Gran Turismo 6 — czas z Księżyca zejść na Ziemię
Aż trzy lata zajęło Polyphony Digital przygotowanie Gran Turismo 6, najnowszej odsłony serii, która od dawna sprzedaje się na konsolach Sony jak świeże bułeczki. Mimo tego, że w porównaniu do GT5, na które czekaliśmy prawie dwa razy tyle, okres produkcji został skrócony, dalej piszę aż, bo pod koniec żywota PlayStation 3, kiedy ukazują się perełki typu The Last of Us czy nawet Beyond, poczułem się, jakbym cofnął się na linię startu wyścigu konsol poprzedniej generacji. Wtedy bez mrugnięcia okiem produkt bym polecił, teraz jednak, gdy gry Forza Motorsport czy inne Need for Speedy rozpieściły mnie grafiką na pewnym poziomie, oprawa najnowszej propozycji zespołu Kazunoriego Yamauchiego zwyczajnie kole w oczy. Projekt broni się rozgrywką, ale brzydota w wielu przypadkach uzasadni brak wzruszenia na widok najświeższego tytułu za 200 złotych.
20.12.2013 | aktual.: 20.12.2013 14:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gran Turismo 5 przyzwyczaiło mnie do regularnych, dosyć obszernych aktualizacji do pobrania i jeszcze zanim kontynuacja trafiła na rynek wiadomo było, że tutaj będzie podobnie. Zaraz po premierze dostaliśmy przeszło 1,2 gigabajtową łatkę, która dopiero doprowadzała grę do stanu używalności. Z uwagi na szwankujący przez kilka dni Internet miałem z początku (nie)przyjemność spędzić nieco czasu z taką wyjętą prosto z pudełka wersją tytułu. Spowolnienia płynności, wyraźne schodki na krawędziach obiektów, rwący się szczególnie na zakrętach obraz (kłopoty z synchronizacją pionową) plus wściekle migające cienie, stanowiące w zasadzie jednolitą plamę… Co ciekawe, w opcjach są różne ustawienia obrazu, w tym między innymi redukcja migotania właśnie. Tak czy siak niemniej, głowa potrafiła rozboleć od podobnych efektów. Patch rozwiązał sprawę, a dwa tygodnie później gra doczekała się kolejnego, podobnego objętościowo. Dodał on kilka ciekawych rzeczy, tylko widzicie problem? Oferuje nam się wstępnie zwyczajnie nie do końca dorobiony produkt, zamydlając oczy informacjami o nadchodzących opcjach. Skoro projekt nie został odpowiednio doszlifowany to czemu zdecydowano się go wydać teraz? Dobrze, że za łaty nie musimy dodatkowo płacić.
To coraz częstsza praktyka, której otwarcie właśnie wypowiadam wojnę. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet po poprawkach grafika w GT6 jest słaba, a miejscami nawet skromniejsza od tej w poprzednim wydaniu serii (gorsze odblaski na karoserii plus cienie pod autem na przykład). Samochody wykonano szczegółowo, zapierają dech w piersiach w trybie foto, ale już w grze prezentują się jak plastikowe modele, mknące przez specjalnie rozmazywany krajobraz. Nie, nie chodzi o pogłębienie uczucia prędkości, co w ogóle wyszło bardzo słabo, lecz odwrócenie uwagi od niskiej jakości tekstur podłoża oraz tych na obiektach. Fragmenty torów lubią się ponadto wyraźnie dorysowywać. Myślę, że dla lepszych wrażeń wizualnych naprawdę warto było poświęcić 1080p i niewielu by narzekało, a tak… Powiedzmy sobie też szczerze, że zwiększenie liczby dostępnych pojazdów oraz torów nie wywołuje westchnięcia, gdy większość z tych obecnych to tylko lekko usprawnione rzeczy powyciągane z gry z 2005 roku. Skoro od razu marudzę, dodam przy okazji również, iż o zaawansowanym modelu zniszczeń możecie pomarzyć. W sumie każda kolizja na torze to jakby się stukały puszki.
[break/]Jeśli o tym wszystkim zapomnieć, tak model jazdy, ponoć zupełnie przeprojektowany, daje sporo frajdy. Nie wiem, jak w obecnych czasach można zmuszać kogokolwiek do odbębnienia samouczka, a potem jeszcze zdobywania licencji, żeby móc pościgać się online, z drugiej jednak strony dziwnie radośnie do tego podszedłem, przypominając sobie podstawy jazdy. Rozgrywka opiera się na zdobywaniu gwiazdek, odblokowujących kolejne kategorie zmagań, a także naturalnie pieniędzy, głównie z myślą o zakupie potężniejszych aut. Sporo było szumu o sprzedawane za prawdziwą gotówkę kredytów, bo najmocniejsze samochody są niezwykle drogie, ale ostatnia łatka wprowadziła procentowe podbijanie ilości funduszy przy codziennym logowaniu się w grze do PSN, co odsuwa ten cały zgiełk nieco na boczny tor. Ciekawie wypadają różnorakie zawody nieobowiązkowe, od wyścigów gokartów czy takich z bardzo klasycznymi pojazdami, przez wykonywanie określonych zadań na torach przeszkód, po wycieczkę na Księżyc. W kilku krótkich misjach przyjdzie nam pokierować łazikiem takim, jak mieli w Apollo 15.
Archaizmy nie kończą się na oprawie, ale widoczne są również w innych elementach produktu. Nie ma przykładowo automatycznego dopasowywania zbyt mocnego auta do wymogów danego wyścigu, więc trzeba samemu grzebać w ustawieniach. Menu jest nieco bardziej przejrzyste, niż poprzednio, ale nie w trybie sieciowym, gdzie dostajemy listę dostępnych pokojów, do których możemy dołączyć. Z jednego nas wyrzucą, z innym utracimy nagle połączenie, w kolejnym ludzie nie rywalizują, a rozbijają się na trasie… Irytujące, bo zanim faktycznie pogramy mija szmat czasu. Bardzo brakuje opcji Szybki Wyścig, w której po prostu system dobierałby komplet chętnych i rzucał ich na dany tor. Swoją drogą denerwuje też czas dogrywania tras w trybie dla samotników. To zazwyczaj pół minuty (z zegarkiem w ręku), co w krótkich wyzwaniach przy zdobywaniu licencji oznacza, że spędzamy w nich tyle samo czasu, ile się na nie naczekaliśmy.
Fanom serii Gran Turismo 6 przypadnie do gustu, ponieważ tak naprawdę to usprawniona edycja poprzedniego produktu i jako taki właśnie ten projekt wydaje się nawet najlepszym w jej 15 letniej historii. Masa (przeszło tysiąc z kombinacjami) dobrze zrobionych samochodów, starannie odtworzone tory z całego świata plus zestaw takich autorskich, do tego dla urozmaicenia wyzwania bardziej rozrywkowe, wychodzące ponad prostą rywalizację do mety. Mamy niemniej końcówkę 2013 roku, konsole nowej generacji na rynku, a tu pojawia się propozycja wizualnie przypominająca początki tej starej i jeszcze obietnica rewolucyjnego GT7 na PS4. Ludzie z Polyphony Digital może mają smykałkę do aut, a ich miłość do motoryzacji jest w grze wyraźnie dostrzegalna, lecz nie przekłada się to na razie odpowiednio na ogólną jakość ich ostatnich dzieł. Sama frajda płynąca z dobrego modelu jazdy oraz zajeżdżania innym drogi (czym rywale się odpłacają, szczególnie przed linią końcową) nie każdemu w obecnych czasach wystarczy. Dorabianie gry po jej premierze z pomocą łatek to też pewna drwina.