Elon Musk ma w garści Twittera. Serwis mogą czekać spore zmiany
Polskie przysłowie "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu" z pewnością mogłoby stać się nowym życiowym mottem Elona Muska. Miliarder wyłożył ostatecznie na stół ok. 44 mld dolarów, które najwyraźniej usatysfakcjonowały zarząd Twittera. Pozostaje pytanie, co zrobi nowy król serwisu, by pomóc niebieskiemu ptaszkowi rozpostrzeć skrzydła.
26.04.2022 | aktual.: 27.04.2022 20:56
Niedawno zastanawialiśmy się, jak może zmienić się Twitter pod wodzą Elona Muska. Teraz wiemy już, że serwis rzeczywiście przejdzie w ręce ekscentrycznego miliardera zgodnie z umową opiewającą na 44 miliardy dolarów. Oznacza to, że za każdą akcję zapłacił 54,20 dol. Reakcja giełdy była natychmiastowa – na wieść o przejęciu platformy przez Muska, kurs akcji Twittera wzrósł o 6 procent.
Zobacz także
Jaki jest Elon Musk, każdy wie – m.in. dzięki licznym wpisom, które umieszcza na Twitterze. Stąd pojawia się pytanie, czy miliarder zamknie go w złotej klatce, czy raczej pozwoli rozpostrzeć skrzydła. W końcu ostatnimi czasy mieszał platformę z błotem, zamiast jasno komunikować, jakie zmiany należy w niej wprowadzić. Całe szczęście w gąszczu jego postów można znaleźć wskazówki dotyczące potencjalnych ulepszeń.
Musk chce sporych zmian na Twitterze
Rozluźnienie moderacji treści leży w interesie Muska, który wielokrotnie określał Twittera jako "de facto publiczny plac miejski" współczesnej ery cyfrowej. Na początku zeszłego roku odniósł się krytycznie do decyzji zarządu platformy o permanentnym zablokowaniu konta byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Na podstawie tweetów Muska można przypuszczać, że będzie on dążył przynajmniej do złagodzenia ograniczeń na Twitterze.
Kolejną kwestią, którą Musk poruszał w przeszłości, jest rola Twittera w kształtowaniu społeczeństwa. Prezes Tesli w zeszłym miesiącu przeprowadził ankietę wśród swoich obserwatorów na temat tego, czy ich zdaniem algorytm Twittera powinien być otwartym oprogramowaniem, które może być badane, zmieniane i rozpowszechnianie przez użytkowników. Pomysł jest związany z jego poglądami na temat wolności słowa.
"Martwi mnie to, że de facto stronniczość 'algorytmu Twittera' ma duży wpływ na dyskurs publiczny" – napisał Musk w odpowiedzi do jednego z followersów. "Skąd mamy wiedzieć, co się naprawdę dzieje?".
Musk jest również zwolennikiem przycisku edycji, którego użytkownicy Twittera domagają się od lat. Jego ponad 80 milionów zwolenników w przeważającej większości poparło dodanie tej opcji w ankiecie, którą przeprowadził w zeszłym miesiącu. Rozwiązanie miałoby umożliwić prostą edycję postów w celu poprawienia chociażby błędów ortograficznych czy nieprawidłowych linków chwilę po opublikowaniu wpisu.
Walka z botami to następny z planów Muska. W wywiadzie udzielonym 14 kwietnia na konferencji TED 2022 wymienił tę kwestię jako pierwszą rzecz, którą zmieniłby jako nowy właściciel Twittera. "Najważniejszym priorytetem, jaki bym miał, jest wyeliminowanie spamu i botów wyłudzających dane oraz armii botów, które są na Twitterze" – powiedział. "Sprawiają one, że produkt jest znacznie gorszy".
Musk już w przeszłości podnosił alarm dotyczący botów spamujących fałszywymi ofertami kryptowalutowymi – niekiedy bezprawnie wykorzystującymi jego wizerunek. Musk nazwał wątek spamu na Twitterze "najbardziej irytującym problemem" związanym z korzystaniem z serwisu. Publicznie błagał nawet Twittera, aby coś z tym zrobił. Teraz sam będzie miał okazję pokazać, jak należy obchodzić się z botami.
Konrad Siwik, dziennikarz dobreprogramy.pl