Drogie laptopy i sprzęt dla graczy – tak pieniądze podatników wydawał MOPS w Przemyślu
Dyrektor przemyskiego MOPS-u zwolnił się z pracy po tym, jak podczas kontroli wyszły na jaw poważne nieprawidłowości, podaje rzeszowska Gazeta Wyborcza. Chodzi o niegospodarność przy zarządzaniu środkami publicznymi. Pracownicy kupowali drogi sprzęt komputerowy, przeznaczony głównie dla graczy i nieadekwatny do zadań statutowych.
18.01.2019 | aktual.: 20.01.2019 12:58
W 2018 r. ośrodek kontrolowano trzykrotnie. Miało to miejsce w kwietniu, maju oraz grudniu. Efektem tych działań jest obszerny raport, który 10 stycznia opublikował Urząd Miejski.
Z dokumentu wynika, że MOPS w Przemyślu zakupił m.in. dwa laptopy marki MSI o wartości 7 tys. zł i kolejne dwa w cenie 6 tys. zł. Ponadto, bezpośrednio dla dyrektora kupiono klawiaturę za blisko 700 zł i pakiet akcesoriów do telefonu warty około 1 tys. zł. Sam zainteresowany korzystał ze służbowego iPhone'a 6 Plus, który z jakichś przyczyn na fakturach widniał jako inny model.
A na tym nie koniec, ponieważ w papierach pojawiły się jeszcze inne, wydawałoby się kompletnie zbędne, przedmioty: słuchawki dla graczy i kolejna droga klawiatura.
Wszystkiemu winien reportaż
Co zaskakujące, ogniwem zapalnym do rozpoczęcia kontroli stał się jeden z odcinków znanego programu Uwaga!, wyemitowany jeszcze w roku 2017. Wprawdzie materiał dotyczył zupełnie innej sprawy, ale widzowie przy okazji spostrzegli drogi sprzęt dla graczy u dyrektora.
Działacze sieci obywatelskiej Watchdogs zaczęli zadawać pytania, skąd pochodzą gadżety i kto za nie zapłacił. Wreszcie poznajemy wszystkie odpowiedzi.
Nieprawidłowości jest więcej
Jak wskazuje Wyborcza, finalnie sprawa okazuje się nawet poważniejsza, niż pierwotnie myślano. Niektórych urządzeń kontrolerzy nie mogli odnaleźć. Pracownicy korzystali z innych komputerów, nie tych im przypisanych. Przykładowo, jeden z notebooków MSI najpierw zaginął, a potem nagle odnalazł się w serwerowni, choć w czasie kontroli go tam – zdaniem kontrolerów – nie było.
Duża część sprzętu była też w pokrętny sposób skreślana ze stanu. Urządzenia serwisowano, by po dwóch miesiącach je likwidować. Na dodatek protokoły likwidacji są nadzwyczaj ogólnikowe; nie wiadomo dokładnie, jakich modeli sprzętu tak naprawdę dotyczą.
Mało tego, zastrzeżenia urzędników wzbudził sposób dokonywania zakupów. Ustalono, że ośrodek pomocy społecznej stale korzystał z usług tylko jednego dostawcy, nie najtańszego bynajmniej.
Przy czym oprócz elektroniki kupowano również odzież roboczą dla osób, którym takowa nie przysługuje, a główną księgową krótko przed emeryturą wysłano na szereg drogich szkoleń. Dyrektor miał tydzień czasu, aby odnieść się do zarzutów; zdecydował się złożyć wypowiedzenie.