Niech żyją mikropłatności! W Call of Duty: Black Ops 4 możemy zapłacić za czerwoną kropkę
Od dawna wiadomo, że mikropłatności w grach potrafią przynosić większy zysk niż sprzedaż pudełek lub kluczy, czego przykładem są chociażby ogromne zyski generowane przez twórców Fortnite'a, choć sama gra dostępna jest do pobrania za darmo. Znając specyfikę rynku, można wybaczyć deweloperom zarabianie na strojach dla postaci czy rozmaitych przedmiotach dodatkowych. Co jednak powiedzieć, gdy sprzedawany jest złożony z kilkudziesięciu pikseli okrąg?
02.01.2019 09:05
Na taki właśnie pomysł, wraz z najnowszą aktualizacją, wpadło studio Treyarch, autorzy Call of Duty: Black Ops 4. Rzeczony okrąg jest natomiast rodzajem siatki do celownika kolimatorowego i kosztuje obecnie 50 Punktów COD, czyli 0,50 dol., ale to cena promocyjna. Nominalnie wartość przedmiotu(?) ma wynieść 100 Punktów COD, a więc 1 dol. Niby niewiele, ale jednak...
Zwłaszcza, że Call of Duty: Black Ops 4 nie jest żadnym free-to-play, ale pełnoprawną produkcją AAA sprzedawaną w wyjściowej cenie 249,90 zł, bez względu na platformę.
Mikropłatności – kura znosząca złote jajka
Kto jest w stanie zapłacić za coś takiego, zapytacie? Ano paradoksalnie wygląda na to, że naprawdę wielu. Jak podaje firma Activision Blizzard, wydawca gry, mikropłatności przynoszą wpływy do budżetu w wysokości około 4 mld dol. rocznie. Zważywszy na rodzaj oferowanych tym kanałem treści, jest to suma wręcz astronomiczna. Czysty zysk przy minimalnym wysiłku.
Trudno się zatem dziwić, że co rusz dochodzi do kolejnych absurdów. I nie chodzi tylko o tytułową czerwoną kropkę, lecz ogólny trend w branży gier. Inny przykład – choć Fallout 76 od Bethesdy, delikatnie mówiąc, jakością nie powala, nie przeszkadza to twórcom kasować po kilka dol. za kosmetyczne dodatki pokroju skórek na drzwi i podłogi do bazy gracza.
Gracze wieszają psy na deweloperach, a tymczasem stara zasada ekonomii głosi, że to popyt napędza podaż. Mówiąc wprost – sami sobie zgotowaliśmy taki los.