Apple przyznaje, że celowo spowalnia iPhone'y
Od niedawna, a głównie od czasu wydania iOS-a 11 użytkownicy regularnie skarżą się na kiepskie działanie swoich iPhone'ów, w szczególności starszych modeli, które dostały do niego aktualizację. Problemem jest nie tylko stabilność, ale także wyraźnie wolniejsza praca. Apple przyznało właśnie, że to nie złudzenie, tylko celowy zabieg – niezbędny, by maksymalnie wydłużyć żywotność urządzenia.
Wyjaśnienia pojawiły się na łamach serwisu TechCrunch, a pochodzą wprost z oświadczenia, które uzyskano od Apple. Firma przyznaje, że spowolnienie starszych modeli jest celowe oraz, jak zresztą przypuszczano wcześniej, w teorii wynika wyłącznie z konieczności dbania o starzejące się akumulatory. W tym przypadku problemem jest nagłe zapotrzebowanie na energię, gdy procesor chce działać z najwyższym możliwym taktowaniem.
Skutki są więc widoczne natychmiast – sztuczne ograniczenie mocy procesora właśnie wtedy, kiedy potrzeba jej jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, wymiernie odbijają się choćby na czasie uruchamiania aplikacji, co z pewnością może być frustrujące. W końcu mamy w ręku na przykład iPhone'a 6s – topowy model sprzed dwóch lat, którego wydajność, za sprawą sztucznego ograniczenia, sporo odbiega teraz od maksymalnej i choćby aparat fotograficzny potrafi się w nim uruchamiać od 5 do 10 sekund.
Jak widać, Apple planuje iść tą ścieżką dalej, sugerując się przy tym oczywiście wyłącznie dobrem użytkownika, oczekującego możliwe długiej pracy swojego urządzenia. W konsekwencji osoby, które rok temu zdecydowały się na zakup najwydajniejszego wówczas iPhone'a 7, od teraz muszą pogodzić się z jego wyraźnym spadkiem wydajności lub wymienić akumulator na nowy, bo ten przecież zdążył się na tyle zużyć, że nie pozwoli na pracę na maksymalnych obrotach smartfonowi, który w dniu premiery (z grubsza rok temu) kosztował ponad 3 tysiące złotych.
Całość nadal pozostaje oczywiście kontrowersyjna. Pomijając nawet, czy o roczne akumulatory w iPhone'ach rzeczywiście należy zadbać w taki sposób, jak robi to Apple, użytkownicy nie przestają się zastanawiać, czy nie jest to wyłącznie zabieg mający zmusić ich do zakupu nowego telefonu, a przynajmniej wymiany akumulatora, co znając cennik usług w oficjalnych serwisach Apple, może stanowić kolejny argument do rozważenia zakupu zupełnie nowego urządzenia.
W końcu większość szczęśliwych dotychczas posiadaczy smartfonów z logo nadgryzionego jabłka może zauważyć problem dopiero z czasem i nie przypisać go do udostępnienia nowej funkcji dbającej o akumulator, ale uznać, że telefon zestarzał się na tyle, iż istotnie konieczna jest wymiana na nowszy model. Co więcej – jeśli ktoś to zrobi, rzeczywiście zauważy sporą różnicę, co utwierdzi go w przekonaniu, że dobrze wydał pieniądze: nowe urządzenie nie tylko nie będzie przez pierwszy rok ograniczane przez oprogramowanie, ale także zaoferuje wydajniejsze podzespoły, więc siłą rzeczy skok wydajności będzie wyraźny.
Na koniec warto rozważyć inne rozwiązania tego samego problemu. Jeśli roczne akumulatory w iPhone'ach rzeczywiście nie są w stanie zapewnić odpowiednich parametrów pracy i trzeba o nie zadbać poprzez założenie programowego ograniczenia, być może wypadałoby informować o tym użytkownika stosownymi komunikatami w iOS-ie, zaś agresywność działania ogranicznika nieco zmniejszyć. W Internecie pojawiają się również w zasadzie dość niespodziewane opinie, że gdyby Apple zajęło się problemem bez oficjalnych oświadczeń, sprawa nie uzyskałaby aż tak negatywnego rozgłosu, co byłoby dla firmy korzystniejszą opcją.