Infernal

Redakcja

27.04.2007 14:32, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niespodzianka! O tej grze mówiło się głównie w prasie zagranicznej, a to nikt inny jak nasza rodzima firma, Metropolis Software, stworzyła świetną, dynamiczną oraz przepiękną strzelankę. Zaskoczeni? Grę na zachodzie wydaje Playlogic i już w tej chwili zbiera ona bardzo pochlebne recenzje w serwisach znających się na robocie (a nie tylko narzekających). Infernal jest klasycznym shooterem TPP, w którym wcielamy się w postać Ryana Lennoxa, upadłego anioła próbującego przeżyć na ziemskim padole.

Fabuła nie jest może najoryginalniejsza, ale daje pretekst dla zaprezentowania bardzo fajnych rozwiązań. Oto nasz były agent siły Niebios wiedzie ciężki żywot śmiertelnika. Pozbawiony swych „anielskich” mocy Ryan pewnego dnia spotyka dawną znajomą, która wciąż pracuje dla Wszechmocnego. Umawiają się na kolację. Niestety, przyjemne spotkanie nie kończy się na śniadaniu w łóżku, gdyż atakują nas agenci z Nieba. Ktoś „na górze” najwyraźniej doszedł do wniosku, że dobry eks anioł, to martwy eks anioł. Kiedy już poradzimy sobie z napaścią dawnych sprzymierzeńców, zostajemy zaproszeni przez niejakiego pana Blacka (znanego szerzej jako Diabeł) na najbliższy cmentarz, gdzie ów jegomość składa nam dość interesującą propozycję. Praca dla drugiej strony nie tylko jest doskonałą zemstą na byłych mocodawcach, ale może też przynieść nam znaczny dochód. Skuszeni możliwościami kariery zawodowej rozpoczynamy pracę dla sił zła.

Mimo, że przedstawiona w grze historia nie należy może do pierwszej ligi, z pewnością nie zabraknie w niej nagłych zwrotów akcji. Zarówno gra właściwa, jak i cutscenki zrealizowane na jej silniku graficznym, prezentują się fenomenalnie. Wstawki są czasami odrobinkę przydługie, Diabeł w szczególności potrafi przynudzać, ale cóż - nie krytykuje się szefa, który sporo oferuje. A ten nie tylko daje nam dobrze zarobić, lecz również użycza części swojej mocy. Dzięki temu stajemy się prawdziwym agentem piekieł. Od razu trzeba powiedzieć, że Lennox nie należy do najbardziej ruchliwych bohaterów, jakimi przyszło nam kierować. Nie jest ani tak sprytny, jak Sam Fisher ze Splinter Cella, ani zwinny niczym panna Croft.

Obraz

Z początku dziwi troszkę mały zasób ruchów postaci, jakimi uraczyli nas twórcy z Metropolis, ale gra rekompensuje to wszystko szybkością samej akcji. Ryan oprócz standardowego „łażenia” może się turlać - jest wtedy niewidzialny dla przeciwnika. Bohater potrafi także przylgnąć do ściany i precyzyjnie prowadzić ogień zza węgła lub po prostu pakować ołów w okolice kryjówki wroga by zmusić go do wzięcia nóg za pas. Generalnie, to mamy w grze akurat wszystko, czego potrzeba i ani jednego bajeru, który wykorzystalibyśmy raptem raz w ciągu całej zabawy. Można trochę ponarzekać na dziwne działanie strzelania zza rogu, co miejscami przeszkadza raczej, aniżeli pomaga, ale ogólnie w materii mechanizmów rozgrywki jest naprawdę dobrze.

[break/]Jako agent piekieł nasza postać dysponuje sporym zasobem różnych tajemnych sił, dzięki którym misje nie będą niemożliwe do ukończenia. Główną mocą używaną przez Ryana jest specjalne wzmocnienie strzału. Naciskamy po prostu prawy przycisk myszki, a prawa rączką dzierżąca broń zaczyna płonąć piekielnym ogniem, ładując potężny atak. Jest to przydatne nie tylko do niszczenia niektórych przedmiotów z otoczenia, ale również do powalania najcięższych przeciwników, niektórzy wrogowie mają bowiem na sobie boskie zbroje, które to odbijają zwykłe pociski. Wtedy właśnie do gry wchodzi nasza specjalna moc. Każdy rodzaj broni w grze ma trochę inny tryb „piekielny”, dzięki czemu nie znudzi nam się on tak szybko. Oprócz tej standardowej umiejętności, dysponujemy specjalnym wzrokiem – nim wypatrzymy nie tylko pola energii piekielnej (bądź anielskiej) wzmacniające naszą postać, ale chociażby i ukryte kody do pozamykanych drzwi.

Obraz

Trzecią podstawową zdolnością, której będziemy używać dość często jest teleportacja. Nasz bohater potrafi przenieść się na jakiś czas w dowolne miejsce w polu swego widzenia. Przydatne to jest szczególnie przy otwieraniu zamkniętych drzwi, czy eliminowaniu niebezpiecznych dla nas kamer. Niestety, gra nie oferuje nam zbyt wiele wyboru podczas rozwiązywania występujących tu zagadek. Zazwyczaj prowadzi się nas za rękę – ot, jeśli akurat trzeba coś zniszczyć, to już nie można użyć komputera znajdującego się obok. Dziwna sprawa, ale w końcu mamy do czynienia ze strzelanką, a nie przygodówką. Co ciekawe, Lennox może również teleportować inne przedmioty, czy ciała. Tutaj niestety cały system sprawia troszkę problemów. Przez dłuższy czas na przykład zmuszeni jesteśmy „łazić” ze skrzynią, tylko po to by móc później wykorzystać ją do przeskoczenia przez wysoką ścianę. Przy okazji - Ryan w ogóle nie umie się wspinać, co w przypadku tak umięśnionego twardziela wydaje mi się niepojęte.

Odnośnie arsenału broni standardowej, to jest czym postrzelać. Rozpoczynamy grę tylko z pistoletem (zawsze w kaburze, i to nawet, gdy go używamy, hmm). Później możemy podnieść takie zabaweczki jak pukawki laserowe, karabiny maszynowe, coś na wzór AK-74, czy też w końcu moją ulubioną wyrzutnię rakiet. Każda broń ma odrobinkę inną celność, różnią się one również zadawanymi obrażeniami, zazwyczaj wystarczy jednak kilka celnych strzałów w głowę żeby położyć przeciwnika. Na samym początku wrogowie są raczej naszymi kaczkami na strzelnicy, bo w zasadzie to nie mogą zrobić nam większej krzywdy. Wraz z rozwojem fabuły jednak rzucone zostaną przeciwko nam coraz lepiej wytrenowane siły, stąd przeciwnicy nie tylko będą potrafili skutecznie się ostrzeliwać zza rogu, ale też szybko zajmować strategicznie ważne miejsce w danym pomieszczeniu. Prawdziwa gehenna rozpoczyna się w momencie, gdy na naszej drodze stanie zabójczy snajper z umiejętnością teleportacji. Spróbujcie ustrzelić takiego misia, szczególnie gdy dołączą do niego koledzy wyposażeni w karabiny szturmowe.

Obraz

Błędy sztucznej inteligencji są bardzo trudne do wypatrzenia. Wszyscy wrogowie zachowują się całkiem sprytnie, najpierw szukając zasłony, aby dopiero później otworzyć do nas ogień. Grupa czterech niebiańskich żołnierzy może już skutecznie uprzykrzyć nam życie. Oprócz standardowego mięsa armatniego co jakiś czas będziemy musieli powalczyć z bossem. Walki z takimi oponentami nie należą do najłatwiejszych, gdyż część z nich będziemy musieli pobić sposobem. Niekiedy jednak wystarczy i czysta, brutalna, niczym niepowstrzymana siła, jak chociażby podczas walki z jednym saperem, którą prowadzimy na dziwnych dźwigach strzelających ogromnymi metalowymi kolcami. Starcia z szefami należą do bardziej ekscytujących, chociaż podczas całej gry nie idzie się w sumie w Infernal zbyt nudzić.

[break/]Produkcja ta ma jednak kilka felerów w innych departamentach. Przede wszystkim zadziwiają tzw. (nie)widzialne ściany ograniczające pole naszego działania - jeśli twórcy nie chcą gdzieś nas puścić to po prostu tam nie pójdziemy. Już w pierwszej misji, podczas poszukiwania innego wejścia do monastyru, czeka nas niemiła niespodzianka pod postacią nieprzekraczalnego, drewnianego płotka. Możemy kombinować z przenoszeniem skrzyni pod jakiś murek tylko po to, by z rozczarowaniem odkryć, iż nie da rady się nań dostać. Jest to dość frustrujące, jakby twórcy sami nie potrafili wykorzystać potencjału swoich pomysłów. Wspomniane już strzelanie zza rogu też czasami może odbić się czkawką. Stoimy sobie wygodnie niby osłonięci, a tu nagle ktoś nas jednak trafia. Musimy w takim momencie wycofać się i odrobinkę podleczyć. Szczególnie w późniejszych etapach gry śmierć nadchodzi niespodziewanie szybko.

Obraz

Są to jednak bardzo niewielkie błędy. Zapominamy o takich sprawach, gdy tylko spojrzymy na ekran. Infernal jest chyba najlepiej wyglądającą obecnie polską grą. To, co prezentuje ta produkcja, jest po prostu niesamowite. Nie mam na myśli tylko świetnych tekstur, czy bardzo ładnie zaprojektowanych poziomów. Wystarczy spojrzeć na grę światłocieni, która przecież w tytule traktującym o walce Światła z Ciemnością powinna być na najwyższym poziomie. Metropolis ustanawia tutaj moim skromnym zdaniem nową poprzeczkę. Co więcej, od zawsze powtarzam, że diabeł tkwi w szczegółach, a tutaj nawet krwistoczerwone tatuaże, które Ryan ma na swoim ciele, żyją własnym życiem! Takie wizualne piękno ma oczywiście swoje wymagania, ale dla tej gry warto zainwestować w sprzęt. Jeśli chodzi o dźwięk, to został on zrealizowany lepiej niż dobrze. Dziwią, co prawda różne rozkazy wydawane przez żołnierzy, kiedy na placu boju stoimy już tylko my, ale można przymknąć na to… ucho. Respekt budzi ścieżka dźwiękowa, składająca się ze świetnych, metalowo-rockowych kawałków. Nie jest ich co prawda zbyt wiele, ale jak już wspominałem gra jest tak szybka, iż nie ma się czasu zwracać uwagi na ilość utworów na soundtracku.

Obraz

Infernal to rodzimy cud, miód i orzeszki. Bardzo wysokie noty nie „wskakują” tutaj wyłącznie z uwagi na małą innowacyjność tego tytułu. Ot gra zasługuje mocną ósemkę, a z uwagi na to, że jest to gra polska to nawet na ÓSEMKĘ. Świetna grafika, niezłe patenty w systemie rozgrywki i całkiem fajna fabuła, która nie jest może prowadzona w zbyt fascynujący sposób, ale zdecydowanie nabiera tempa w miarę rozwoju akcji. Dodajmy do tego jeszcze setki przedstawicieli sił niebiańskich, na których czeka Niebo i cyniczny uśmiech głównego bohatera. Warto zagrać, naprawdę.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)