GAFA po przesłuchaniu. Kongres sprawdza, czy wielka czwórka łamie prawo antymonopolowe
Pierwsze zaskoczenie: kongresmeni się przygotowali. Pierwsze niezaskoczenie: Donald Trump jest stworzony na obraz i podobieństwo typowego Republikanina, nie do końca mającego kontakt z rzeczywistością.
Zabawnie się patrzyło na ekran z czwórką struchlałych prezesów, którzy musieli wić się przed politykami. Przesłuchiwani byli wszyscy na raz: szef Facebooka Mark Zuckerberg, szef Apple’a Tim Cook, Jeff Bezos z Amazona i Sundar Pichai kierujący Googlem.
I tak na przykład ten ostatni pytany, dlaczego Google manipuluje wynikami wyszukiwania, odpowiadał, że Google pomaga milionom małych firm. Zwłaszcza teraz – w okresie pandemii. Wzruszające.
Wokół, ale nigdy do sedna
Tyle że chodziło o kradzież treści Yelpowi dekadę temu. Serwis dostarczający informacji o lokalach gastronomicznych miał problem, bo Google po prostu brał ich informacje i wyświetlał u siebie, tym samym obniżając pozycję Yelpa. Czy nie jest to ograniczanie konkurencji? – Odkąd jestem w firmie, skupiamy się na tym, by dawać użytkownikom najwyższej jakości treści. Na podstawie danych, które mamy, rozwijamy nasze produkty najlepiej jak potrafimy – stwierdził Sundar Pichai. Rzeczowa i uspokajająca wszystkich odpowiedź, prawda?
Demokrata David Cicilline stwierdził wprost: - Dla mnie to dowód na to, że Google jest jak obwarowany ogród, w którym trzyma swoich użytkowników nawet wtedy, gdy nie ma dla nich najlepszych odpowiedzi na nurtujące ich wyniki wyszukiwania. A to jest ekonomiczną katastrofą dla innych firm działających w sieci.
Takich pytań było więcej, bo w przeciwieństwie do przesłuchania Zuckerberga dwa lata temu, tym razem kongresmeni się przygotowali. Oczywiście nie wszyscy – jak nietrudno się domyślić, w dyletanctwie przodowali Republikanie. A to pytali Zucka o to, czemu dał shadow bana synowi Donalda Trumpa (co tam, że to Twitter dał mu bana), a to atakowali Sundara Pichaia za rzekomą manipulację wynikami wyszukiwania przy kampanii prezydenckiej w 2017 roku, co miało zaszkodzić Trumpowi (co tam, że to właśnie Trump manipulował, korzystając z usług Cambridge Analytica).
Kwestia prawa antymonopolowego
Ale wróćmy do poważniejszych spraw. Kongresmeni, którzy bardziej się przyłożyli, przygotowali w sumie 1,3 mln dokumentów z dowodami przeciw działaniom łamiącym prawo antymonopolowe.
Szefowie GAFA chyba nie byli na to przygotowani, sądząc po tym, co na wstępie wygłaszali w swoich przemówieniach. A było w nich oczywiście wiele ckliwych historyjek o początkach biznesu, ciężkiej pracy i ulepszaniu życia każdego dnia każdemu Amerykaninowi i nie tylko.
A tu niespodzianka – Google’owi oberwało się także za DoubleClicka. Gdy kupowali tę firmę od reklam internetowych, obiecali, że nie połączą jej danych z własnymi. Po kilku latach to zrobili, ignorując prywatność internautów.
Wśród dokumentów znalazły się nawet wyciągnięte przez kongresmenów maile Zuckerberga. Jemu z kolei oberwało się za zakup Instagrama w 2012 roku, co miało być krokiem do przodu w wyeliminowaniu potencjalnej przyszłej konkurencji. Biedny Zuck pisał o tym w mailach wprost.
Tim Cook musiał tłumaczyć z kolei, dlaczego w AppStorze producenci apek nie znają zasad procesu ich przeglądu i akceptowania do sklepu. – Są arbitralnie interpretowane przez Apple i zmieniane przez niego wtedy, kiedy mu się podoba. Producenci nie mają wyboru, nie znają tych zasad i nie wiedzą, czemu czasem są ze sklepu AppStore usuwani. Czy Apple traktuje wszystkich równo? – zapytał jeden z kongresmenów. Tim Cook, szef Apple’a, zaprzeczył, by niektórzy producenci byli faworyzowani, a inni marginalizowani.
I musiał to mówić półsłówkami, bo Republikanin Hank Johnson co chwilę mu przerywał, prostując jego zeznania, aż zniecierpliwiony podał przykład – Baidu. Apple zatrudnia ponoć ludzi, którzy usprawniają tę wyszukiwarkę w AppStore. – Hmm, nic o tym nie wiem – odparł Cook.
OK, możemy się rozejść
Grzechy Amazona? Proszę bardzo – ot, choćby zaniżanie cen pieluch, by wykosić konkurencję – sklep Diapers.com. Gdy już to się udało, ceny pieluchy skoczyły do wcześniejszych stawek. Bezos nie był w stanie zapewnić, że Amazon nie złamał własnych zasad wykorzystania danych o sprzedawcach.
Zresztą Bezos mógł sobie na tym przesłuchaniu – co prawda wirtualnie, ale jednak – zbić pionę z Cookiem. Kongresmen Johnson pytał bowiem o umowę między nimi, zgodnie z którą Apple zrezygnował z pobierania prowizji przy wypożyczaniu przez swoich użytkowników filmów z Amazon Prime. Dzięki temu były one tańsze, co napędzało klientelę Amazonowi.
I tak trwało to przesłuchanie niemal sześć godzin, a szefowie wielkiej czwórki zaskoczeni przygotowaniem kongresmenów, grzecznie unikali jak mogli jasnych odpowiedzi. Nie zabrakło też pytań o Chiny i tu prawdopodobnie ekipa GAFA będzie szukała argumentu przeciwko dzieleniu ich firm. Ale nie zapominajmy, że w USA za 3 miesiące odbędą się wybory prezydenckie. Jeśli zmieni się przywódca, zmienić się może i charakter przesłuchań, i intencje przesłuchujących.