Co boli Orange w Polsce? Złodzieje kabli…
Operator telekomunikacyjny może mieć w naszym kraju wiele problemów, ale szczególnie jeden ostatnio daje się firmom z tej branży we znaki — kradzieże. Nie chodzi tu bynajmniej o metody na niepłacenie rachunków czy przywłaszczanie sobie aparatów telefonicznych, a o zwykłe kradzieże kabli. Ponieważ miedź tania nie jest, przestępcy coraz chętniej i coraz częściej udają się do punktów skupu z kawalkami kabli telekomunikacyjnych.
05.09.2012 11:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Piotr Muszyński, wiceprezes Orange Polska, twierdzi, że skala zjawiska rośnie. W ubiegłym roku zanotowano ponad 10 tysięcy przypadków kradzieży kabli, w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku takich przypadków było ponad 5,5 tysiąca. W ciągu trzech lat na samo uzupełnianie ubytków w infrastrukturze firma wydała 88 milionów złotych, dodatkowe straty poniosła także z tytułu przerw w dostarczaniu usług.
Przerwy w dostarczaniu usług niosą poważne konsekwencje społeczne. Od razu przychodzi na myśl zmniejszenie zaufania do usług świadczonych przez firmę, bo okazuje się, że nie są niezawodne. Za tym idą problemy związane z niemożnością komunikacji, czyli straty w firmach, frustracja, a nawet zagrożenie życia — w końcu ktoś może właśnie potrzebować pomocy i próbować zadzwonić na pogotowie, ale nie będzie w stanie, gdyż złodzieje ukradli kabel łączący tę osobę ze światem.
Podobne problemy mają między innymi firmy energetyczne i kolejowe (sporadycznie zdarzają się także kradzieże szyn), w związku z tym w sierpniu połączyły siły z sektorem telekomunikacyjnym. W sierpniu podpisane zostało memorandum powolane przez Magdalenę Gaj, prezes UKE. Celem jest zwiekszenie świadomości społeczeństwa i powiedzenie stanowczego i zdecydowanego „nie!” złodziejom kabli.