ART Wooler 3D – recenzja niedrogiego „zaczarowanego ołówka”
Obiecaliśmy więcej informacji o „rysującym w 3D długopisie” ART Wooler 3D i oto one. Wooler 3D dostarczył mi sporo dobrej zabawy, choć nie uważam go za urządzenie idealne i wydaje mi się, że używanie go wymaga walki z prawami fizyki i sporej tolerancji na błędy, wynikające z niedoskonałości materiału. I wiecie co? Wcale mi to nie przeszkadza.
ART Wooler 3D to urządzenie niewielkie i dość kompaktowe, jeśli porównamy je do konkurencji – w szczególności do pierwszej wersji 3Doodlera. By zasilić piórko, potrzebny jest zasilacz 5V/2A (znajduje się w zestawie), przy czym można wykorzystać także powerbank do pracy w terenie. Maksymalny pobór prądu nie przekracza 10 W. Nie zauważyłam też, by długopis się nagrzewał podczas pracy – wyjątkiem jest oczywiście dysza. Nieużywany po kilku minutach przestanie pracować grzałką i by go wybudzić, trzeba nacisnąć jeden z przycisków do sterowania filamentem.
Wooler 3D może pracować z temperaturą od 130°C do 240°C, przy czym przy górnej granicy lekko nadtapia się czarna obudowa dyszy. Na szczęście filamenty PLA i ABS, z których można korzystać, nie wymagają tak wysokich temperatur. Przez większość czasu pracowałam z temperaturą 170-180°C i dołączonymi do Woolera materiałami PLA. W zestawie startowym znajduje się 5 kawałków po 3 metry materiału PLA (1,75 mm) w różnych kolorach (czerwony, zielony, niebieski, czarny i biały). Kolejne porcje można dokupić w 5-metrowych odcinkach, pakowane po 6. Materiał ten można szlifować, ale trzeba uważać, by go nadmiernie nie nagrzać.
Niewielki ekran, pokazujący temperaturę pracy piórka, to ogromna zaleta urządzenia. Dwoma przyciskami można regulować temperaturę z dokładnością co do stopnia, na ekranie pokaże się także informacja o zalecanym materiale przy bieżącym zakresie temperatur. Grzałka ma jednak pewną bezwładność i zdarza się, że temperatura dyszy przekroczy wyznaczoną o stopień lub dwa. Nie ma to jednak wpływu na komfort rysowania.
Konstrukcja piórka jest bardzo prosta i można ją obejrzeć po otwarciu obudowy (oczywiście nie należy tego robić bez potrzeby). Filament jest wprowadzony do „rurki” przez kółko zębate, w końcu trafia do nagrzewanej dyszy i już nagrzany i plastyczny jest wypychany przez „rysującą” końcówkę. Do sterowania ruchem filamentu wykorzystywane są dwa przyciski nad dyszą, ilość wypychanego materiału zaś można dobrać z pomocą suwaka.
Sterowanie jest banalnie proste, ale precyzja pozostawia trochę do życzenia. Podczas pracy Woolera 3D słychać, że silniczki napędzające kółko zębate nie zawsze pracują równo. Ponadto po zwolnieniu przycisku pozwalającego na rysowanie filament jest wycofywany, by pozostałości we wciąż ciepłej dyszy nie wypychały go dalej, ale nie na wiele się to zdaje. Najlepszym sposobem na zakończenie rysowania jest niestety sięgnięcie po nożyczki. Po kilku godzinach zabawy doszłam do wniosku, że przy wykańczaniu dzieł narysowanych Woolerem 3D warto mieć pod ręką precyzyjny nożyk i jakieś ciepłe narzędzie (lutownica, wypalarka) do wyrównywania niedoskonałości.
Ceramiczna dysza ART Woolera 3D ma średnicę 0,6 mm i w przeciwieństwie do niektórych konkurentów nie jest wymienna. Taka średnica zupełnie mi odpowiada, a cieńsze pociągnięcia można uzyskać po prostu poruszając piórkiem szybciej i rozciągając materiał. Często dzieje się to jako skutek uboczny, więc trzeba się przygotować na to, że stanowisko robocze będzie pełne takich „włosków”.
Z dyszą miałam jeszcze dwa problemy. Niska precyzja wypychania filamentu sprawia, że materiał jest nakładany nierówno i nie zawsze wydobywa się równolegle do jej osi, zawija się na boki i skręca. To znacznie utrudnia precyzyjne prace w powietrzu. Zdarzyło mi się również, że dysza się zatkała, ale to akurat niewielki problem, bo piórko można bez problemu rozebrać i wyjąć problematyczny fragment filamentu.
Podczas pracy piórko wydaje uciążliwy, nie zbyt głośny dźwięk, gdy pracuje silniczek popychający filament. Odgłos przeszkadza w zasadzie tylko osobie pracującej z Woolerem 3D – wystarczy nieco się oddalić, by móc go ignorować. Piórko nie przeszkadza innym osobom w pokoju, ale przy dłuższym rysowaniu wolę mieć słuchawki.
W praktyce rysowanie Woolerem 3D nie jest tak łatwe, jak się spodziewałam. O ile zaprojektowanie figurki nie jest trudne, narysowanie jej często przysparza sporo problemów, bo filament stygnie dość wolno. Z drugiej strony kolejne warstwy gorącego materiału deformują to, co już znajduje się pod spodem. Dlatego też uważam, że by osiągnąć dobre efekty, należy korzystać z narzędzi pomocniczych. Przy bardziej skomplikowanych zadaniach starałam się wykorzystać łopatki, ołówki i tym podobne rzeczy, które miałam pod ręką.
Tak rysuje ART Wooler 3D – niedrogi „zaczarowany ołówek”
Jak pewnie zauważyliście, do rysowania można wykorzystać też płaskie fragmenty, które zostaną połączone. W ten sposób powstał domek z czerwonym dachem, którego ściany niestety nieco się wygięły podczas nakładania gorącego dachu. W Sieci można znaleźć sporo gotowych szablonów do obrysowania (kopalnią pomysłów jest strona 3Doodlera).
Po kilku dniach zabawy myślę jednak, że Wooler 3D bardziej nadaje się do dekorowania przedmiotów, niż do rysowania samodzielnych konstrukcji. Zrobiłam sobie koszyczek na szklankę, z którego jestem całkiem zadowolona… w przeciwieństwie do kwiatków i nieudolnych figurek. Materiał PLA jest dość sztywny w temperaturze pokojowej i trochę wyższej, więc ze szklanki można się spokojnie napić czegoś ciepłego.
ART Wooler 3D ma mnóstwo wad, ale ma też jedną niepodważalną zaletę – kosztuje 260 złotych. 3Doodler jest o 150 złotych droższy, LIX kosztuje ponad dwa razy tyle, podobnie POLYES Q1, który wykorzystuje utwardzanie niebieskim światłem, a nie podgrzewanie materiału. ART Wooler 3D nie jest najtańszym długopisem 3D, jaki znalazłam, ale jego cena jest bardzo przystępna.
Zabawa z długopisem tego typu to świetne zajęcie dla osób kreatywnych, majsterkowiczów potrzebujących czegoś bardziej precyzyjnego niż pistolet na klej i starszych dzieci. Niestety gorąca końcówka piórka i nagrzane tworzywa stwarzają pewne zagrożenie, więc nie polecam 3D Woolera maluchom. Mimo wielu wad myślę, że warto sprawić sobie taki „zaczarowany ołówek”. Do wyboru mamy 3 kolory – szary, niebieski i fioletowy.
- cena
- nieduża obudowa
- łatwe rozkręcanie
- kontrola temperatury
- nieprecyzyjna dysza
- brak chłodzenia filamentu