Co zmienił cyfrowy podręcznik? Nauczyciele więcej drukują, rosną składki „na ksero”
Ten tydzień został okrzyknięty Tygodniem otwartej edukacji i to doskonały pretekst, by przyjrzeć się skutkom wprowadzenia darmowego, papierowego i cyfrowego podręcznika do szkół i różne polityki publiczne z tym związane. Raport na ten temat opublikowała w lutym Krajowa Sieć Konsultacyjna Liderów,
11.03.2015 | aktual.: 12.03.2015 17:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Badanie jest szczególnie ważne, gdyż w zasadzie nie istnieje bieżący monitoring skutków tak zwanej reformy podręcznikowej. KSKL zebrała informacje od 40 społeczności lokalnych w różnych częściach kraju i podczas 10 spotkań przeanalizowała 229 scenariuszy. Nawet jeśli próba nie była reprezentatywna, są to najszersze informacje, jakimi obecnie dysponujemy.
Większość osób, które wzięły udział w badaniu, wiedziała o tym, że elektroniczny podręcznik jest bezpłatny, ale tylko dwie na trzy pytane osoby wiedzą o dodatkowych materiałach edukacyjnych dostępnych w Sieci. Jeden na trzech nauczycieli i dwoje z trojga rodziców nie wie, że w szkole nie ma obowiązku pracy z jakimkolwiek podręcznikiem. Mało kto wie także o możliwości dostosowania Naszego elementarza do specjalnych potrzeb dzieci, na przykład słabo widzących. Wygląda na to, że reforma została wprowadzona pod znakiem darmowych materiałów i mało kto zastanawia się nad innymi jej aspektami. Darmowy podręcznik został uznany za pomocny dla rodzinnego budżetu przez prawie 70% ankietowanych i zdecydowanie ułatwił zorganizowanie wyprawki w jednej na trzy rodziny. W wielu szkołach po raz pierwszy od lat nie ma pierwszoklasisty, który nie ma kompletu potrzebnych materiałów, skończyły się także czasy horrendalnych kosztów przenoszenia dzieci do innych klas czy szkół.
Pojawiły się jednak pewne problemy, które podniosły koszty – w niektórych szkołach wzrosły składki „na ksero”, mimo że kupienie zeszytów ćwiczeń jest tańsze niż kserowanie czy drukowanie. Niektórzy nauczyciele nie pozwalają uczniom zabrać papierowego podręcznika do domu, więc rodzice na własny koszt drukują wybrane strony, które pobierają z Sieci. Potrzeba posiadania papierowej kopii na własność jest wciąż bardzo silna, zwłaszcza wśród rodziców pierwszoklasistów i są gotowi za niego zapłacić, mimo że „wieloletnie” książki spotkały się z ogólnym poparciem. Podstawą obaw jest brak wiary w odpowiedzialność dzieci, które mogą niszczyć lub gubić należące do szkoły książki (co z resztą robią). Niezależnie od tego, czy uczniowie posiadają swoje urządzenie elektroniczne, papier jeszcze długo nie odejdzie ze szkół.
Próba przekonania nauczycieli do kreatywnego wykorzystania dostępnych materiałów na razie skończyła się fiaskiem. Wielu z nich narzeka na brak wsparcia w postaci materiałów dla nauczycieli dołączonych do podręcznika oraz na to, że zasoby dostępne są tylko w Sieci. Niestety niektóre zagadnienia zostały całkowicie pominięte – brak ćwiczeń plastycznych, edukacji muzycznej, zadań z kaligrafii czy informatycznych. To powoduje oczywiście, że nauczyciele za pieniądze szkoły drukują sporo materiałów i nie zawsze możliwe jest dostarczenie ich w dobrej jakości i w kolorze. Problematyczne jest także znalezienie miejsca dla papierowych wydań i materiałów, przechowywanie ich w czasie wakacji w szkole i podobne zagadnienia organizacyjne, z którymi borykają się dyrektorzy placówek.
Raport poleca przyjrzenie się trudnościom ze znalezieniem materiałów uzupełniających dla nauczycieli. Jednym z możliwych powodów jest tu zapewne brak kompetencji – także cyfrowych, które umożliwiłyby swobodne poszukiwanie wartościowych treści w Sieci. Autorzy raportu słusznie zauważyli:
Rodziców interesuje przede wszystkim cena podręcznika, ale trzeba popracować także nad jego jakością. Nie zaszkodzi również promocja materiałów dostępnych na wolnych licencjach, na przykład na platformie Scholaris, oraz współpraca z wydawcami komercyjnymi, którzy być może zgodzą się udostępnić za darmo niektóre ze swoich sprawdzonych materiałów. Badani opowiadają się za zamawianiem przez Ministerstwo podręczników u wydawców i udostępnianiem ich za darmo szkołom, tak by dać możliwość wyboru między różnymi, darmowymi podręcznikami.
Centrum Cyfrowe policzyło także strony podręcznika, na których znajdziemy materiały objęte prawem ograniczającym możliwości dalszego wykorzystanie. Stanowią one 25% objętości podręcznika. Mogło być lepiej.