Layers of Fear – strach polskim pędzlem pięknie namalowany
Świat zaczął niedawno bać się Polaków, a to za sprawą projektu grozy Layers of Fear, który krakowskie studio Bloober Team wypuściło w ramach programu Early Access. Wielu miało okazję zainwestować w jeszcze nieukończony produkt, ale podobało im się to, co dostali. Wreszcie pełna wersja trafiła do sklepów. Dzieło reprezentuje nurt gier z gatunku tak zwanych eksploracyjnych horrorów. Wcielamy się w postać tajemniczego artysty, przemierzając pewne mroczne domostwo oraz obserwując wydarzenia oczyma postaci. Akcja nie pędzi, straszenie oparto na odpowiednim budowaniu atmosfery. Klimat jest tu bardzo gęsty i gwarantuję, że podskoczycie na krześle czy fotelu nie raz.
16.02.2016 11:49
Mamy do czynienia z zamkniętym, lecz stale przeobrażającym się środowiskiem. Historia budowana jest poprzez odkrywanie podczas przechadzek po rezydencji notatek, wycinków z gazet oraz przedmiotów przywołujących wspomnienia naszego bohatera. Rozpoczynając rozgrywkę nie wiemy zupełnie nic. Zastanawia nas wszystko wokół, nawet to, dlaczego kuśtykamy. Oczywiście skrywamy pewien sekret, który stopniowo wychodzi na jaw. Szybko okazuje się, że jesteśmy malarzem i akcja zacznie kręcić się wokół tajemniczego, wyraźnie przeklętego obrazu. Po interakcji z nim dopiero się zaczyna. Od tego momentu każde wyjście z pokoju oznaczać będzie przemierzanie nawiedzonego domu w każdym niemal możliwym wymiarze, by znaleźć wśród masy pomieszczeń składniki potrzebne do ukończenia wielkiego dzieła. Po drodze natrafimy na wiele strasznych sytuacji, początkowo mniej ingerujących w otoczenie, ale później … No cóż, trzeba to samemu przeżyć. Protagonista zdaje się być zwyczajnie szalony. Wyczytamy to z gęsto porozrzucanych papierów, rysunków czy psychodelicznych wizji. Fabuła powoli układa się w całość, tłumacząc dziwne zachowanie udręczonego oraz przedstawiając, jakie ważne wydarzenia miały miejsce wcześniej. Wyjdą na światło słabości i brzydkie tajemnice. Niewinni oraz pokrzywdzeni na pewno nie jesteśmy.
Gdy przyjrzeć się bliżej mechanice rozgrywki, tak naprawdę stoi ona na średnim poziomie. Przemierzamy kolejne pokoje i korytarze niemal w linii prostej, nakreślonej przez twórców. W niektórych sytuacjach istnieje możliwość wybrania innej drogi, ale ostatecznie nasze kroki zostaną skierowane w wąskim, z góry ustalonym kierunku. Nie zbłądzimy, pootwieramy sporą liczbę szafek oraz komód, pooglądamy i poobracamy wybrane przedmioty. Najczęściej są to wymienione już wcześniej wycinki z gazet czy notatki, ale znajdziemy również rzeczy związane z życiem codziennym w domostwie. Czasem wywołają one wspomnienia. Zazwyczaj usłyszymy krótką historię związaną z czymś, ponadto opowiedzianą w dość negatywny sposób. Do tego dochodzą jeszcze mini zagadki plus szyfry, które z łatwością odnajdziemy w danym pomieszczeniu. W kilku przypadkach zostaniemy niestety przyparci do muru w taki sposób, że nie będzie wiadomo, co dalej robić. Zwykle wystarczy dokładnie przeszukać otoczenie, a niekiedy poczekać. Niektóre sytuacje są specjalnie tak skonstruowane, by spotęgować napięcie.
Straszyć Layers of Fear przy tym wszystkim jednak potrafi, skutecznie. Przechadzając się po ciemnych korytarzach stale odczuwać będziemy niepokój, a byle jaki gwizd lub odgłos wystarczy, aby zacząć się ze zgrozą obracać na wszystkie strony. Twórcy zastosowali tutaj gamę nie lada forteli, by fanom horrorów gra przypadła do gustu. Natrafimy na lustrzane odbicia rzeczywistości, znikające ściany czy błyskawicznie zmieniające się otoczenie, w imię idei, że jeśli czegoś nie widać to może to nie istnieje? Nie chcę zdradzić za wiele smaczków, ale z czystym sumieniem stwierdzę, iż świetnie ujęto granicę między obłędem a strachem. Nie raz mamy uczucie, że zaraz coś na nas wyskoczy, choć nic się ostatecznie nie stanie. Dopiero jak się już uspokoimy, dopiero doświadczymy zaskoczenia w pełnym wymiarze. Bardzo prosty i skuteczny zabieg. Nie należę do osób zbytnio bojaźliwych, przynajmniej nie przy filmach grozy, ale z grą się trząsłem. Jest niepokój z tyłu czaszki. Nigdy nie wiadomo, na co się zaraz natrafi.
Technologia Unity 3D stała się potężnym oraz niezwykle wszechstronnym narzędziem. Layers of Fear to idealny przykład na to, jak wspaniale można wykorzystać silnik graficzny w ukazaniu ogromu detali, zachowując przy okazji bardzo mroczny klimat. Dominują tutaj ciemne, niedoświetlone pomieszczenia, chociaż dla odmiany natrafimy i na złudne lokacje, kipiące od kolorów oraz świateł. Szkoda, że szybko zaczyna nieco nużyć powtarzalność świata, w korytarzach czy malunkach. Oczywiście można przyjąć, że przemierzając nieco psychodeliczną posiadłość kręcimy się w kółko, ale według mnie, co za dużo to niezdrowo. Na szczęście gdzieś w połowie rozgrywki natrafiamy na jedyne w swoim rodzaju miejsca, stworzone z należytą starannością i sumiennością. Kilka razy się zachwycałem nad ich pomysłowością lub zmianami wprowadzanymi w trakcie zwiedzania. Warto się rozglądać, badać różnorakie zakątki rezydencji, bo od tego zależny jest ogrom losowych sytuacji. Spodoba się to lubiącym lizać ściany.
Dobry horror musi mieć odpowiednią oprawę dźwiękową. Tutaj Layers of Fear nie zawodzi. Podczas przechadzania się po koszmarnej rezydencji w tle rozbrzmiewa bardzo szybko wpadająca w ucho, nieco nostalgiczna muzyka. Początkowo zdawać się ona będzie łagodzić rozgrywkę, ale potrafi szybko pójść w iście dramatyczne nuty, idealnie wpasowując się w dany, zaskakujący moment. Elementy otoczenia również napędzają stracha za sprawą świetnie dobranych i nagranych odgłosów. W głowie pozostaną na bank przykładowo chrzęst rozbitego szkła pod stopami, burza za oknem, skrzypienie drewna czy przedziwne jazgoty dobiegające zza drzwi… Na słuchawkach albo z dobrym nagłośnieniem w domu mamy mały majstersztyk. Wczujecie się w grę.
Studio mało znane, gdyż dotąd wydało kilka niezbyt znaczących projektów, wreszcie ma szansę wypłynąć na szersze wody. Patrząc po popularności nagrań z tytułu chociażby na YouTube, należy pochwalić nie tylko producentów, lecz również ekipę od marketingu. Mamy fantastyczny klimat oraz całkiem oryginalne, ruchome podejście do tworzenia poziomów. Te obrazują niejeden lęk i faktycznie napędzają strachu. Nie da się ukończyć gry bez choćby jednego wzdrygnięcia się. Stale czujemy się obserwowani, aż do samego rozwiązania opowieści, która swoją drogą na finale wcale się raczej nie kończy. To celowy zabieg, gdyż jednorazowe poznanie historii zajmuje raptem kilka godzin. Przypomnę, że jest jak po sznurku, co nie każdemu przypasuje. Jeśli lubicie się bać i siedzieć po ciemku, nabywajcie śmiało. Tylko nie mówcie, że nie ostrzegałem...