Okup za deepfake. To może mieć większą siłę, niż szantaż nagraniem z kamerki
"Nagraliśmy cię przed komputerem, kiedy przeglądasz strony z pornografią" - brzmi najczęściej groźba w e-mailach, które trafiają do losowych osób, by wywołać ich przerażenie. Tak działa sextortion, ale nie tego ataku powinniśmy się bać najbardziej.
Od wielu miesięcy większym zagrożeniem jest bowiem deepfake ransomware, czyli podobny atak, ale bardziej wyrafinowany - tłumaczył niedawno IT Chronicles. Oszust przerabia wybrany film tak, by wydawało się, że to adresat wiadomości brał w nim udział, choć wcale tak nie było. Taki "dowód" trudniej zignorować.
Pomaga w tym sztuczna inteligencja, a jej możliwości mogą imponować. Świetnym przykładem są filmy ze znanymi osobami, które na pierwszy rzut oka wyglądają na autentyczne. Wystarczy, że atakujący posiada odpowiednie zdjęcia swojej ofiary, by móc ją umieścić w dowolnej scenografii, niestety także związanej z pornografią, a później szantażować - stąd też nazwa oszustwa. Żądane kwoty mogą iść w tysiące dolarów.
Deepfake ransomware nie zawsze dotyczy pornografii
Co jednak najważniejsze, deepfake ransomware, choć najczęściej jednoznacznie kojarzy się z wyłudzeniem na tle spreparowanego filmu pornograficznego, wcale nie musi dotyczyć tej tematyki. IT Chronicles podaje inne ciekawe przykłady, w tym czysto biznesowy, w którym ktoś grozi, że upubliczni fałszywe filmy związane z firmą danej osoby, ale reklamujące produkt konkurencji.
Inny ciekawy scenariusz, który mogą się zdecydować wykorzystać atakujący, to stworzenie fałszywego filmu nakłaniającego do konkretnych działań i rozpowszechnienie wewnątrz wybranej organizacji. W ten sposób można nakłonić wielu pracowników do instalacji fałszywego oprogramowania w komputerach, a to otwarta droga do dalszych ataków na chronione pliki w firmach.
Sextortion i stały schemat od lat
Przeglądając pocztę warto mieć na uwadze, że "typowy atak sextortion" wciąż jest wykorzystywany przez oszustów. Odbiorca jest straszony, że został nagrany przez kamerkę swojego laptopa, kiedy przeglądał strony o tematyce pornograficznej, a atakujący upubliczni nagrania, jeśli nie otrzyma zapłaty, na co zazwyczaj daje 48 godzin. Jeśli oszust nie ma w rękawie deepfake'a, taką wiadomość zazwyczaj wystarczy po prostu zignorować.
Jednak to właśnie deepfake ransomware jest tutaj zagrożeniem, bo nawet jeśli odbiorca jest przekonany, że nie mógł zostać nagrany, atakujący może po prostu stworzyć takie nagranie i grozić ofierze, że spreparowany film ujrzy światło dzienne. Naturalnie, by taki film mógł powstać, potrzebny jest dostęp do zdjęć ofiary, ale w dzisiejszym świecie w większości przypadków nietrudno znaleźć je w sieci.
Deepfake ransomware i brak ścieżki obrony
W tym wszystkim najbardziej przerażać może fakt, że przed deepfake ransomware w zasadzie nie ma jak się obronić. W praktyce każda osoba, której zdjęcia znajdują się w sieci, może paść ofiarą takiej próby wyłudzenia.
Atakujący może bowiem spreparować kompromitujący film i na nic zda się argumentacja, że tak naprawdę przedstawiana sytuacja nie miała miejsca - nagrania są dziś tak autentyczne, że i tak mogą wyrządzić szkody. Oczywiście, ponieważ mamy wówczas do czynienia z wyłudzeniem, wszystkie przypadki należy zgłaszać na policję.