Kultowy StarCraft prosto w przeglądarce, czyli HTML5 wskrzesza dalsze klasyki
Gra StarCraft była przed laty sercem domowych imprez, na które znosiło się z kolegami komputery, by całą noc udowadniać, kto rządzi na kosmicznym polu bitwy. Z tego też powodu wielu użytkowników komputerów co jakiś czas do niej wraca, choć nie każdy potrafi zlokalizować nośniki z nią. Jeden z programistów HTML5 pokazał, że nie byłoby się o co martwić, gdyby studio Blizzard przepisało hit pod przeglądarki internetowe.
08.09.2015 11:14
Użytkownik posługujący się w sieci pseudonimem gloomyson wziął na warsztat pliki kultowej strategi, dobrze im się przyjrzał i zmusił produkt do działania bezpośrednio przykładowo w Firefoksie. Gdyby ktoś chciał się dokładniej przyjrzeć temu, co takiego wykombinował, wszystko zostało udostępnione na GitHubie. Wiedząc, jak producenci gier reagują na fanowskie twory choć trochę czerpiące z ich dzieł, należy się jednak pośpieszyć. Pewnie projekt zostanie wkrótce zablokowany. Szkoda, bo potencjał jest.
Możecie się o tym przekonać odwiedzając jeszcze póki co działającą wersję online gry. Graficznie menu misji nie powala, ale chodziło przecież na razie tylko o udowodnienie, że się da. Do wyboru są zadania w różnorakich sceneriach, w tym jedna z obroną piramidy przed kolejnymi falami wrogów. W demku pojawiają się jednostki wszystkich trzech stron konfliktu ze StarCrafta. Są one normalnie animowane oraz popisują się odzywkami, które doskonale pamiętamy z pierwowzoru. Gromadzenie surowców i rozbudowa bazy nie są możliwe. Edycja HTML5 koncentruje się na toczeniu bojów z udziałem z góry ustalonego zestawu jednostek. Tu sterowanie jest jak w oryginale.
Wyobraźcie sobie teraz, że projekt staje się niezwykle popularny i Blizzard za kilka miesięcy obwieszcza światu, iż pracuje nie tylko nad własnym StarCraftem w HTML5, ale równocześnie przeglądarkowym Diablo II z dodatkiem... Pomarzyć piękna rzecz, a przecież wystarczyłoby opracować system zarabiania na starych produkcjach (serwery trzeba w końcu z czegoś utrzymywać), by stało się to możliwe. Jeżeli zaś brakuje wiedzy w tym temacie, wtedy zawsze można zatrudnić tego, kto już pokazywał jak to działa. Często w ten właśnie sposób domorośli programiści trafiali do wielkich firm.