Francuzi zarabiają na prawie odcinającym piratów od Internetu
Okazuje się, że na restrykcyjnym prawie można nieźle zarobić. Jeden z francuskich operatorów internetowych wprowadził możliwość ochrony użytkownika przed odłączeniem od Internetu za ściąganie nielegalnych materiałów.
15.06.2010 16:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak informuje serwis TorrentFreak, usługę wprowadziła firma Orange. Jest to odpowiedź na kontrowersyjną ustawę antypiracką, która zaczęła obowiązywać od początku tego roku we Francji. Osoby ściągające chronione prawem autorskim materiały będą odłączane od Sieci. Za jedyne 2 euro miesięcznie Orange oferuje swoim klientom ochronę przed tak surowymi konsekwencjami. Usługa skierowana jest przede wszystkim do osób udostępniających swoją sieć internetową innym użytkownikom. W podstawowym pakiecie można wykupić ochronę do trzech komputerów podłączonych do jednej linii. Wszystko sprowadza się do instalacji programu (wersja tylko dla systemu Windows), który pracuje w tle i uniemożliwia dostęp do stron internetowych z czarnej listy - przygotowanego przez Orange spisu serwerów, których odwiedzenie może wiązać się z możliwością nielegalnego pobrania materiałów.
Jak ustalił serwis Bluetouff, Orange ma spore problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa swoim klienom. W oferowanej usłudze korzysta bowiem z... publicznego serwera. Oznacza to, że adresy IP osób, które płacą operatorowi za ochronę przed piractwem, są łatwo dostępne w Internecie. Bluetouff odkrył także, że panel administratora na serwerze chroniony jest bardzo skomplikowanym hasłem - „admin” i takim samym loginem. Według firmy Orange program używany w usłudze jest całkowicie bezpieczny i nie przeszkadza użytkownikowi w pracy.
W zeszłym roku Francja przyjęła kontrowersyjną ustawę antypiracką. Na jej mocy Internauci ściągający nielegalne muzykę, filmy, gry lub oprogramowanie mieli być odcinani od sieci. Osoba oskarżona miała otrzymywać trzy ostrzeżenia. Jeżeli nie zaprzestałba procederu, następowałoby pozbawienie połączenia z Internetem na kilka miesięcy. Ustawa budziła wiele kontrowersji i w pierwszej wersji została uznana za niezgodną z konstytucją. Później jednak francuskiemu rządowi udało się nanieść na projekt poprawki i przegłosować ustawę. Weszła ona w życie 1 stycznia tego roku, lecz nie od razu zaczęła obowiązywać. Przeciwko nowym regulacjom wystąpił francuski departament rządowy zajmujący się ochroną prywatności (CNIL), który jasno stwierdził, że zasada "trzech ostrzeżeń" narusza konstytucyjne prawa obywateli do prywatności i wolności.