Pękła bańka Nintendo – bo zorientowali się, że kto inny zrobił Pokemon GO
Inwestor giełdowy nie zawsze jest wysoce poinformowanymbiznesmenem, który dzień zaczyna od lektury Financial Timesa.Czasem to po prostu podekscytowany hazardzista, który nawet do końcanie wie, co kupuje. Pokazuje to dobrze historia notowań Nintendo natokijskiej giełdzie, które za sprawą fenomenu Pokemona GObłyskawicznie podwoiły swoją wartość – mimo że sama mobilnagra z Nintendo za wiele wspólnego nie miała.
25.07.2016 | aktual.: 25.07.2016 13:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sprzedawać – taką rekomendację na akcje Nintendo podalianalitycy, po tym gdy zorientowano się, że to nie Nintendo, aleamerykańska firma Niantic jest producentem gry, która w ostatnichtygodniach zawładnęła planetą. Sprawę wyjaśniło też samoNintendo, wyjaśniając giełdowym graczom, że sukces Pokemon GObędzie miał ograniczony wpływ na finansowe wyniki spółki, więcnie uwzględniono go nawet w rocznej prognozie. W rzeczywistościrealny udział Japończyków w Pokemon GO nie przekracza 13% – natyle szacuje się wartość licencji na pokemonową franczyzę.
W zeszły wtorek, 19 lipca wartość akcji Nintendo osiągnęła31770 jenów, 220% więcej niż średnia roczna. Gdy inwestorzyuświadomili sobie swoją pomyłkę, podczas poniedziałkowej sesjiwartość akcji Nintendo spadła o 17,72%, blisko maksymalnegodopuszczalnego na tokijskiej giełdzie spadku 18% na dobę. Wraz zNintendo zanurkowały akcje innych firm, które z Pokemonem GO miałycoś wspólnego. Oberwało się sieci McDonalds, wyłącznemupartnerowi Pokemon GO w Japonii, oraz producentowi smartopasekPokemonGO Plus, firmie Hosiden Corp.
Kto jednak wcześniej w Nintendo zainwestował, nie powinien miećpowodów do narzekań. Wciąż akcje firmy są warte sporo więcej,niż rozpoczęciem tego szaleństwa. Kolejna sesja giełdy pokaże,czy paniczna wyprzedaż została zatrzymana.