Brzydkie Książątko: Baśniowe przygody Hansa Christiana Andersena
Andersen jest bez wątpienia jednym z najbardziej znanych autorów baśni, więc powstanie gry dla dzieci w oparciu o jego twórczość wydaje się być czymś zupełnie naturalnym. Czy oznacza to jednak, że znając losy bohaterów jego utworów, gra nazwiskiem bajkopisarza w tytule niczym nas nie zaskoczy? Nic bardziej mylnego. Już samym głównym bohaterem Brzydkiego Książątka bowiem nie jest żadna ze znanych z baśni postaci, a sam ich autor. Tak, sterujemy tutaj poczynaniami nikogo innego jak Hansa Chrystiana Andersena.
29.05.2007 | aktual.: 01.08.2013 01:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyjście z tak oryginalnego założenia okazuje się bardzo dobrym pomysłem, dającym wiele możliwości. Sytuacja prezentuje się następująco: mamy rok 1819 i dziś są właśnie piętnaste urodziny księżniczki, która znudzona brakiem swobody postanawia opuścić zamek. Szukając przygody zwiedza ulice Kopenhagi, do której to właśnie przybył nasz bohater – młody Andersen. Losy tej dwójki szybko się zejdą jednak jak nie trudno się domyślić księżniczka nie będzie zainteresowana znajomością z ubogim chłopcem. Przynajmniej początkowo. Beztroska królewna ignoruje ostrzeżenia co wykorzystuje Pan Mroku, by ją porwać i poślubić, a to z kolei pozwoli mu na przejęcie władzy nad Kopenhagą. Oczywiście zadaniem naszym będzie pokrzyżowanie planów jego oraz pomagających mu trolli.
Jesteśmy w trudnej sytuacji, bo na początku naszej przygody nie będziemy dobrze traktowani nawet przez mieszkańców miasta – mało kto chce rozmawiać z żebrakiem, a tak właśnie wyglądamy przybywając do stolicy Danii. Już na tym etapie gry wychodzi zręcznościowo – logiczny jej charakter. Tytuł choć nadal jest przygodówką to nie raz wymusi na graczu konieczność pokombinowania czy wykazania się szybkością reakcji. Jeśli pozwolimy trollom by nas złapały to przetrzepią Andersenowi skórę, a początkowo musimy unikać nawet patrolujących ulice miasta strażników, którzy, gdy tylko wpadniemy w ich ręce, natychmiast odprowadzą nas do jego bram.
Pomimo faktu, że partie zręcznościowe są dość proste to nadają one grze dynamiki i wymuszają większe skupienie uwagi. Całkiem udany patent, trzeba przyznać. Warstwa przygodowa rozgrywki jest jednak najważniejsza i większą część czasu przy Brzydkim Książątku spędzimy na dialogach z różnymi postaciami i rozwiązywaniu kolejnych problemów. Naturalnie na naszej drodze spotkamy również bohaterów baśni Andersena: już na początku gry w pierwszej dzielnicy natrafiamy na Dziewczynkę z zapałkami, dzięki której uda nam się zapalić pochodnie i przegonić trolle (te wprost nienawidzą światła). Choć jak zapowiadają twórcy, przygoda jest inspirowana życiem baśniopisarza, to wplecenie w nią wątków fantastycznych oraz postaci z jego twórczości wyszło wyjątkowo bezboleśnie, całość wydaje się zaś spójna i przyjemna w odbiorze.
[break/]Obok wspomnianych wielu czysto fantastycznych wątków, twórcy zdecydowali się na zastosowanie dość realistycznego wątku społecznego – w grze bardzo wyraźny jest podział na arystokrację, zwykłych rzemieślników czy biedotę. Przedstawiciele wyższych sfer będą ignorowali naszego bohatera, a biedniejsi mieszkańcy stolicy chętniej nam pomogą. Różnice w statusie społecznym potęguje pojawienie się w grze pieniędzy – otóż o ile w większości tytułów przygodowych w najlepsze kwitnie handel wymienny, tutaj pieniążki niezbędne są do kupna wielu przedmiotów, bez których nie uda się posunąć fabuły do przodu. Miedziaki możemy otrzymać od innych w zamian za drobne przysługi, bądź zwyczajnie znaleźć, gdyż są one poukrywane w beczkach, czy pod schodami – warto poszukać.
Samo poruszanie się po kolejnych dzielnicach jest bardzo przyjemne, gdyż miasto przygotowano bardzo pieczołowicie, a twórcy zadbali by zostało one ukazane z każdej możliwej perspektywy. I rzeczywiście rozwiązanie to byłoby idealne gdyby nie dziwna praca kamery – czasem podczas przejścia między kolejnymi ujęciami, ujęcie zmienia się zbyt szybko bądź też za wolno, czego efektem są sytuacje gdzie na ekranie możemy podziwiać wszystko z wyjątkiem naszego bohatera, bo ten „gdzieś się zagubił”. O ile podczas zwykłej eksploracji terenu nie przeszkadza to zbytnio, zdarzają się i momenty, podczas których przeklinać będziemy dewelopera za to niedopatrzenie. Wyobraźcie tylko sobie sytuacje, gdy eskortujemy księżniczkę, omijając kolejne patrole trolli i dochodzimy do krawędzi ekranu gdzie nasza postać znika, bo choć ujecie powinno się zmienić to nic się nie dzieje. A my nie wiemy czy naszego bohatera nie atakują już przeciwnicy.
Całość ratuje fakt, że wrogowie raczej nie są chętni do karkołomnych pogoni za młodym Andersenem. Zresztą poziom trudności w całej grze jest podobny: zagadki są dość proste, a niewielka liczba przedmiotów jednorazowo dostępnych w danej lokacji sprawia, że niemal od razu wiemy jak użyć każdą kolejną zdobycz. W ten sposób uniknięto sytuacji, w których rozpaczliwie próbujemy zrobić użytek z wszystkiego, co mamy w ekwipunku, aby tylko otworzyć kolejne drzwi. Co więcej, dzięki takiemu skondensowaniu akcji uniknięto niepotrzebnych dłużyzn i przy Brzydkim Książątku można miło spędzić czas nawet jeśli jesteśmy tylko obserwatorem i dopingujemy rodzeństwo. Tak, choć z oczywistych przyczyn brak tu trybu wieloosobowego to gra sprawdza się świetnie nawet dla większej liczby graczy. Innym świetnym patentem jest umieszczenie tu dziennika, w którym znajdziemy informacje na temat wszystkich ukończonych oraz obecnych zadań, dzięki czemu nawet po dłuższej przerwie z tym tytułem, szybko możemy sobie przypomnieć, co w danej chwili w grze powinniśmy zrobić. Niby drobiazg, ale szybko staje się nieodzowny.
[break/]Kolejnym atutem gry jest niewątpliwie jej oprawa. Z całą pewnością Brzydkie książątko to jeden z najładniejszych tytułów dla dzieci w jakie miałem przyjemność grać. Graficznie niczym nie odbiega od produkcji przeznaczonych dla starszego gracza, co w przypadku gry dla młodszego odbiorcy jest niewątpliwie sporym komplementem. Tła, po którym poruszają się postacie, przygotowane są bardzo starannie i oddają realia dziewiętnastowiecznego miasta. Wszyscy bohaterowie spotykani podczas przygody są w pełni trójwymiarowi, a ich modele niesamowicie szczegółowe, do tego zaś wszyscy wyjęci są niemal z ilustracji do baśni – postacie są lekko przerysowane, a ich wygląd idealnie oddaje ich charakter. Co ciekawe, młody Andersen posiada cechy baśniopisarza i poza podobną do pierwowzoru posturą może pochwalić się sporym nosem. Niby drobiazg, ale świadczy o pieczołowitości twórców programu.
Oprawa dźwiękowa podobnie nie odstaje od całości. Dzięki starannemu procesowi lokalizacji wszystkie spotkane postaci mówią głosami idealnie pasującymi do ich wyglądu i charakteru. Słucha się ich bardzo przyjemnie. No, może poza wyniosłymi bohaterami historii, ale tak właśnie pewnie miało być. Dodatkowo każdy etap gry poprzedzony jest krótkim, acz bardzo zabawnie i pomysłowo wykonanym wprowadzeniem. O samej muzyce wystarczy powiedzieć, że pasuje do całości i nie przeszkadza podczas gry. Pozostałe odgłosy otoczenia również są bez zastrzeżeń, dzięki czemu mogę postawić ten tytuł jako przykład dla innych twórców gier dla młodszych graczy – jak udowadnia Brzydkie Książątko da się zrobić produkt dla dzieci traktując je jednocześnie jak zupełnie poważnego konsumenta.
Oczywistym jest, że gra komputerowa nie zastąpi książki, ale tytuł ten udowadnia, że potrafi ona stanowić wspaniałe uzupełnienie lektury. Oryginalna, dowcipna i ciekawa, zrealizowana na wysokim poziomie produkcja może nie tylko zapewnić kilka godzin dobrej zabawy, ale zachęcić młodego gracza do sięgnięcia po pełne uniwersalnych wartości baśnie. Już mniejsza z tymi pseudowychowawczymi wynurzeniami – Brzydkie Książątko to jedna z najlepszych gier stworzonych z myślą o młodych odbiorcach i polecam ją jako świetny materiał na prezent, co nieczęsto zdarza mi się móc stwierdzić. Liczmy cichutko by jak najwięcej podobnych produktów pojawiało się na rynku, na którym do tej pory walczono głównie licencją, a nie jakością.