Analitycy: Blokując chińskie aplikacje, Ameryka strzela sobie w stopę
Znany analityk Ming-Chi Kuo jest przekonany, że blokowanie chińskich aplikacji odbije się Ameryce czkawką. Jak twierdzi, taki proceder znacząco wypłynie na wyniki sprzedaży.
Podczas gdy świat skupia się na przejęciu TikToka przez Microsoft, administracja Trumpa tak naprawdę uderza w znacznie więcej apek niż sam TikTok. Jedną z najistotniejszych wśród nich jest WeChat. Komunikator szalenie popularny w Chinach, z którego według statystyk korzysta niemalże każdy posiadacz smartfona w Państwie Środka.
WeChat to w pewnym sensie chińskie Google, bo prócz samej wymiany wiadomości umożliwia m.in. dokonywanie płatności, agregowanie newsów czy obsługę lokalnych e-sklepów.
Tymczasem, oczywiście pod pretekstem troski o cyberbezpieczeństwo, prezydent Donald Trump poinformował o chęci zablokowania WeChata wraz z innymi produkcjami jego macierzystej firmy, Tencent. Szczegóły blokady nie są wprawdzie znane, ale wiadomo, że w grę wchodzą dwa scenariusze. Pierwszy to uniemożliwienie korzystania z komunikatora na terenie USA, drugi zaś – usunięcie go z amerykańskiego sprzętu, w tym iPhone'ów, w skali globalnej.
Zdaniem analityka Ming-Chi Kuo, zarówno jedno, jak i drugie rozwiązanie negatywnie odbije się na sprzedaży sprzętu marki Apple. Według przedstawionych wyliczeń, w samych Stanach zapotrzebowanie na iPhone'a spadnie o około 6 proc., w Chinach natomiast będzie to między 25 a 30 proc. i od 15 do 25 proc. w przypadku akcesoriów.
Dlaczego? Bo nawet w USA, jak zauważa Kuo, żyje znaczna grupa ludzi, którzy potrzebują WeChata do kontaktu ze znajomymi i bliskimi znajdującymi się w Chinach. Nie wspominając już o naturalnej specyfice tamtejszego rynku. Słowem, blokowanie chińskich aplikacji to broń obosieczna, która uderzy nie tylko w Chiny, ale także amerykańskich producentów.