Nawigacja GPS – sprawdzam, komu jest potrzebna w dobie smartfonów z Mapami Google
Dziesięć lat temu wyjazd samochodem na wakacje w odległe miejsce wiązał się z nieco innymi przygotowaniami niż dzisiaj, przynajmniej w kontekście wykorzystywanych przy tej okazji urządzeń. O ile najwytrwalsi nadal zabierali ze sobą wyłącznie papierową mapę i skupiali się na znakach drogowych, ci bardziej nowocześni używali nawigacji GPS.
22.06.2019 | aktual.: 23.06.2019 12:13
Pamiętajmy jednak, że w tych rozważaniach cofamy się do 2009 roku. Smartfony, a szczególnie te "topowe", to wciąż dość egzotyczny produkt: pierwszy Samsung z serii Galaxy S pojawi się na rynku dopiero rok później, a choć w zagranicznych sklepach można już było kupić iPhone’a 3GS, to w Polsce wciąż nie był na co dzień widywany.
Lata temu korzystanie z nawigacji GPS w drodze na wakacje wiązało się więc z kupnem osobnego urządzenia, które dziś najczęściej określamy mianem "klasycznej nawigacji". Patent był prosty, a znany jest oczywiście do dzisiaj, czego przykładem może być testowany przeze mnie w ubiegłym roku NAVITEL E500 Magnetic.
Dziesięć lat temu wiele modeli na rynku oferowało ekrany o przekątnej 3,5-4,5 cala, ale ponieważ sprzęt służył wyłącznie do wskazywania trasy, obsługa była całkiem prosta i w zasadzie niewiele zmieniła się do dzisiaj. Koncepcja także – urządzenie trafia najczęściej na uchwyt montowany do szyby, jest zasilane z gniazda zapalniczki, a nowe mapy wgrywamy zazwyczaj ręcznie, podłączając całość do komputera w celu pobrania aktualizacji.
Smartfony do wszystkiego
Dzisiaj sytuacja wygląda oczywiście inaczej. Niemal wszyscy korzystamy ze smartfonów, a rozwój technologii sprawił, że praktycznie każdy z nich nadaje się do mniej lub bardziej sprawnego wyświetlania map i nawigacji. Do tego dochodzi szereg darmowych opcji, na czele z Mapami Google.
Poza wskazywaniem drogi, mamy tu informacje o natężeniu ruchu w czasie rzeczywistym, a od niedawna informacje o fotoradarach i możliwość zgłaszania zagrożeń. Do tego dochodzi integracja z Android Auto. A jeśli taki pakiet opcji komuś nie odpowiada, może skorzystać z płatnych aplikacji, na przykład Sygic, czy tych oferowanych przez firmy znane z produkcji klasycznych nawigacji. Tutaj przykładem może być TomTom lub wspomniany już NAVITEL.
Do tego chodzi oczywiście także nawigacja wbudowana w systemy infotainment w samochodach, ale na potrzeby tych rozważań ją pominę. Zakładam bowiem, że jeśli ktoś decyduje się na dopłatę często rzędu tysięcy złotych, by móc wyświetlać mapy na ekranie wbudowanym w samochód czy na wirtualnym kokpicie, to nie robi tego po to, by później rozważać korzystanie z nawigacji w smartfonie przymocowanym do szyby.
Dla kogo klasyczna nawigacja?
Rodzi się więc pytanie, kto tak naprawdę potrzebuje dziś osobnego urządzenia do planowania trasy dojazdu? Smartfon jest bowiem zawsze pod ręką, jego także można podłączyć do zasilania, by nie rozładował się akumulator i bez wątpienia dojedziemy z jego pomocą do celu. Okazuje się jednak, że klasyczne nawigacje GPS wciąż są potrzebne. W jakich więc sytuacjach takie urządzenia są lepszym wyborem?
- Na myśl przychodzą mi w pierwszej kolejności dwie sytuacje – tłumaczy Łukasz Tetkowski, Marketing Manager CEE w firmie MiTAC Europe odpowiedzialnej za nawigacje marki Mio. - Gdy poruszam się większym pojazdem, np. kamperem, to konieczne jest zaopatrzenie się w specjalistyczny sprzęt. Kolejną sytuacją jest wyjazd zagraniczny. Chodzi tutaj głównie o aktualizację map oraz bazy fotoradarów. Niestety wbudowane w samochody nawigacje rzadko kiedy będą miały zapewnioną taką aktualizację. Przy nawigacjach na telefon chodzi o transmisję danych.
Rzeczywiście, choć transmisja danych komórkowych jest coraz tańsza, to wyjazd zagraniczny i chęć korzystania z internetu w smartfonie bez ograniczeń wymaga zadbania o właściwy pakiet, a przynajmniej aplikację z możliwością pobrania map do pamięci. Argumentów jest jednak więcej.
- W momencie wyznaczenia trasy na aplikacji w smartfonie wystarczy telefon od znajomego lub powiadomienie z innej aplikacji, aby stracić czujność i pominąć ważny manewr – zwraca uwagę Marcin Szydłowski, Marketing Manager z firmy NAVITEL. - Tradycyjne nawigacje GPS są aktualizowane znacznie częściej niż aplikacje na smartfon, które użytkownicy otrzymują za darmo.
Do tego dochodzi wreszcie funkcjonalność. Przykładowe Mapy Google nie oferują na ten moment opcji korzystania z pełnoekranowego asystenta pasa ruchu, a w Polsce nie działają jeszcze powiadomienia o przekroczeniu dozwolonej prędkości. W "klasycznych nawigacjach" jest inaczej. - Zadaniem nawigacji samochodowej jest również uzupełnienie dowolnego pojazdu w inteligentne funkcje, takie jak asystent zmiany pasa ruchu, wykrywanie zdarzeń, czy dostęp do zasobów sztucznej inteligencji – dodaje Jakub Szałamacha, Marketing Manager w Garmin Polska.
Sam dostrzegam jeszcze dwa argumenty przemawiające za zakupem odrębnej nawigacji. Wyobrażam sobie, że mogą się nią zainteresować osoby, które bardzo dużo podróżują na przykład po Europie, a jednocześnie nie potrzebują wydajnego smartfona na co dzień lub ze względu na wykonywane aktywności często ryzykują jego zgubienie czy uszkodzenie. Wówczas odrębna nawigacja (która może bezpiecznie czekać na przykład w samochodowym schowku) może się okazać zbawieniem.
Drugi argument to ekran: w "klasycznych nawigacjach" można spotkać matowe wyświetlacze, które są bardziej czytelne od smartfonów, gdy pada na nie prostopadle słońce.
Dobrze mieć wybór
Uzbierało się więc trochę argumentów, które przemawiają za zakupem osobnego urządzenia do nawigacji. Wygodniejsza obsługa, więcej informacji na mapie, dostępność niezależnie od internetu, przystosowanie do nawigowania większymi pojazdami z innymi wymaganiami co do dróg i czytelniejszy ekran w pełnym słońcu.
Należy mieć na uwadze, że dzisiejsze nawigacje GPS są dużo bardziej rozbudowane od sprzętów sprzed 10 lat i różnica między nimi a smartfonami na niektórych płaszczyznach się już zaciera czego przykładem może być sposób wgrywania aktualizacji map w topowych urządzeniach:
- Warto zaznaczyć, że obecne urządzenia są jeszcze bardziej zintegrowane z chmurą danych, prezentują bieżące dane o ruchu drogowym, informują o ograniczeniach prędkości i kamerach drogowych, a przede wszystkim są zaprojektowane tak, aby kierowca mógł skupić się na prowadzeniu samochodu a nie obsłudze urządzenia – komentuje Kris Kobyliński, Senior Product Manager z łódzkiego oddziału firmy TomTom.
- Patrząc na sprzedaż naszych urządzeń możemy śmiało powiedzieć, że zwolenników takiego rozwiązania jest sporo, a zainteresowanie nadal rośnie – zwraca uwagę Julia Rachwalska z firmy Yanosik. - Z drugiej jednak strony użytkowników aplikacji również nam przybywa. Tak naprawdę wszystko zależy od osobistych preferencji każdego kierowcy.
Wybierając nawigację nie zawsze warto więc sugerować się modą czy opinią innych użytkowników. Najrozsądniej jest przeanalizować swoje potrzeby i przemyśleć, jakie urządzenie sprawdzi się w danej sytuacji najlepiej. Ciekawy jestem Waszego podejścia do tematu, zachęcając tym samym do dyskusji w komentarzach. Mimo wszystkich powyższych zalet "klasycznych nawigacji", swój głos oddaję na smartfony i integrację z systemami w samochodach, na przykład dzięki Android Auto.