Left 4 Dead 2
Nie ma raczej wątpliwości, że praktycznie każdy produkt wychodzący spod palców programistów z Valve, twórców serii Half Life, szybko staje się niekwestionowanym hitem. Nie inaczej było w przypadku Left 4 Dead - sieciowej strzelanki, w której całą fabułę z powodzeniem mogliśmy przejść w trybie kooperacji z graczami zasiadającymi przed komputerami po drugiej stronie globu, plus oczywiście zmierzyć się z nimi w innych trybach potyczek sieciowych. Amerykańskie studio po raz kolejny poszło za ciosem i oto ledwie rok po premierze pierwowzoru dostajemy kontynuację. Jakie zmiany w drugiej odsłonie? Nowi bohaterowie, więcej kampanii, uzbrojenia, no i zombiaków!
01.12.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51
Ponownie do czynienia mamy z nieznaną chorobą zmieniającą ludzi w nieumarłych. Historia rozpoczyna się, gdy czwórka przypadkowo poznanych osób zamierza sie ratować ucieczką jednym z helikopterów przysłanym przez armię. Jakież to zdziwienie ogarnia Coacha, Ellisa, Nicka i Rochelle, kiedy ostatni śmigłowiec zawija im się sprzed nosa. Od razu zdają sobie sprawę, że będą musieli jakoś poradzić sobie sami. W tym momencie przejmujemy sterowanie nad jedną z postaci. Kampanię da się przechodzić samotnie, będąc wspomaganym przez boty, lecz największą frajdę sprawia ogrywanie tytułu w trybie kooperacji, wraz z przyjaciółmi, bądź też przypadkowymi ludźmi. Do przebrnięcia mamy pięć scenariuszy powiązanych ze sobą fabularnie. Każdy posiada swój unikatowy i oryginalny klimat - trzeba przyznać, że twórcy naprawdę się tu postarali.
Ale to naturalnie nie wszystkie opcje zabawy. Przyjdzie nam również mierzyć się choćby w trybie, który został ochrzczony przez Valve niewiele mówiącą nazwą „Kontra”, a przypomina nieco klasyczny drużynowy deathmatch dla maksymalnie ośmiu graczy. Czwórka gra jako ocaleni (bo tak nazwani są nasi bohaterowie), a reszta robi za zarażonych, czyli zombie ze specjalnymi umiejętnościami. Kolejną możliwością spędzenia przyjemnie czasu z Left 4 Dead 2 jest „Poszukiwacz”. To także drużynowa demolka, jednak celem ocalonych jest zebranie odpowiedniej ilości kanistrów z benzyną i zatankowanie np. pojazdu. Poczwary im w tym przeszkadzają, co rundę zmiana stron. Ostatni z trybów gry wieloosobowej to zaś ”Przetrwanie” - zadaniem czwórki chojraków jest utrzymanie się przy życiu jak najdłużej, odpierając falowe ataki zarażonych.
Rozgrywka dla samotników (przechodzimy po kolei kampanię, bądź szarpiemy w wybranym przez nas etapie) stanowi tu swego rodzaju tryb treningowy pod multi, pomagający zapoznać się z poszczególnymi mapami. Zaręczam, że nawiązanie boju z zombie w czwórkę daje zdecydowanie więcej zabawy, do tego komunikacja głosowa to idealne dopełnienie całości. Oczywiście nie jest wymagane, aby w drużynie był komplet - kiedy kogoś nie ma natychmiastowo zastępuje go bot. Niestety te, choć nie najgorzej zaprojektowane, czasami bywają dość kapryśne i w gruncie rzeczy mało pomocne. Jasne, na średnim poziomie trudności nie ma najmniejszego problemu, żeby wraz z postaciami sterowanymi przez komputer ukończyć grę, tak niemniej przy ekspercie, gdzie zombie idzie zabić tylko przy pomocy strzału w głowę, nie ma na to raczej szans.
[break/]Jedną z ciekawszych nowości względem pierwszej odsłony Left 4 Dead jest znacznie wzbogacone uzbrojenie. Od tej chwili do dyspozycji mamy siekiery, katany, maczety, kije do baseballa i krykieta albo moją ulubioną do walki wręcz - piłę łańcuchową. Kto by przypuszczał, że tyle frajdy może dawać ucinanie zombiakom głów nagim ostrzem, tudzież ćwiartowanie ich w sposób "mechaniczny". Ciut podobne odczucia towarzyszyły mi niegdyś podczas ogrywania Postala 2, no ale jednak nic nie zastąpi hordy 30 czy tam 40 zombiaków biegnących ku naszej drużynie - tutaj zdecydowanie wygrywa L4D2. Oczywistym jest także, iż podczas rozgrywki nie posługujemy się jedynie białą bronią. Do naszej dyspozycji oddano kilka rodzajów karabinów maszynowych, strzelby, karabiny snajperskie, pistolety automatyczne i klasyczne oraz granatniki.
Dla urozmaicenia zabawy, twórcy przygotowali ponadto szereg dodatkowego asortymentu w postaci koktajli Mołotowa, wymiocin boomera (czyli jednego ze specjalnych zarażonych) zwabiających do siebie zombie, skrzynek z amunicją wybuchową bądź podpalającą, czy też bomb, po wyrzuceniu których wszelkie wraże stworzenie zachęcone dźwiękiem przez nią wydawanym zbiega się, a potem BUM! - i szczątki rozlatują się we wszystkie strony. Piękny widok. Gdy podupadniemy na zdrowiu możemy wyleczyć apteczką znalezioną gdzieś po drodze tak siebie, jak i członka drużyny. Ku temu służą też tabletki przeciwbólowe oraz zastrzyki z adrenaliną, poprawiające na krótki czas stan naszego bohatera. Bywa oczywiście, iż komuś z kompanów podczas intensywnych walk zdarzy się zemrzeć - wtedy pozostają dwa wyjścia. Znaleźć defibrylator i reanimować osobnika, albo czekać aż gra zdecyduje, że może powrócić on do rozgrywki - wtedy najczęściej będziemy musieli wyciągnąć go z wychodka czy też przenośnej toalety. Humor musiał dopisywać projektantom podczas tworzenia gry, bo takich „smaczków” jest więcej.
O to, by Left 4 Dead zbyt szybko nam się nie znudziło dba system A.I. Director - genialny wytwór Valve znany już z pierwszej części, szacujący możliwości i umiejętności naszej drużyny oraz dynamicznie dopasowujący rozmieszczenie broni i dodatków na poziomach, czy regulujący kolejne fale zombie. Tym samym każda gra jest na swój sposób unikalna, jedynie same mapy pozostają w niezmienionej formie. To wszystko zapewnia nam zdecydowanie więcej zabawy przy ciągłym powracaniu do etapów, co przekłada się na większą żywotność gry. A gdyby przechodzenie po raz kolejny kampanii wydawało się już za łatwe, tudzież po prostu ktoś lubi rozgrywkę zbliżoną do rzeczywistości, wtedy można po prostu wystartować w trybie realizmu. Od tej chwili kontury sojuszników przestają być widoczne przez ściany, ponadto wszelkie dodatki (typu apteczki) również nie będą się odznaczały, co przy wymysłach A.I. Directora zdecydowanie utrudnia nam żywot - trzeba się nieźle naszukać, żeby coś znaleźć.
[break/]Left 4 Dead 2 napędzane jest przez nie najmłodsze już Source Engine, którego pierwsze wydanie sięga 2004 roku, jednak tytuł trzyma stosunkowo wysoki poziom. Ot, gra prezentuje się po prostu dobrze, wszystko wykonane zostało w charakterystycznym dla serii stylu. Animacje postaci oraz mimika twarzy to nadal ogromny plus produkcji opartych na tym silniku - te elementy wypadają bardzo realistycznie, ruch sprawia wrażenie naturalnego. Domeną poprzedniej części zdecydowanie był mrok i ciemność, L4D2 przenosi nas zaś również do lokacji w pełnym blasku słońca. Gdy Valve zapowiedziało wprowadzenie dnia w drugiej odsłonie, pojawiło się sporo niepochlebnych komentarzy odnośnie tego faktu, ludzie obawiali się, że motyw zepsuje klimat całej rozgrywki. Na szczęście tak się nie stało - mamy zwyczajnie urozmaicenie ciut monotonnej kolorystyki nocy.
Tak jak w przypadku poprzedniczki, ścieżka dźwiękowa została konkretnie dopracowana, w najmniejszym niemal calu. Otrzymujemy bardzo klimatyczne melodie, wpasowujące się doskonale w określone sytuacje, występujące na tle zabójczej ciszy, gdy pogrążeni w ciemnościach nie wiemy, co nas czeka. Do tego fantastycznie zostały zrealizowane wszelkie odgłosy, które wydają z siebie zarażeni - podczas gry nieraz na mojej twarzy pojawiał się mimowolny uśmiech spowodowany zabawnym postękiwaniem czy pochrapywaniem poszczególnych stworów. A do tego wszystkiego zabawne teksty, śmieszne docinki, uszczypliwe uwagi - tak można w przybliżeniu opisać, co usłyszymy od naszych bohaterów podczas przemierzania lokacji i wykonywania misji. Jest krwawo i wesoło.
Czytając tekst trudno sobie wyobrazić, ile dobrej zabawy płynie z ogrywania Left 4 Dead 2 - dla mnie to kolejny pretendent do tytułu roku 2009, jest aż tak dobrze. Niekończąca się eksterminacja zombie w świecie ogarniętym dziwną, nierozpoznaną chorobą, mocna dawka dobrego humoru, niezła oprawa graficzna, fantastyczne tryby rozgrywki i radość z pokrojenia kolejnego przeciwnika piłą mechaniczną składają się na obraz godnego następcy pierwowzoru. Szukacie czegoś na zimowe wieczory? Z czystym sumieniem mogę polecić L4D2 każdej osobie lubującej się w strzelankach oraz grach sieciowych. Druga odsłona serii zdecydowanie warta jest każdej złotówki pozostawionej w sklepie.