God of War II

Redakcja

04.05.2007 15:32, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To już stereotyp pory roku – marzec zawsze coś „przeplata”, kojarząc się nam z negatywnymi skutkami zimna, deszczu i bezczelnego wiatru. Rok 2007 zmienił jednak diametralnie moje odczucia w tej materii – oto bowiem w okresie topienia Marzanny otrzymałem na klatę dwa najpotężniejsze ciosy mojego skromnego żywota: film 300-tu Spartan oraz grę God of War 2. Szczycąc się pasją do jednego oraz drugiego gatunku dzisiejszej kultury, a także uwielbiając okres mitologicznych frazesów, zostałem na zawsze porwany przez ten wizualny i niespotykane mocno powiązany duet. Kratos z pewnością by dodał – „Tonight I dine in hell...”

Kiedy diabeł ma zły dzieńNa pewno wielu z Was słyszało już sporo o najnowszym dziele ekipy Sony. Bardzo wysokie noty na zachodnich serwisach, ogromny tzw. hype towarzyszący premierze tytułu i oczywiste „wow” większości graczy na całym świecie. Jaka jest faktycznie „prawda” o God of War 2? Czy rzeczywiście dostajemy produkt najwyższych lotów? Pozycję obowiązkową, kultową, perfekcyjną, supergrywalną oraz zdecydowanie ponadczasową? Już teraz przyznam, że większość z tych przymiotników znajduje u mnie poparcie...

Obowiązkowo zacznijmy od przedstawienia zarysu fabularnego. Osobiście przyznam, że po zapoznaniu się z pierwszą odsłoną powoli tworzącej się serii, nie spodziewałem się zbyt pokaźnych fajerwerków w tej materii przy kontynuacji. Prosta jak budowa kija historia „jedynki” przybliżała nam losy Kratosa, który najpierw ratując swoje życie sprzymierzył się z Aresem, aby potem owego boga wojny zdetronizować. Oj, fabuła nie była dla mnie przysłowiową „marchewką”. Brutalny i bardzo dynamiczny „spacer” wściekłego wojownika Sparty, bez zwrotów akcji, wielowątkowego układu scen, czy nawet ciekawych, drugoplanowych postaci – to jakoś nie intrygowało. Główny magnes stanowiła przede wszystkim towarzysząca naszym poczynaniom zadyma oraz ciekawe i bardzo efektowne łączenie faktów historii z wyobrażeniami programistów w aspekcie tworzenia „nowych / starych” mitów... Tym bardziej z wielką radością donoszę Wam Drodzy Gracze, że po ukończeniu drugiej części God of War do składnika fabularnego nie mam zbyt wielu zastrzeżeń.

Obraz

Nowa opowieść Kratosa zaczyna się praktycznie w momencie końca poprzedniej gry. Miejsce parkingowe na Olimpie, boskie moce, respekt bóstw oraz możność ingerencji w życie każdego człowieka, czy raczej, w przypadku nowego i „ambitnego” boga wojny - wojownika... Tu właśnie mają swoje źródło kłopoty naszego bohatera. Prowadząc najlepsze na świecie wojska Sparty, interweniując w każdą potyczkę, podbijając każde miasto, Kratos mocno naraził się Zeusowi, a zatem i potężnemu panteonowi boskich cwaniaków. Co za tym idzie, szybko został uknuty spisek przeciwko dynamicznie rozwijającej się karierze „bladego łysola” i nasz krwawy żniwiarz został podstępnie zdetronizowany. A skoro stare, spartańskie przysłowie mówi – „Kto Ci przerwie bój, to go skaratuj...” – toteż tak Kratos oczywiście postanawia uczynić.

[break/]Wyzwanie rzucone samemu Zeusowi szybko przeradza się w „międzymitologiczną imprezę”, prowadząc nas powoli do sióstr przeznaczenia (znanych w przydrożnych barach jako Mojry). Nie ma jednak oczywiście meczu bez zadymy – po drodze skołujemy sobie pegaza, zwiejemy z Hadesu, zniszczymy kolosa z Rodos, „zagadamy” Prometeusza, zapoznamy się bliżej z Atlasem i… kończę spojlować, bo mnie zaraz RedNacz ubije. W każdym razie Kratos, jeszcze wścieklejszy niż zwykle, zdeterminowany jest rzucić wyzwanie każdemu istnieniu, czy to boskiemu, czy kilkuset tonowemu. Przy okazji wyjaśnionych zostaje wiele elementów poprzedniej części, np. kim jest narrator (to w chwale końcowego „twista”). Gra proponuje nam wciągającą oraz bardzo efektowną ścieżkę fabularną. Długą, wyczerpującą i z pewnością ciekawie złożoną.

Obraz

Brutalnie i mocno...To, co Panowie ze Studia Santa Monica uczynili w kwestii ulepszenia „elementu grywalnościowego” spokojnie zasługuje na miano cudu systemu zer oraz jedynek. W głowie się to lekko nie mieści, bo już przecież pierwsza część, wydawać by się mogło, oferowała nam istne mistrzostwo świata w kwestii zabawy i niczym nieskrępowanej wojaczki. Spróbujmy, jednak na chłodno przeanalizować fenomen mechanizmów rządzących God of War 2.

Kratos już na początku prezentował brutalną i bardzo nieokiełznaną naturę. Każdy, kto choć przez chwilę otrzymał zaszczyt obcowania z tą miażdżącą wszystko kulą prymitywnej potęgi, wraz z drugą częścią doświadczy mocno pozytywnego rozczarowania. Po pierwsze były bóg wojny włada teraz jeszcze większą ilością ruchów i krwawych zagrywek. Za pomocą ognistych łańcuchów zwanych Ostrzami Ateny (Athena’s Blades) ścina głowy, urywa kończyny, zrzuca na wroga elementy otoczenia, a nawet niczym Scorpion z Mortal Kombat potrafi przyciągać do siebie przeciwników. Co powiecie na sytuację, w której Kratos najpierw wyrywa potężnemu monstrum lancę (wraz z ramieniem), a potem wbija mu ją głęboko w gardziel? Albo taka sekwencja z wielgachnym orkiem, któremu wytrącamy siekierę z łap, a potem za pomocą naszych ostrzy nabijamy go niczym na pal – komuś się nie spodoba? Tak też myślałem.

Obraz

Istotne, że nie tylko repertuar rodzajów dostępnych stworów uległ zdecydowanej poprawie. Również bossowie oraz sub-bosowie osiągnięli szczyt konsolowej jakości. Generalnie porównywalni są lekko do gigantów z Shadow of the Colossus. Dzięki niesłychanej wyobraźni programistów przerażają oni wyglądem i w dodatku świetnie się poruszają. Walki z nimi wymagają od nas finezji oraz pomysłowości. Popularna na filmowych zajawkach i spotach reklamowych batalia przeciwko kolosowi z Rodos, gdzie aby go pokonać musimy zniszczyć jego magicznie nasączone serce, jest jedynie preludium to prawdziwych wyzwań. Wszystko za sprawą pewnego kolejnego składnika całej tej diabelskiej mieszanki, którego twórcy również nie omieszkali „wyśrubować”.

[break/]QTE. Praktycznie każdy, kto grał w pierwszą część God of War, a potem w Resident Evil 4, czy np. Tomb Raider: Legend, zachwalał sobie możliwości oraz miodność tegoż rozwiązania. Znany popularnie jako Quick Time Events system polegający na szybkim wciskaniu pojawiających się na ekranie, określonych przycisków kontrolera - bazujący głównie na wyczuciu czasu oraz refleksie - wraz z kolejnym growym dzieckiem Sony wprowadza nas w nowy wymiar zabawy. Tu nie tylko chodzi o zapierające dech w piersiach potyczki z wielkimi monstrami, gdzie latając wokół ich czerepów wycinamy kolejne trasy naszych przelotów, lecz również sekwencje fabularne i wydarzenia symboliczne dla tego okresu. Niech za przykład posłuży fenomenalnie zrealizowana walka z samym Ikarem (no chyba nie myśleliście, że wpadł do morza, bo mu się jakiś tam wosk roztopił). Nerwowe wychylenia gałek, złożone sekwencje przycisków i dno świata powoli majaczące gdzieś w dole. Szybkie łokcie, mocne kolanka i przerażenie w oczach opętanego młodzieńca... Zapewniam Was – takich niepowtarzalnych chwil w God of War 2 jest znacznie, znacznie więcej.

Obraz

Ostatnią sprawą mocno wpływającą na charakter oraz samą stylistykę bohatera jest z pewnością magia, oręż i zdolności powoli zdobywane przez Kratosa. Oprócz Athena’s Blades, które zastąpiły znane Ostrza Chaosu, w czasie naszych fantastycznych przygód zdobędziemy także inne „zabawki”, takie jak chociażby Blade of Olympus, Spear of Destiny, Typhon Bane, czy Barbarian Hammer, odebrany „znajomemu” z pierwszej części. Z umiejętności mamy stare i wypróbowane: promień meduzy Head of Euryale; oraz Cronos Rage, dzięki któremu władamy błyskawicami. Pojawiły się też nowe: Atlas Quake, czyli ciężki but Kratosa wywołujący trzęsienie ziemi; oraz brutalnie skradzione Ikarowi skrzydła, których mimo obietnic nie doczekaliśmy się w pierwszej odsłonie serii.

Piękny umysłZnając God of War, doskonale wiecie, że pozycja ta to nie było tylko bezmyślne „mashowanie” klawiszy pada oraz jeno brutalne tłuczenie wroga. Dzieło Sony to na równi krwawa jatka, jak i gra logiczna. Przyznam się, że w „dwójce” czasami niektóre puzzle są tak złożone i ciekawe, iż ich rozwiązanie zajmowało mi parę długich chwil. Nie tylko coś przesunąć, zniszczyć, postawić, ale miejscami także rzecz bardziej wymagająca - pewnej dozy spostrzegawczości, umiejętności korzystania ze sztuki dedukcji oraz logicznego łączenia faktów. Korzystanie z nowo nabytych zdolności - np. raz zatrzymując czas dążymy do zderzenia mechanizmów, których wibracje wywołają obalenie pobliskich bloków skalnych. A co z tzw. backtrackingiem, czyli uciążliwym kluczeniem w tę i z powrotem, mocno zaznaczonym w poprzedniej odsłonie? Otóż God of War 2, w przypadku łamigłówek, nie wymaga od nas prawie absolutnie żadnego wracania się do poprzednich lokacji. Czasami rzeczywiście musimy powtórzyć parę ścieżek, ale tylko z tego powodu, że wcześniej zablokowana gdzieś droga stoi teraz przed nami otworem, lub nowo wyuczona zdolność pozwoli odbić pewien magiczny promień...

Obraz

Moc Playstation 3...jeszcze nas nie oczarowała, a PS2 ma nadal tyle do zaoferowania. Każdy z Was zapewne zaznajomił się już ze screenami oraz przede wszystkim ogromną ilością filmów ukazujących arcydzieło zwane God of War 2. Z pełną odpowiedzialnością mogę zatem oznajmić, że tytuł ten jest najlepiej wyglądającą grą na starusieńką już konsolę Sony. To, jaki ten produkt prezentuje kunszt, talent i ogromną pracę twórców wręcz trudno opisać słowami. Każdy detal, tekstura, animacja, lub obiekt są najwyższą, światową półką programistycznego języka. Postacie, lokacje, architektura terenu, złożoność otoczenia – wszystko to, oprócz graficznego przepychu, posiada potężną dawkę jakiegoś dosłownie boskiego wkładu. Brzmi może trochę banalnie i mało obrazowo – zdaję sobie z tego sprawę. Nie mniej jednak próba opisania przegigantycznego zaprzęgu koni, którym będziemy „dowodzić”, ciągnąc przy okazji wielgachną świątynie… Przy akompaniamencie refleksów światła, stałej ramki animacji i przepychu szczegółów oraz wyświetlanego horyzontu najzwyczajniej w świecie przebija to nawet najbardziej wygórowane wyobrażenia. Tego po prostu trzeba doświadczyć na własnej skórze. Ujrzeć i starać się przeżyć... bo skoro ten tytuł TAK wygląda na starą generację konsol, to boję się myśleć jak będzie wyglądała kolejna część na Playstation 3.

[break/]Strona dźwiękowa gry to podobnie obraz dzieła idealnego. Bez sensu silić się na górnolotne frazesy, wychwalając pracę kompozytorów. Sekwencje instrumentalne: bębny, harfy, skrzypce, lutnie – wraz z tłem chóru i ciekawych efektów dźwiękowych stworzyły z pewnością jeden z najlepszych „sountracków” w historii gier. Mam, jednak dziwne wrażenie, że gdzieś kiedyś słyszałem już niektóre aranżacje. Ciekawskim polecam zapoznać się z twórczością „hollywoodzkiego” kompozytora, Howarda Shore’a. Jego ścieżka dźwiękowa do filmu Cela może niektórym wydać się całkiem znajoma...

Obraz

Król odchodzącej dynastiiWracamy do podstawowego zagadnienia, pytania, które chyba każdemu od początku recenzji ciśnie się na usta - czy God of War 2 to gra genialna, najlepsza, kultowa i ponadczasowa? Niełatwo jednomyślnie stwierdzić. Tytuł ten posiada mnogość zalet, praktycznie żadnej wady, lecz ku ironii losu nie stanowi pierwszego tego rodzaju. Jest niesamowicie dobry, jednak opiera się na wcześniej stworzonych mechanizmach, a co za tym idzie otrzymujemy wspaniały sequel ze wszystkim tego konsekwencjami. Jednym to będzie przeszkadzać, innym zupełnie nie. Osobiście jestem zdania, że niespotykanym w dzisiejszych czasach jest stworzenie produktu jeszcze lepszego od, wydawać by się mogło, pozbawionego wad poprzednika. Niewyobrażalna wręcz oprawa A/V, bardzo wciągający scenariusz i grywalność sięgająca bram Olimpu, czynią produkcję tą jedną z najlepszych, w które w życiu grałem.

Obraz

Zatem, jeśli pierwsza część porwała Cię na dobre, tak druga zgniecie, przeżuje, strawi i wypluje na chodnik. God of War 2 to tytuł, który już teraz przeszedł do panteonu najlepszych gier w historii konsolowej rogrywki. W miarę możliwości polecam zapoznać się z nim zaraz po ujrzeniu filmu 300-tu Spartan, o którym wspominałem na początku tejże recenzji. Powodów takiej, podwójnej przyjemności jest wiele, ale wydaje mi się, że szansa zgłębienia wiedzy na temat coraz większego przenikania się świata filmu i gier, stanowi tutaj podstawową zaletę. No i ciekawa rzecz – czy podobieństwa ekspozycji oraz stylistyki obu wybitnych propozycji jest jedynie przypadkiem, czy zamierzonym ukłonem w stronę ikony wybranej gałęzi dzisiejszej kultury?

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)