyłem naturalnie z początku laptopa do telewizora w salonie. Z uwagi na niezbyt długie kable Hydry musiałem pokombinować z rozstawem całości, ale udało się wypracować komfortowy kompromis. Niestety celownik w dołączanej do zestawu specjalnej wersji gry Portal 2 skakał na wszystkie strony. Sytuacji na oko winne były inne sprzęty w pokoju. Zacząłem rzecz jasna szukać rozwiązania.
Na oficjalnym forum Razera można się przestraszyć nagromadzenia zgłoszeń z kłopotami – na pracę zestawu wpływać okazuje się mogą najróżniejsze rzeczy. Głośniki to oczywisty winowajca, zwłaszcza te duże, ale pisze się o wariowaniu Hydry z powodu pracy laptopa na zasilaczu, nie tylko samej baterii, czy nawet zaburzeniach wywoływanych przez... pulsującą zielonym światłem bazę z kulą. O fabrycznym uszkodzeniu sprzętu nie wspominając. Ostatecznie zabrałem komputer pod pachę i wraz z manipulatorami zabunkrowałem się w pomieszczeniu bez jakiejkolwiek elektroniki. Problemy jak ręką odjął. Choć nie do końca, bo ruch w lewo odbierało jako w prawo oraz odwrotnie. Ustawienie stacji głównej poprawne, logo producenta z przodu, kabelki z tyłu, powinno więc działać... Cóż, nie kombinowałem już zbytnio. Ot, odwróciłem bazę logiem do tyłu.
Trudno opisać wrażenia z grania w Portal 2 z użyciem Hydry. Niby odczucia podobne do korzystania z Move, bo lewa ręka skupia się na chodzeniu gałką analogową, prawa zaś wpływa na kierunek widzenia, ale to nie to samo. Najdrobniejsze wygięcie dłoni jest misternie odczytywane, a dorzucone funkcje takie jak przesuwanie obiektów w głąb ekranu, obracanie portali, możliwość rozciągania przedmiotów, czy po prostu samo „naturalne” wskazywanie — tego trzeba spróbować. Szkoda, że niewiele jest tytułów zrobionych z myślą o rozwiązaniu Razera, bo chociaż gier obsługiwanych przez Hydrę mamy całą masę (dzięki oprogramowaniu MotionCreator 2 oraz profilom sterowania tworzonym dla najnowszych produkcji przez grono zapaleńców), to jednak czuć, że to w większości raptem „przepisanie” myszy. Jako ciekawostkę podam, iż fanom emulatorów udało się wykorzystać kontrolery z powodzeniem przy „udawaniu” Wii. Ja jeszcze ufniej spojrzałem teraz w kierunku przyszłości i sukcesu projektu Oculus Rift...
Razer Hydra to interesująca zabawka, aczkolwiek w cenie blisko 300 złotych zdecydowanie nie dla każdego. Komputerowego gryzonia w produkcjach FPP na pewno nie zastąpi, jeżeli myślimy poważnie o rywalizacji w sieci, a do pewnych gier (jak strategie) się zwyczajnie nie nadaje. Sprzęt ma niemniej wyczuwalnie potencjał i można się w nim nieoczekiwanie zakochać. Kontrolery na uwięzi absolutnie nie wadzą, kabelki nie skręcają się, a manipulatory zasilane z bazy są lekkie, więc nie męczą tak dłoni, jak rozwiązania w zbudowanymi akumulatorkami. Dokładność realizacji intencji gracza już wychwalałem. Oprogramowanie pozwala na dowolne przypisywanie funkcji do przycisków (po siedem na kontroler plus gałka), a także daleko idącą zabawę z ustawieniem czułości ruchu. Fajny gadżet, który powinien rozwinąć skrzydła. Tylko czy jeszcze rozwinie?