Nowe, lepsze GTA V — innej gry zwyczajnie nie potrzebujecie
Rok temu przyglądałem się Grand Theft Auto V na konsolach starej generacji. Nie byłem do końca zadowolony z produktu, chociaż na pewno należał on do wybitnych, toteż wieści o usprawnionym wydaniu wielkiego hitu na Xboksa One, PlayStation 4 oraz PC przyjąłem ze spokojem. Wznowienia HD to w obecnych czasach rzecz normalna, zaś samo podbijanie rozdzielczości, jak to się na ogół po linii najmniejszego oporu robi w takich przypadkach, niekoniecznie motywuje do ponownego zakupu tej samej gry. Ekipa Rockstar jednak niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie tylko bardzo konkretnie podeszła do tematu odświeżenia oprawy, ale też dorzuciła masę nowych rzeczy, które skutecznie odciągają uwagę od wpadek charakterystycznych dla serii, typu niespodziewane zgony.
26.11.2014 | aktual.: 17.04.2015 22:41
Za pośrednictwem witryny Rockstar Games Social Club można grę powiązać ze swoim konsolowym kontem, co w przypadku kogoś, kto z GTA V miał już styczność, oznacza odblokowanie kilku bardzo interesujących bonusów w reedycji — w tym zestawu pojazdów, dodatkowych zadań, broni (z potężnym railgunem na czele), wyzwań czy kolejnych rzeczy do odnalezienia. Otwiera to też drogę do transferu postaci z porcji Online wcześniejszego wydania tytułu, włącznie z pieniędzmi na koncie, wyposażeniem, autami czy nabytymi posiadłościami. Usprawniony edytor postaci umożliwia bardziej skrupulatną modyfikację bohatera, po czym na nowo wciągniecie się w gangsterskie mini-MMO, tym razem już na 30 osób. Przez te kilkanaście miesięcy od premiery pierwowzoru rozgrywkę sieciową znacznie poprawiono, wypuszczając liczne dodatki, które rzecz jasna znalazły się teraz od razu na płycie. Wciąż nie są dostępne niegdyś obiecywane skoki zorganizowane, czyli kilkuetapowe akcje (planowanie, przygotowanie, napad, ucieczka) w grupach, niemniej twórcy zaznaczają, że ich wprowadzenie to kwestia raptem kilku tygodni. Poczekamy. I tak w grze właściwej jest dużo do roboty.
Ukończenie na szybko historii rozpisanej na trzech charyzmatycznych bandytów, między którymi można się swobodnie przełączać, zajmowało dotąd około 40 godzin. Tym razem przygotujcie się jednak na zupełne rozpłynięcie się w świecie gry, a to z uwagi na wprowadzenie widoku z oczu bohatera. Nie chodzi o potraktowane po macoszemu przeniesienie kamery do głowy postaci, lecz idealne wkomponowanie gracza w doskonale przecież znane scenki przerywnikowe czy w ogóle środowisko. Widać ręce, nogi, a jeżeli używamy maski to przesłania ona obraz. Broń w rękach prezentuje się szczegółowo, tak samo jak animacje przeładowywania. Wszelkie pojazdy mają kokpity, latanie samolotem czy jazda quadem daje niesamowitą frajdę w FPP, a postać wkurzona stłuczką przywali wirtualną ręką w kierownicę. Chowając się przed policją można się w aucie skulić i łapałem się na tym, że sam kłaniałem się nad padem. Dzięki dodatkowym ruchom cieszy też byle przechadzka po dzielnicy lub nawet siedzenie w domu przed telewizorem. Pilot, skręt, chwila odpoczynku, a potem wyłączamy odbiornik i rozprostowując palce bierzemy się do roboty. Tak, można się wreszcie przyjrzeć bliżej prostytutkom zaproszonym do wozu, tylko niestety widać, że poza przerywnikami wszelkie postacie prezentują się gorzej. Kobiece wdzięki mogą trochę przestraszyć.
Nie ma to jednak znaczenia. Z początku potrafiłem przez kilka godzin kręcić się po kryjówkach bohaterów, napawając się szczegółami, których wcześniej, zza pleców głównych drani, zwyczajnie nie dostrzegałem. Potem człowiek wychodzi na zewnątrz i otwiera się przed nim szeroki, przepiękny świat możliwości. Po prostu gangsterski Far Cry. Gdy korzystamy z telefonu na ulicy, oczywiście obsługujemy go dłonią. Głowa przy każdym stawianym kroku odpowiednio kiwa się na boki, przy czym w opcjach widok FPP można dokładnie skonfigurować. Warto, bo niestety w pościgach, gdy trzeba strzelać z samochodu na wszystkie strony, ten tryb się po prostu nie sprawdza. Normalnie postać automatycznie wychyla się przez określone ramię przy celowaniu do tyłu, a tutaj trzeba samemu ruszać gałką z lewej do prawej i z powrotem, w zależności gdzie na kuprze wyskoczy akurat przeciwnik. Jeszcze większą „wczujkę” daje zmyślne wykorzystanie pada od PS4. Raz, że światełko z przodu kontrolera miga przy pościgu tak, jak koguty radiowozów, a dwa – głośniczek robi za głośnik telefonu i CB Radio. Świetna sprawa.
Stwierdzenie, że pod kątem graficznym odświeżone GTA V to gra w stu procentach godna miana tytułu nowej generacji mijałoby się z prawdą, co jednak tylko potwierdza, jak wiele trudu włożono w stronę wizualną tytułu na starych maszynach. Jak wspominałem, modele postaci lekko kuleją, do tego dochodzą problemy z wskakiwaniem szczegółów oraz cieni na obiekty, na które jednak szybko przestaniecie zwracać uwagę. Od czasu do czasu zdarzają się spadki płynności animacji, ale to także okazjonalna sprawa. Największe wrażenie robi dopieszczenie cyfrowej matki natury. Niemal całą roślinność zastąpiono lepszymi drzewami oraz trawą i kwiatami, które uginają się po wejściu w nie. Więcej jest zwierząt — w miastach kotów, poza nimi jeleni czy ptactwa. Co ciekawe, do odnalezienia są halucynogenne roślinki zwane pejotlem, po których spożyciu wcielicie się w jakiegoś przedstawiciela fauny, więc przyjrzycie się zwierzakom z bliska.
Absolutnie zapierają dech w piersiach zjawiska atmosferyczne, zwłaszcza w połączeniu ze zmienną porą doby. Kiedy w pomarańczowych barwach słońce zniża się za góry, coraz bardziej granatowy krajobraz spowija stopniowo mgła, wylewająca się spomiędzy budynków na jezdnię, tuż przed reflektorami. Burza niesie mrok, ostry deszcz tworzący realistyczne kałuże, no i oczywiście rozdzierające niebo pioruny. Świat o poranku powoli zaś budzi się do życia, gdy promienie wnikają do domów, rozświetlając nieśpiesznie otoczenie. Można wsiąść do samolotu i tak frunąć w przestworzach, zachwycając się krajobrazem oraz przyrodą. A tu jeszcze przypadkiem wskakuje się do wody, a tam cały osobny, podwodny świat. Inna rzeczywistość wręcz. Czyste szaleństwo, w którym po prostu można się niemal do cna zatracić. Miasto oczywiście tętni bardziej życiem.
Do tego popracowano nad udźwiękowieniem. Wcześniej zdecydowanie w temacie piosenek radiowych nieco zawodziło, z uwagi na powtarzalność kawałków. Cóż, lepsze GTA V dorzuca do puli przeszło 160 kolejnych nut, rozbijając cały dostępny dźwiękowy arsenał na 17 stacji. Dla każdego coś miłego. Kiedy w drodze na jedną z akcji w klimat idealnie wkomponował mi się utwór Backstreet Boys, a potem wielokrotnie miałem tak z kolejnymi, na nowo zapałałem wielką miłością do Rockstar. O dialogach nie ma się co przesadnie rozpisywać. Głosy postaciom dobrano idealnie, zaś wypowiedzi połączone ze świetnie wyreżyserowanymi sytuacjami wypadają fantastycznie. Rzecz jasna po części to zasługa bardzo dobrze skrojonego scenariusza, którego nie powstydziłby się żaden film sensacyjny. Tym razem nie odczuwałem dłużyzn, ale to chyba po części z tego właśnie względu, że całkowicie pochłonął mnie najprawdziwszy symulator gangstera. Dzięki trybowi FPP zżyłem się z bohaterami. Ba! — ja się nimi stałem. Swoją drogą przypadkowe zabicie realistycznie zachowujących się przechodniów przy tym widoku przyniosło wyrzuty sumienia. Mniejsze jako psychol Trevor, ale jest nad czym dumać.
Nowe Grand Theft Auto V to propozycja niebezpieczna. Nie z tego względu, że ktoś nagle poczuje potrzebę wybiegnięcia na ulicę z toporkiem w ręku, jak to lubią rozgłaszać media. Jest teraz zwyczajnie dziełem jeszcze bardziej absorbującym, z jednej strony angażującym mocniej w wydarzenia, a z drugiej nie zmuszającym do pośpiesznego ruszania na kolejną misję fabularną. Samo przechadzanie się po Los Santos oraz okolicach cieszy i czas rzeczywisty szybciutko upływa, dzień przechodzi w noc, a kontakt z rodziną czy znajomymi schodzi niestety na dalszy plan. Weźcie to pod uwagę. To wysokoprężny odkurzacz, wciąga i nie puszcza. Wreszcie jest przecież jak przyjrzeć się tej ogromnej pracy twórców, poziomowi szczegółowości otoczenia, dbałości o najmniejsze detale, wcześniej (z uwagi na niską rozdzielczość w grze oraz przeciętnej jakości tekstury) zbyt słabo dostrzegalne. Zachwycić się raz po raz. Końcówka roku znowu należy do Rockstar, które zwyczajnie pogrzebie inne potencjalne hity, a przy premierze wersji PC w styczniu zachwieje wynikami specjalnie przełożonych tytułów konkurencji. Polecam bez cienia wątpliwości, naturalnie wyłącznie dorosłym, rozsądnym odbiorcom. Całe miesiące dobrej zabawy gwarantowane, również w trybie GTA Online.