Elektroniczne konto pacjenta – operacja na żywym organizmie bez znieczulenia
W Polsce trwają prace nad stworzeniem elektronicznego systemu, który na zawsze zmieni ochronę zdrowia. Trwają i skończyć się nie mogą. Tylko w tym roku Ministerstwo Finansów musiało dorzucić do realizacji projektu kolejne 75 milionów złotych, a końca nadal nie widać.
24.07.2015 | aktual.: 25.07.2015 09:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy element systemu znanego jako Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, lub po prostu P1, to elektroniczne konto pacjenta. Mają na nim znajdować się zapisy historii choroby, wyniki badań i inne informacje, do których dostęp będą mieli lekarze. Dzięki temu bez względu na to, dokąd się udamy, nie trzeba będzie opowiadać wszystkiego od nowa lub powtarzać badań. Konto powinno działać już od kilku miesięcy.
Opóźnienia zdarzały się na każdym kroku tworzenia – od przetargów i problemów natury formalnej po błędy w tworzonym oprogramowaniu. Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) od kilku lat pracuje nad projektem, ale czas się kończy i w efekcie najważniejszy element powstaje „na kolanie” i pod presją – z czasu przeznaczonego na realizację różnych zadań na integrację elementów projektu zostało jedynie 10 miesięcy.
Projekt pochłonął już dziesiątki milionów złotych i wciąż nie ma gwarancji, że po uruchomieniu będzie nadawał się do użytku. W większości P1, wyceniany na 700 milionów złotych, miał powstać za pieniądze Unii Europejskiej, która przekazała Polsce ponad 600 milionów zł. Jednak Unia nie płaci za ociąganie się. System miał działać już w ubiegłym roku, a dziś mieliśmy już korzystać z elektronicznych recept i skierowań. Żeby fundusze nie przepadły, podwykonawca CSIOZ musi pracować na najwyższych obrotach i oddać system do użytku jak najszybciej. Ministerstwo Zdrowia robi dobrą minę do złej gry i zapewnia, że wszystko idzie w dobrym kierunku, choć nie wydało jeszcze stosownych regulacji prawnych, które umożliwią korzystanie z systemu.
W raporcie NIK z tworzenia systemu można znaleźć całą litanię nieprawidłowości, z których niektóre widoczne były już w roku 2013. Wtedy kontrola wykazała, że obie instytucje zaangażowane w tworzenie systemu, więc Ministerstwo Zdrowia i CSIOZ, winne są opóźnień. Ta pierwsza nie wydała żadnego z 16 potrzebnych rozporządzeń, ta druga popełniła fatalne w skutkach błędy w przetargu. Nie została podpisana jedna z czterech kluczowych umów, na mocy której powstać miał podsystem o wdzięcznej nazwie Szyna usług – system komunikacji między komponentami P1. Powód tego zaniedbania był tak błahy, że aż śmieszny. Jeden z dostarczonych dokumentów nie został przetłumaczony na język polski. Urząd Zamówień Publicznych uznał jednak, że jest to znacząca nieprawidłowość i nie można sfinalizować przetargu.
Dalsza droga szyny także nie była usłana różami. W maju 2012 roku Krajowa Izba Odwoławcza nakazała powtórzenie postępowania, a w międzyczasie pozostali trzej podwykonawcy oczywiście pracowali nad swoimi częściami systemu. Na nic to jednak się nie zdało, gdyż nie było i nadal nie ma czym ich połączyć.
Nowy przetarg oczywiście został rozpisany, ale z powodu protestów i wielu innych trudności zakończył się dopiero 31 lipca 2013 roku. Umowa na realizację podsystemu została zawarta, ale nie było szans, żeby Szyna powstała do kwietnia 2014, jak wcześniej zakładano. Co więcej, podwykonawca zrezygnował z realizacji projektu w listopadzie 2014. Nie było więc ani Szyny, ani firmy, która zdoła ją dokończyć, a umowna kara wysokości 10 milionów złotych za odstąpienie od umowy nie była dla podwykonawcy przeszkodą.
Gdy CSIOZ po raz trzeci podjął się znalezienia podwykonawcy, który stworzy Szynę, nie było juz tak wielu chętnych. Zgłosiła się tylko jedna firma, a oferta wcale nie była tania. Projekt miał kosztować 10 milionów, a składający ofertę zażyczyli sobie 90! To dlatego potrzebne było wsparcie Ministerstwa Finansów – bez niego niemożliwe byłoby znalezienie firmy, która podejmie wyzwanie, a środki unijne przepadną. CSIOZ nie miał innego wyjścia. Szyna musi zostać oddana do użytku 15 grudnia tego roku.
Aktualny plan zakłada, że elektroniczne konto pacjenta ruszy 1 listopada tego roku, a wraz z nim portal informacyjny. Akcje promujące system są prowadzone jak gdyby nigdy nic i stoiska informacyjne można odwiedzać na piknikach Lata z Radiem (najbliższy 1 sierpnia w Zamościu).
Nie mamy jednak żadnej gwarancji, że będzie funkcjonował zgodnie z założeniami i możemy spodziewać się najgorszego. Takie też podejście jest powszechne zarówno wśród pacjentów, jak i lekarzy, z którymi mieliśmy okazję porozmawiać. Tego dnia zacznie się operacja na żywym organizmie i to bez znieczulenia, gdyż jak powiedział dziś w radiu TOK FM pracownik CSIOZ, nie ma ani czasu, ani pieniędzy na przetestowanie systemu. Sprawa jest poważna, gdyż jak łatwo się domyślić, w bazie przechowywane będą bardzo ważne i wrażliwe informacje, dotyczące pacjentów, leków i schorzeń. Lepiej żeby nie dostały się w niepowołane ręce.
CSIOZ zapewnia, że kolejne elementy systemu, czyli e-recepta i e-skierowanie, zostaną uruchomione w 2016 roku. Na szczęście przynajmniej do 2017 roku korzystanie z konta pacjenta oraz elektronicznej dokumentacji nie będzie obowiązkowe. Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, po zakończeniu projektu w budżecie pozostałoby jeszcze około 80 milionów złotych.