Diabolical Pitch
Naprawdę lubię Kinecta, czasem jednak pojawiają się na niego gry, które skutecznie zniechęcają mnie od używania sensora i skłaniają do powrotu do bardziej standardowych tytułów wykorzystujących pada. Wiele nadziei pokładałem w mocno zakręconym Diabolical Pitch, bo ekipa Grasshopper Manufacture raczej dotąd nie zawodziła. Pomysł z baseballistą uwięzionym pośród diabelskich pluszaków, walczącym z kolejnymi falami przeciwników rzucając w nich piłkami oraz używając sprzętu odpowiedniego dla „miotanego” sportu, wydawał mi się tak przedziwny, że aż interesujący. Niestety rzeczywistość boleśnie zrewidowała zapowiedzi. Większość graczy nową propozycję Sudy51 pod Xbox Live Arcade uzna pewnie zwyczajnie za bubel.
18.04.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wcielamy się w niejakiego McAllistera, zawodowego gracza, który musiał zrezygnować z obiecującej kariery po nagłym paraliżu ramienia. Kto by przypuszczał, że dostanie drugą szansę? I to od gościa o krowiej głowie? Sprawa jest prosta. Spełnią się wszelkie marzenia bohatera jeśli uda mu się przeżyć starcia z nieprzyjaciółmi, podzielone na etapy w różnych lokacjach utrzymanych w atmosferze schizowatego parku rozrywki. Na końcu każdego poziomu oczywiście obowiązkowo czeka boss. Do pełni sił powracamy dzięki sprezentowanej nam magicznej mechanicznej protezie, która równocześnie otwiera drogę do kilku niestandardowych zagrań rodem ze świata japońskiej animacji. Wielka ognista piłka znad głowy, kosząca wszystko w polu widzenia? Nie ma sprawy.
Do gry używamy całego ciała. Na początku wybieramy rękę dominującą – tą będziemy rzucać, drugą zaś wskazywać cele. Dłuższe przytrzymanie celownika na wrogu skutkuje namierzeniem się na niego i strzałem w głowę, wkrótce również okaże się, że tylko tak da się posłać do piachu co mocniejszych nieprzyjaciół. Z każdego wylatują monety. Zbijając kilka poczwar pod rząd ładujemy atak specjalny (tytułowe Diabolical Pitch), uruchamiany odpowiednimi ruchami – jest kilka „miażdżycieli” do wyboru, zdobywamy stopniowo kolejne. Okazjonalnie przyjdzie nam wykonać bardziej skomplikowane akcje, typu wyłapania najeżonej gwoździami piłki, tudzież unik kucnięciem przed nadlatującą piłą tarczową, albo też podskok. Poza piekielnymi pomiotami, przycelujemy w pojawiające się od czasu do czasu obiekty specjalne, zwiększające nam dorobek punktowy, jak też przekładające się na zasobność portfela.
[break/]Kasę wydajemy w sklepie na różnorakie karty, od takich wpływających na ostateczny wynik w rozgrywce, przez dodatkowe odmiany Diabolical Pitch, po odmienne ułatwiacze zabawy plus zagrania zespołowe – bowiem dostępna jest także opcja szarpnięcia przed telewizorem razem z kumplem, włącznie z ruchami wykonywanymi równocześnie (pomyślcie o tańcu fuzyjnym postaci z Dragon Ball Z). Wszystko do tej pory brzmi całkiem nieźle? Jasne. Programiści polegli jednak niemal całkowicie, jeżeli o absolutną podstawę produktu chodzi, czyli obsługę Kinecta. Żadna to frajda namachać się jak głupi tylko dlatego, że gra niedokładnie odczytuje ruchy. Do tego potrafi odmówić posłuszeństwa nagle w połowie etapu.
Kalibrowałem sensor, kombinowałem z różnym jego umiejscowieniem na meblach oraz oświetleniem pomieszczenia, ale niewiele to dało. Raz wszystko po prostu działa i wtedy człowiek bawi się całkiem nieźle, chociaż wyraźne jest opóźnienie przetwarzania wykonywanych ruchów. Kiedy indziej klops. Trzeba więc korzystać, póki chodzi… Tylko znowu ciągłe trzymanie jednej ręki w górze, aby namierzać napastników, a także szalone machanie drugą, strasznie męczy. No i ten mus stania przed ekranem, uzasadniony wyłącznie okazjonalną potrzebą wykonania podskoku lub „sprzedania” komuś kopa – bez sensu. Na siedząco grałoby się równie dobrze, a śmiem wątpić, że wtedy dokładność sensora nawet znacząco rośnie. Wypada wypatrywać jakiejś łatki dla tytułu, ale czy się pojawi?
Naprawdę szkoda, gdyż klimat pozycja na pewno ma. Muzyka udanie tworzy atmosferę mrocznych zawodów sportowych, z baseballem natychmiast kojarzą się menusy, czy inne pomniejsze elementy graficzne. Produkt napędzany Unreal Engine wypada też ładnie pod kątem oprawy, ale siódmych potów z technologii nie wyciska. Przeciwnicy często się powtarzają, poziom tekstur miejscami straszy - lecz można by na to przymknąć oko. Przede wszystkim jednak Diabolical Pitch, pomimo zapewne szczerych intencji twórców, jest skrajnie niegrywalne, co przesłania wszystkie zalety tej produkcji. Cena na poziomie 800 Microsoft Points to zdecydowanie za dużo w tym przypadku. Ciągle zainteresowani? Sprawdźcie demko, poczekajcie do jakiejś (znacznej) obniżki.