Agatha Christie: I Nie Było Już Nikogo

Redakcja

02.05.2007 14:38, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niewiele jest pisarzy, którzy mieli tak wielki wpływ na dzisiejszą kulturę, jak Agatha Christie. Wespół z Arhurem Conanem Doylem w zasadzie stworzyła gatunek powieści detektywistycznej, wytyczając kanony, którymi autorzy podążają do dziś. Najbardziej nowoczesna forma współczesnej rozrywki, czyli gry, nie wiadomo w zasadzie dlaczego niezbyt często wykorzystywała motywy z książek tej wielkiej brytyjskiej pisarki. Może powodem jest fakt, że fabuły pani Christie nadają się tylko do przygodówek, a tych niestety wychodzi w tej chwili jak na lekarstwo? Mimo faktu, że taki rodzaj gier jest już na wymarciu to wciąż ukazują się produkcje „niskobudżetowe” z tego nurtu, chętnie kupowane ze względu na niską cenę.

Taką właśnie grą jest I nie było już nikogo, która bazuje w dużej części na książce Agathy Christie pod tym samym tytułem. Tym, którzy tą świetną powieść czytali spieszę z wyjaśnieniem – fabuła gry nie odzwierciedla książki idealnie, dzięki czemu możemy spodziewać się kilku zaskakujących elementów. Głównym dodatkiem jest chyba postać bohatera, którym będziemy kierować. Narracott ma swój własny interes, aby znaleźć się na Wyspie Wraków, po której będziemy poruszać się w trakcie gry. Dzięki temu fabuła staje się jeszcze bardziej interesująca. Ci zaś, którzy nie mieli jeszcze styczności z I nie było już nikogo na pewno świetnie będą się bawić podczas rozwiązywania zagadek morderstw na Wyspie Wraków. Jak każda dobra przygodówka i ta gra opiera się głównie na opowiadanej historii.

Wyspa Wraków wzięła swoją nazwę od zdradliwych wód otaczających ten skalisty kawałek lądu. Miejscowi zaczęli nazywać tak lokację również ze względu na formacje skalne, które do złudzenia przypominają wrak łodzi. Właśnie to dość nieprzyjemne miejsce będzie sceną tajemniczych wydarzeń, których świadkami staną się gracze. Zabawa z tytułem rozpoczyna się dość przydługą animacją, ukazującą grupkę zmierzających tu podróżnych. Wszyscy oni zostali na kilka dni zaproszeni przez tajemniczych państwo Owen. Wyspa miała być prawdziwym rajem na ziemi, tymczasem okazuje się, że jest to nieprzyjazna skała, na której stoi mroczne domostwo. Sproszeni goście wysiadają z łodzi motorowej prowadzonej przez naszą postać, po czym udają się w kierunku dworu. Na chwilkę oddalamy się od łodzi, pomagając zanieść bagaże, i to właśnie wtedy ktoś nam ją uszkadza. Nie możemy wrócić do domu, a kiepskie warunki pogodowe uniemożliwiają jakikolwiek kontakt z lądem. Chcąc nie chcąc musimy zostać na Wyspie Wraków. Narracott nie wydaje się tą sprawą za bardzo zdenerwowany.

Obraz

Nasza postać ma na pieńku z jednym z gości, niejaki pan Blore miał bowiem bardzo czynny udział w skazaniu brata głównego bohatera. Od samego początku między tymi postaciami buzują same negatywne uczucia. Służący informuje nas, że będziemy musieli przynajmniej przeczekać noc zanim cokolwiek damy radę zadziałać, zabieramy się więc za zwiedzanie domostwa. W międzyczasie na kolację schodzą się goście. Po posiłku zbierają się angielskim zwyczajem w salonie celem wymiany opinii na temat pogody i wychylenia kilku szklaneczek whisky. I wtedy właśnie się zaczyna. Z puszczonej przez służącego płyty rozbrzmiewają oskarżenia. Pan Owen, który najwyraźniej nie ma zamiaru pojawić się na wyspie, chrapliwym głosem obwinia każdą osobę po kolei o dokonanie jakiegoś morderstwa. Stwierdza, że będą one musiały ponieść karę. Od tego momentu rozpoczyna się seria przedziwnych zabójstw, które w zadziwiający sposób odzwierciedlają wydarzenia opisane w pewnym głupiutkim wierszyku o marynarzykach. Pierwsza ofiara zostanie znaleziona już niedługo.

[break/]Jak sami widzicie, fabuła gry nawet w czasach filmów takich jak Siedem, czy kolejne części Piły, wydaje się bardzo interesująca. Jest to niewątpliwie zasługa niesamowitego umysłu Agathy Christie, od której mogą uczyć się scenarzyści coraz bardziej bzdurnych filmów z Hollywood. Jako Narracott będziemy mieli wątpliwą przyjemność być świadkami wydarzeń na Wyspie Wraków, które zmierzać będą nieubłaganie w kierunku wymierzenia kary wszystkim gościom państwa Owen. Typowo przygodówkowy charakter gry wyklucza jednak jakąkolwiek bardziej wartką akcję - będziemy czas spędzać raczej na zbieraniu przedmiotów i czytaniu notatek, czy książek, dzięki czemu zdobędziemy informacje potrzebne do rozwiązywania zagadek. Stąd też I nie było już nikogo nie spodoba się wszystkim, jest to bowiem gra bardzo powolna, spokojna i w zbyt wielu momentach po prostu nudna.

Obraz

Całą akcję obserwować będziemy z perspektywy nieruchomych kamer, umieszczonych zazwyczaj gdzieś w rogach pomieszczeń. Wszystkimi działaniami naszego bohatera kierujemy myszką, możemy więc wyznaczyć gdzie chcemy się udać, co obejrzeć, czy zabrać. Nie łudźmy się jednak - w większości pomieszczeń jest tylko jeden, góra dwa przedmioty do znalezienia i za dużo się nie naklikamy. Po statycznych scenach będą poruszać się postacie animowane w trójwymiarze, wyglądające dość przeciętnie zresztą. Zazwyczaj jedynym bohaterem, który pojawia się w miejscówkach, będzie właśnie gracz. Reszta ludzi na Wyspie Wraków reaguje na wydarzenia raczej pasywnie, stojąc i czekając aż do nich podejdziemy i z nimi porozmawiamy. Cóż, gra wpasowuje się w nurt przygodówek z mniej więcej połowy lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

Obraz

Największym problemem podczas grania nie jest to, co możemy zrobić, ale ile musimy się naoglądać filmików. Tak jak intro do gry, wszystkie cutscenki są przydługie i po prostu nudne. Bedziemy świadkami rozmów przy stole, czy przechodzenia postaci z jednego pokoju do drugiego. Gra to nie jest niestety książka. Oprócz tego, że filmiki są zdecydowanie za długie, zostały do tego przygotowane dość średnio. Postaci kobiece wyglądają odrobinkę przerażająco, wydaje się, że za chwilę zsuną się im peruki. Animacja również jest drętwa, tak samo jak same modele ludzi. Co więcej, jako tak ważna część fabuły, scenki zwyczajnie nie spełniają swojej roli, a w dodatku zostały jeszcze dość dziwnie przetłumaczone, zupełnie jakby przy lokalizacji pracowały przynajmniej dwie różne osoby. Bardzo często dialogi trzymają się oryginału i wszystko wydaje się świetne. Od czasu do czasu jednak podpisy przypominają napisy do filmów ściągane z Internetu - co innego się słyszy, a co innego widzi. Tym bardziej jest to dziwne, biorąc pod uwagę relatywnie czystą angielszczyznę, którą operują postaci z gry.

[break/]Interfejs w I nie było już nikogo jest prosty jak drut. Do dyspozycji mamy notatnik i ekwipunek, standard w grach przygodowych. Kursor zmienia ikony w zależności od tego, jaką czynność możemy wykonać. A tych nie jest zbyt wiele. Da się gdzieś podejść, z kimś porozmawiać, podnieść przedmiot lub go obejrzeć. I na tym w zasadzie spędzimy większość czasu. Rozwiązywanie zagadek polega na rozmowie z odpowiednimi osobami i przyniesieniu jakiegoś przedmiotu w określone miejsce. Nie mogę powiedzieć, żebym był zachwycony. Inne gry z serii The Adventure Company są zdecydowanie bardziej wciągające i lepiej przygotowane pod tym względem.

Obraz

Następną sprawą, która może trochę odstraszyć jest grafika. Nie należy ona niestety nawet do klasy średniej. Postaci może i wykonane są porządnie, ale jak już wspomniałem wszystkie wyglądają jak manekiny. Sztuczność w zasadzie można odnaleźć tutaj na każdym kroku, od scenerii, przez ruchy, aż po animacje podnoszenia przedmiotów. Bez rewelacji. Trochę denerwują braki w grafice, wynikające tylko i wyłączeni z niedopracowania szczegółów. Podczas jednej z animacji na przykład widzimy siedzących przy stole gości. W oknie odbija się stół i całe otoczenie, oprócz samych postaci. Może chodziło o to, że są one wampirami? Dźwięk również nie zachwyca. Przez cały czas w zasadzie przygrywa nam ta sama melodyjka. Postaci mówią dość monotonnie, aktorzy czytając tekst byli chyba trochę zaspani. Nic nadzwyczajnego, naprawdę.

Obraz

Podsumowując, I nie było już nikogo może zainteresować tylko jedną grupę graczy - maniaków przygodówek, którym naprawdę się nudzi. Nie można tej gry polecić na przykład na prezent dla dziecka, historia o morderstwach zdecydowanie nie nadaje się do tego. Braki w grafice, przydługie animacje, średni dźwięk, tak można szybko scharakteryzować tą grę. Nawet genialna historia Agathy Christie nie może pomóc tej produkcji, gdyż musimy po prostu zmusić się do tego, aby dotrwać do końca. A nie o to przecież tutaj chodzi.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)