Support? Halo, odbiur! Przygody z supportem X‑Komu, Nokii, Orange i... Haylou
W życiu kiedyś przychodzi czas na zmiany. Tak też było z moją Motorolą Moto E LTE drugiej generacji. Mimo, że to był mój pierwszy smartfon i to w dodatku z low‑endu, to byłem z niego bardzo zadowolony przez około 5 lat. Czterordzeniowy Snapdragon 410, całkiem-w-porządku-jak-na-ten-budżet aparat i nowy Android, a później także wiele custom romów. Czasy jednak się zmieniają, telefon się zestarzał, więc postanowiłem wziąć Nokię 4.2 (ważne: w odcieniu N I E B I E S K I M) z 3GB RAMu na pokładzie i ośmiordzeniowym "Snapem" 439. Za całkiem podobną kwotę.
Witaj? Chcesz jakieś nowe aplikacje?
Telefon zamówiony z Allegro X‑Kom przyszedł bardzo szybko (bo Paczkomat). W domu na spokojnie rozpakowałem telefon i odpaliłem proces aktualizacji do Androida 10. Po jakimś czasie telefon przywitał mnie prośbą o... akceptację regulaminu! Nie, nie tego od Google. Próbowałem przescrollować na szybko co to za ustrojstwo i kto za to odpowiada, jednak natrafiłem tylko na jakąś izraelską firmę. Dziwne. Z ekranu nie mogłem jednak wyjść, nie dało się cofnąć ani przejść do ekranu głównego. Musiałem więc zaakceptować regulamin, po czym zostały mi zaserwowane "rekomendowane aplikacje". Odznaczyłem co się dało i przeszedłem dalej. Udało mi się w końcu dobić do ekranu głównego i pozostało mi tylko cieszyć się telefonem.
No dobra, ale co to beło?
Z tyłu głowy jednak została mi ta informacja, że na telefonie mam jakiś syf. Telefonie, który ma CZYSTEGO Androida w ramach programu Android One. Przejrzałem listę aplikacji. Co to było? Otóż to:
Aplikacje (o dziwo od Orange) oczywiście od razu wyłączyłem i usunąłem ich dane. Próbując odinstalować (bez skutku, no chyba że komunikat "Niezainstalowana dla tego użytkownika" kogoś by satysfakcjonował) za pomocą ADB natrafiłem na kolejny pakiet mający w nazwie Orange i OOBE. Ten chyba udało mi się odinstalować.
X-Kom? Halo, odbiur!
Moim pierwszym krokiem było odpytanie sprzedawcy, dlaczego sprzedał mi telefon z Androidem One z bloatwarem od Orange. Esencja odpowiedzi w zasadzie poniżej, aczkolwiek sprawa nie jest jeszcze domknięta, więc może wrócą z czymś sensownym.
Nokia, halo odbiur!
Postanowiłem podrążyć temat osobiście na innych frontach. Na drugim froncie znajduje się support Nokii. Zaskoczyło mnie istnienie polskiego oddziału wsparcia, bo nawet imię konsultantki sugerowało że będę musiał naprodukować się jeszcze raz, tylko po angielsku (albo w jakimś innym języku). Screeny w strzępkach, bo nie myślałem jeszcze żeby wysyłać je gdziekolwiek indziej, niż do kolegi przez Messenger.
Support Nokii później się poddał i odesłał mnie do sprzedawcy i Orange.
Orange, odbiur?
Support Orange również okazał się bezradny. Aczkolwiek nie dziwię się, sprawa jest dość wyjątkowa. Coś w stylu: "Dzień dobry nie jestem waszym klientem a mam wasze apki zainstalowane systemowo prosze mi je usunoooonć!!!!"
No dobrze, ale jak to się stało, że się... zepsuło?
Teorii mam kilka:
- Telefon mógł dostać nie tą aktualizację OTA co trzeba. Kiedyś czytałem o podobnym zdarzeniu, ale nie umiem tego znaleźć.
- Telefon mógł zostać faktycznie kupiony przez Orange, ale jako że się nie sprzedał, to odkupił je X-Kom (teoria mojego kolegi Jakuba K., uzależnionego od grupek technicznych na Facebooku, pozdrawiam).
- To nie są apki Orange, a jakiś spyware wgrany przez kogoś (wątpliwe, wymyśliłem to pisząc ten akapit).
Haylou, ni hao píka?
Z innej beczki: tak się zdarzyło, że lewa słuchawka w moich słuchawkach Bluetooth Haylou GT1 przestała prawidłowo działać. Po prostu zaczęła grać ciszej i ciszej. Tutaj wpływ na decyzję supportu mógł mieć fakt, że Xiaomi i jego podmarka Haylou bardzo pragną zdobyć rynek zachodni, więc idą też na rękę konsumentowi (a nie muszą).
Nawet nie musiałem wysyłać zdjęć ani innych dowodów, że się zepsuło, a obiecali mi, że wyślą nową słuchawkę. Byłem (i nadal jestem) w lekkim szoku, bo nie liczyłem na jakąkolwiek pomoc ze strony sprzedawcy. Co prawda musiałem zapłacić 8zł za przesyłkę, ale udało mi się kuponami zbić kwotę o połowę (magia Aliexpress) i do tego jest to Standard Shipping, więc dostawa w 2 tygodnie. Jak cebula, to pełno gebo. Plus jest jeszcze taki, że przy okazji dobrałem podkładkę pod mysz. I szkło na telefon. I etui.
Trochę też zaszokowało mnie to, że łatwiej i szybciej dogadałem się z sklepem ze wschodu i to w obcym języku, niż z Polakiem-rodakiem, którego firma ma siedzibę w moim mieście. Rozumiem też, że problem jest inny i trudno porównywać uszkodzoną słuchawkę do bloatware średniowiadomego pochodzenia, ale jednak niesmak pozostał.
Zapewne powstanie druga część opowiadania o walkach i ciekawostkach związanych z działami wsparcia. Tylko, że X‑Kom dalej milczy...