Test Asus ROG Zephyrus G14: osiem rdzeni od AMD i RTX 2060 w "czternastce"
Można by rzec, że rynek laptopów premium idzie obecnie dwutorowo. Z jednej strony mamy naprawdę potężne stacje robocze, które siłą rzeczy znaczący mają także gabaryt, z drugiej zaś – smukłe ultrabooki. Najnowsza propozycja Asusa, model ROG Zephyrus G14, to sprzęt, który wchodzi klinem pomiędzy obydwie te kategorie. Jest satysfakcjonująco wydajny, również w zastosowaniach bardziej złożonych jak gry, a przy tym mieści się w aktówce. Złoty środek?
Asus ROG Zephyrus G14 jest takim osiągnięciem inżynierii, które jeszcze w minionym roku mogłoby uchodzić za fantasmagorię. Wykorzystuje bowiem procesor AMD Ryzen 9 4900HS, zaprezentowany oficjalnie w marcu, przez co jest w stanie zaoferować aż 8 wydajnych rdzeni i 16 wątków Zen 2 w formacie kojarzonym dotąd z niskonapięciowymi potworkami. A wszystko również dlatego, że proces litograficzny klasy 7 nm, w którym produkowany jest rzeczony chip, pozwolił upakować tę kanonadę na powierzchni zaledwie 156 mm².
Dla unaocznienia zmian – konkurencyjny Intel Core i7-10750H, który produkowany jest w procesie litograficznym klasy 14 nm++, ma 149 mm², ale tylko 6 rdzeni i 12 wątków. Natomiast 4-rdzeniowy i 8-wątkowy AMD Zen+ Ryzen 7 3700H, 12 nm, to około 210 mm².
Dodajmy do tego również świeżą kartę graficzną Nvidia GeForce RTX 2060 Max-Q, aka RTX 2060 Refresh, cechującą się obniżonym względem pierwowzoru napięciem zasilającym, i oto powstaje właśnie Zephyrus G14. Nazwijmy go umownie ultragamingbookiem.
R9 4900HS oraz RTX 2060 Max-Q
Technicznie rzecz ujmując, Ryzen 9 4900HS to mimo wszystko wariant energooszczędny topowego układu AMD do laptopów, APU Renoir, bo jego budżet energetyczny wynosi 35 W, a deklarowane taktowanie – między 3,0 a 4,3 GHz. Wystarcza to jednak, aby w Zephyrusie zagwarantować 3,7 GHz z ledwie sporadycznymi spadkami. Przy IPC mikroarchitektury Zen 2 i 8 MB L3, efektywnie uzyskujemy mobilny procesor z najwyższej półki.
A na tym nie koniec, gdyż obok ośmiu wspomnianych już kilkukrotnie rdzeni czai się zintegrowany układ graficzny Radeon Vega 8 w architekturze Vega II. To zaś, prócz oszczędności energii w zastosowaniach niewymagających maksymalnej mocy graficznej, przekłada się na zdolność APU do sprzętowego dekodowania 10-bitowych materiałów H.265 HEVC i VP9, czy obsługę DRM w modelu Microsoft PlayReady 3.0.
W przypadku Zephyrusa G14 nowy Ryzen sparowany jest z 16 GB pamięci operacyjnej DDR4-3200 w układzie dwukanałowym, z czego 8 GB jest wlutowane, a kolejnych 8 GB spoczywa w slocie SO-DIMM. Idąc tym tropem, notebook obsłuży maksymalnie 24 GB RAM.
Osobliwym sprzętem jest Nvidia GeForce RTX 2060 Max-Q. Jego specyfikacje, a konkretniej 1920 procesorów CUDA, 120 jednostek teksturujących, 48 rasteryzatorów czy 6 GB pamięci GDDR6 na 192-bitowej magistrali, znamy już doskonale. Niemniej jednak Nvidia poczyniła tutaj nieco gimnastyki z zegarami, by utrzymać budżet energetyczny w granicach 65 W. Realne turbo w grach wynosi około 1470 MHz, czyli podobnie jak w wersji regularnej, ale widocznie wolniejsze są pamięci. Summa summarum przepustowość spadła z 336 GB/s do niespełna 270 GB/s.
Co poza tym? Zephyrus G14 ma dysk półprzewodnikowy Intel 660p 1 TB, niestety – na kościach QLC. Do tego bardzo przyzwoitą sieciówkę Intel AX200 (Wi-Fi 6, 802.11ax) i akumulator 76 Wh. Pracuje pod kontrolą systemu Windows 10 Home. Innej opcji Asus nie przewiduje, również w kwestii sterowników. No i jest też 14-calowa matryca, o której więcej za moment.
Pół biznes, pół gaming
Najpierw skupmy się na Zephyrusie jako całości – a jest się na czym skupiać, gdyż, jak już zdążyłem zaznaczyć, jest to konstrukcja niecodzienna. Uświadamiają o tym same wymiary, które wynoszą 324 x 220 x 17,9 mm, przy masie całkowitej 1,6 kg. Jest to więc komputer nieco większy i cięższy od MacBooka Pro 13 (1,37 kg) czy Surface Laptopa 3 (1,26 kg), ale zarazem bardzo filigranowy na tle typowych przedstawicieli segmentu wysokowydajnego.
Mimo wszystko, pod względem budowy zewnętrznej nawiązuje bardziej do tych pierwszych. Jest wykonany w całości ze stopu magnezu i aluminium i ma pięknie wyfrezowaną pokrywę. Jak chwali się Asus, znajduje się tam dokładnie 6536 otworów perforacyjnych. Wybaczcie, odpuściłem sobie liczenie. Fakt jest natomiast taki, że efekt prezentuje się doprawdy spektakularnie. Zwłaszcza, że można wybrać jedną z dwóch opcji kolorystycznych. O dość intrygujących nazwach, dodam. Mianowicie szarość zaćmienia lub księżycowa biel.
Na niedoróbki nie ma tu miejsca. Zawiasy stawiają optymalny opór i pracują równomiernie, a dzięki przeciągniętej klapie klawiatura rozłożonego Zephyrusa ergonomicznie unosi się ponad powierzchnię blatu w stylu znanym chociażby z ZenBooków. Nic się przesadnie nie ugina ani nie brudzi, przynajmniej w dostarczonej do redakcji, białej wersji. Tak więc, choć afiszowany jako przeznaczony dla graczy, Zephyrus G14 w środowisku roboczym wstydu nie przyniesie.
Balansując między segmentami
Ten specyficzny balans pomiędzy sektorami biznesowym i gaming widać także po panelu wejść-wyjść. Sprawia on wrażenie, jakby chciał zadowolić i jednych, i drugich. Precyzując, znalazły się tam: 2 szt. USB 3.1 Gen 1, 2 szt. USB-C, w tym jedno z DP i Power Delivery, HDMI 2.0, hybrydowe gniazdo słuchawkowo-mikrofonowe i wejście zasilania.
Teraz – Zephyrusa G14 można naładować z USB-C mocą do 65 W, ale nie rozwinie wówczas maksimum swego potencjału. Częstotliwości taktowania w trybie ładowania poprzez USB są takie, jakby laptop pracował na akumulatorze. Chcąc iść na całość, należy wykorzystać dołączony do zestawu zasilacz 180 W z klasyczną wtyczką DC. Lubię to.
Trochę szkoda, że zabrakło miejsca na czytnik kart pamięci, choćby microSD. Cieszy za to możliwość podłączenia dwóch zewnętrznych ekranów 4K60.
Przechodząc do klawiatury i gładzika, obydwa te elementy okazują się z grubsza dobre, choć nie idealne. Klawiatura ma dość wysoki skok, czym przypomina m.in. typowo biznesowe laptopy Della z serii Latitude. Pisze się na niej wygodnie. Minusem są mikroskopijne klawisze strzałek i białe podświetlenie, które momentami zlewa się ze szarawym odcieniem klawiszy. Z kolei gładzik to monolityczna płytka. Ślizg palca jest płynny, a rejestrowanie gestów odbywa się bez problemów. Konsekwentnie jednak będę optował za oddzielnymi przyciskami.
Na zakończenie tego rozdziału – głośniki. Przetworniki są cztery, ale spięte parami w klasyczną konfigurację stereo. Subwoofera nie ma. System ten gra dość głośno i czysto, aczkolwiek ilość basu jest tu mocno umiarkowana. Przy czym Asus chwali się certyfikatem Dolby Atmos i rozbudowanym korektorem programowym. Bez wątpienia nie jest to najlepsze audio, jakie znajdziemy w laptopie dla graczy, ale swoją rolę spełnia w sposób lepszy niż dostateczny.
Wyświetlacz, czyli jedna wielka kontrowersja
Kontrowersje budzi wybór matrycy. Asus zdecydował się na panel IPS o rozdzielczości 2560x1440 pikseli i odświeżaniu 60 Hz, a konkretniej AU Optronics B140QAN02.3.
Kolorymetrycznie to naprawdę porządny kawałek sprzętu. Pokrycie przestrzeni barw sRGB wynosi 94,8 proc., przy całkowitej objętości gamutu na poziomie 101,5 proc. tejże przestrzeni. Średni błąd Delta E to przyzwoite 2,3. Kontrast statyczny sięga niemalże 1500:1, a jasność w centralnym punkcie – 335 cd/m². Na lekkie zaniebieszczenie bieli, 7380 K, można przymknąć oko i skorygować je programowo.
Problem w tym, że zdecydowanie nie jest to ekran pierwszego wyboru dla gracza. Ma wysoką rozdzielczość, z którą RTX 2060 Max-Q nie zawsze radzi sobie w sposób optymalny, a do tego raptem 60-hercowe odświeżanie i żadnej technologii dynamicznej synchronizacji. W intensywnych grach zdarzają się powidoki, co po prostu nie przystoi urządzeniu z logo ROG.
Ryzen jeńców nie bierze
Wydajność. Jak mniemam, ten aspekt zainteresuje najwięcej osób, gdyż, co by nie mówić, Ryzen 9 4900HS jest procesorem, z którym wiązane są spore nadzieje w kwestii postępu w segmencie laptopów. Koniec końców mikroarchitektura Zen 2 zdołała udowodnić, że po latach hegemonii Intela ktoś inny jednak może dojść do głosu.
Nie miałem jeszcze okazji pobawić się żadnym laptopem z 8-rdzeniowym Core i9, ale w redakcji był już 6-rdzeniowy Core i7-10750H, a to właśnie ten układ trafia do sprzętu dla graczy z półki cenowej Zephyrusa G14. I cóż, postawmy sprawę jasno – nie ma po nim czego zbierać.
Zgodnie z moimi słowami ze wstępu, Ryzen 9 4900HS w Zephyrusie G14 trzyma na budziku co najmniej 3,7 GHz. Są co prawda chwilowe spadki do niższych wartości, ale tylko na pojedynczych rdzeniach i zdarzają się raczej sporadycznie. Tymczasem IPC Zen 2 jest nominalnie nieco wyższe niż w przypadku konkurencyjnego Skylake'a. Efekt jest taki, że w niektórych czysto procesorowych próbach, jak chociażby widoczny powyżej Cinebench R20, G14 zostawia konstrukcje na intelu o 1/3 długości za sobą.
I mam tutaj na myśli laptopy dla graczy, a więc wyposażone w układy 45-watowe, a nie niskoprądowe serie "U" czy "Y". Tamte zostałyby niniejszym wprost zmasakrowane.
Jednak wydajność samego procesora to jedno, drugie – karta graficzna RTX 2060 Max-Q i przełożenie tego wszystkiego na gry, które mają być przecież główną domeną Zephyrusa G14. Dyskutowałbym. Widać bowiem jak na dłoni, że obniżona przepustowość pamięci daje się we znaki. Przykładowo, przebiegając przez wymagające bagna w Wiedźminie 3, na ustawieniach maksymalnych w rozdzielczości Full HD, asus generuje średnio 52,4 kl./s. W tym samym scenariuszu na przykład Hyperbook SL504 z Core i7-9750H i pełnym RTX 2060 robi 59,1 kl./s. Podobne relacje utrzymują się w Control, gdzie Max-Q przegrywa stosunkiem 50,4:56,3 kl./s (ust. wysokie).
Próba zabawy w natywnej rozdzielczości matrycy, 1440p, kończy się często sprowadzeniem płynności w okolice 30-paru klatek. Nie oszukujmy się, nie są to wymarzone warunki do gry. Czy jednak Asus mógł zrobić coś lepiej? Nie w tym formacie – już R9 4900HS i RTX 2060 Max-Q właściwie wyczerpują możliwości chłodzenia (a są tam dwa radiatory, każdy ze swoim wentylatorem, i układ rurek cieplnych). Laptop jest słyszalny. Może nie irytujący, ale jednak. Mimo to jego obudowa potrafi rozgrzać się do 53°C, a same komponenty notują wówczas ponad 90°C.
Szczerze wątpię, aby w chwili obecnej w 14-calowym formacie udało się zmieścić cokolwiek ponadto. No chyba, że ktoś zaprojektuje laptop o grubości Encyklopedii PWN – to może.
Czas pracy na akumulatorze
Pojemna bateria 76 Wh i wytwarzany w technologii 7 nm Ryzen wydają się świetnym duetem do zapewnienia długiego czasu pracy w terenie. Nie tylko wydają.
Wyłączając Wi-Fi, przy jasności ustawionej na 50 proc., nie ma najmniejszego problemu, aby pracować z edytorem tekstu co najmniej przez 10 godzin. Filmy na Netfliksie, po włączeniu transmisji bezprzewodowej i podkręceniu jasności do maksimum, udaje się oglądać około 7 godzin. To jednak wciąż wyniki osiągane w trybie iGPU.
Po przełączeniu na RTX 2060 Max-Q, co zrozumiałe, już tak widowiskowo nie jest. Wymagająca gra, nawet z limiterem klatek, rozładuje cały akumulator w mniej niż półtorej godziny.
Osobną kwestią jest, że to dalej wyniki powyżej średniej. Typowo biznesowe ultrabooki, vide MBP13 czy SL3, wytrzymają dłużej. Ale nie przy takiej wydajności.
Asus ROG Zephyrus G14 – Czy warto kupić?
Mówiąc pół żartem, Zephyrus G14 jest poniekąd jak żel pod prysznic "2 w 1". Albo butowrotki. Chodzi o to, że znajdziesz lepsze buty i lepsze wrotki, ale wówczas będą to dwa osobne akcesoria. Analogicznie potrafiłbym wskazać co najmniej kilka ciekawszych ultrabooków biznesowych i laptopów dla graczy, jednak nie w ramach jednego urządzenia.
Jak na swoje rozmiary, laptop Asusa pozytywnie zaskakuje wydajnością, zwłaszcza procesora. Patrząc jednak wyłącznie na gry, jest to jedna z wolniejszych konstrukcji z kartą graficzną RTX 2060. Kultura pracy jest przy tym nie najgorsza, ale tylko w dziedzinie akustyki. Temperatura obudowy przekraczająca 50°C to druga strona medalu.
Dyskusyjny będzie na pewno dobór matrycy. Przypomnę, postawiono na ekran IPS o rozdzielczości 1440p i odświeżaniu 60 Hz, bez dynamicznej synchronizacji. Reprodukcja barw stoi na przyzwoicie wysokim poziomie, ale z punktu widzenia gracza taki wybór nie ma sensu. Wydajność grafiki i tak zmusza do zabawy w Full HD, a zamiast dodatkowych pikseli, większy użytek byłby z podwyższonego odświeżania czy technologii G-Sync.
Trochę paradoksalnie, Zephyrus G14 jest dostępny w wersji z ekranem Full HD 120 Hz, ale Asus pozycjonuje tę wersję niżej, dodatkowo okrawając dysk z 1 TB do 512 GB i stosując procesor Ryzen 7 4800HS (nieco niższe taktowanie i słabsze GPU, Vega 7).
Do urządzeń wprowadzających, głośników czy baterii ciężko mieć jakieś istotne zastrzeżenia. Ba, audio wspiera nawet standard Dolby Atmos i pozytywnie zaskakuje.
Jaki więc z tego wniosek? Jeśli masz do wydania blisko 8 tys. zł, bo tyle kosztuje G14 w recenzowanej wersji, i poszukujesz sprzętu głównie z myślą o grach, to nie tędy droga. Jeśli jednak marzy ci się maszyna przede wszystkim mobilna i masz świadomość idących za tym kompromisów, to zaryzykuję stwierdzenie, że Zephyrus przysporzy ci wiele radości. W kwestii wydajności bije na głowę dostępne dotychczas modele z Core i7 oraz GTX 1650 Max-Q.
- Prawdopodobnie najszybsza "czternastka" na rynku
- Ogólna wydajność procesora
- Wysokiej klasy matryca pod względem reprodukcji barw
- Wygodna klawiatura i precyzyjny gładzik
- Bardzo sensowne głośniki
- Elegancka stylistyka i świetne wykonanie
- USB-C w standardzie USB 3.2 Gen 2
- Ekran Full HD 120 Hz tylko jako opcja, i to w uboższym modelu
- Temperatura obudowy pod dużym obciążeniem
- Stosunek wydajności do ceny (w grach)