Banksy zidentyfikowany dzięki „nowym technologiom”? Nie tak prędko

Mimo że niepewna jest tożsamość artysty kryjącego się za pseudonimem Banksy, to nie trzeba go nikomu przedstawiać. Tworzona przez niego sztuka uliczna wyrażająca ironiczny sprzeciw wobec bezkrytycznego konsumpcjonizmu, nierówności społecznych i o mocnym wydźwięku pacyfistycznym zdobi pulpity, ciała, a nawet muzea. Jak donosi brytyjski Independent, naukowcy z Uniwersytetu Królowej Marii w Londynie stwierdzili, że właśnie zidentyfikowali Banksy’ego dzięki technice profilowania geograficznego.

Banksy zidentyfikowany dzięki „nowym technologiom”? Nie tak prędko

04.03.2016 | aktual.: 04.03.2016 16:14

Nawet jeśli…

Należy jednak już na początku wyjaśnić kilka nieco przejaskrawionych faktów dotyczących wykorzystania „nowych technologii” w procesie identyfikacji artysty. Po pierwsze, profilowanie geograficzne trudno uznać za przejaw jakiejkolwiek formy zaawansowanej techniki informatycznej. Stosowało się je do typowania, z mocno zawężonego grona, osoby potencjalnie odpowiedzialnej za zbrodnie, w zasadzie przez cały dwudziesty wiek.Pinezki połączone nitkami na mapach w amerykańskich thrillerach? Oto właśnie profilowanie, oczywiście w charakterystycznej dla tamtejszego kina, uproszczonej formie. Jedynym aspektem, w którym zapędzono do pracy mikroprocesory jest ilość analizowanych danych. A te, paradoksalnie, w przypadku Banksy’ego, trudno uznać za duży zbiór danych w sensie big data.

Przede wszystkim profilowanie geograficzne nie daje narzędzi pozwalających na szukanie osoby, a na wytypowanie jej spośród wąskiego grona podejrzanych. Tak było również w przypadku badań brytyjskich naukowców: o podejrzeniach co do tożsamości Banksy’ego głośno zrobiło się już w roku 2008. Wówczas magazyn Mail On Sunday opublikował wyniki swojego śledztwa. Opierało się ono na świadectwach szkolnych kolegów Banksy’ego, które pozwoliły wysunąć imię i nazwisko artysty: Robin Gunningham.

Właśnie to było dla naukowców z Uniwersytetu Królowej Marii punktem wyjścia, co trzeba uznać za dość odważną metodologię. Nałożyli oni na mapę blisko 140 prac przypisywanych Banksy’emu. Tu pojawiają się kolejne wątpliwości: tworzy on anonimowo i mimo wielu cech charakterystycznych nietrudno o naśladowców. W przypadku 140 wziętych pod uwagę prac, każdorazowo konieczna byłaby ekspertyza dotycząca ich autentyczności, co nadal nie gwarantowałoby pewności.

Następnie zebrane dotąd informacje o Gunninghamie (sic!) zestawiono z punktami w Bristolu i Londynie, dzięki czemu udało się ustalić wzorzec: Robin bywał w nich. Jakim sposobem możliwe było śledzenie Gunninghama? Tego nie wiadomo, ponoć dzięki informacjom dostępnym „publicznie”, co wywołuje raczej uśmiech politowania, niż zachętę do poważnego traktowania opublikowanych rewelacji. Tyle jednak wystarczyło do wysypu informacji o zdemaskowaniu artysty.

Obraz

Czy nadal nie masz nic do ukrycia?

Mimo wszystko, choć badania trudno uznać za odkrywcze, istnieje duże prawdopodobieństwo, że Banksy to Gunnigham. To zaś daje sporo do myślenia o motywacji naukowców. Oficjalnie stwierdzili oni, że ich praca miała zaprezentować możliwości geoprofilowania, które mogą ratować ludzkie życie dzięki walce z seryjnymi mordercami oraz, przede wszystkim, z terroryzmem. Jeden z członków zespołu nie omieszkał nawet nazwać w wypowiedzi dla Independent działalności Banksy’ego mikroterrozymem.

Jeżeli Banksy’ego naprawdę udało się zidentyfikować i spowoduje to jakiekolwiek konsekwencje, to mamy do czynienia z kolejnym etapem debaty nad prywatnością, także, a może przede wszystkim, w Sieci. Działalność naukowców nie miała bowiem na celu aresztowania Banksy’ego, choć chętnych do przedsięwzięcia takich kroków nie brakuje. Stał on się po prostu przedmiotem prezentacji możliwości, jakimi dysponują kryminolodzy. Wyjątkowo nośnym medialnie, trzeba przyznać.

Czy zatem nadal aktualny pozostaje notorycznie spotykany argument, że nie należy obawiać się o swoją prywatność, gdy ma się czyste sumienie? Na ile właśnie zdezaktualizowały się liczne stwierdzenia „nie mam nic do ukrycia”. Banksy z pewnością ma lub miał, nie ma co do tego wątpliwości. Ukrywanie jego tożsamości można jednak przenieść na grunt zwykłych ludzi jako kaprys: ot, przeciętny zjadacz chleba nie życzy sobie ujawniania swojej tożsamości w szerszym (lub najszerszym, internetowym) gronie i już.

Czy biorąc pod uwagę przedstawione właśnie wyniki badań, nadal wola pozostania anonimowym będzie traktowana jako niegroźny przejaw paranoi? Na pewno sporo jest w tej chwili w rękach samego zainteresowanego, choć osobiście nie spodziewałbym się jakiekolwiek jego reakcji. Na razie raport nie został opublikowany, w związku z trwającymi konsultacjami z prawnikami reprezentującymi artystę. Niemniej doniesienia, bardziej niż naukowe badania oparte o analizę dużych zbiorów danych, przypominają raczej „zwyczajne” czynności operacyjno-rozpoznawcze.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)