Po pierwsze różnorodność, ale… Google zwalnia niepokornego konserwatystę
Jeśli myślicie o zrobieniu kariery w Google, schowajcie swojeosobiste przekonania polityczne, społeczne i antropologiczne dokieszeni. Firma ta zwolniła starszego programistę Jamesa Damore,autora dziesięciostronicowego tekstu pt. „Google’s IdeologicalEcho Chamber”, w którym skrytykował on oficjalną politykęróżnorodności tej kalifornijskiej korporacji.
08.08.2017 11:42
Cel strategiczny: odzwierciedlić różnorodność
Dawno nie było takiej awantury w Mountain View – ale z drugiejstrony jest ona jedynie odbiciem tego, co dzieje się obecnie wStanach Zjednoczonych, kraju tak bardzo podzielonym, że ludzi zobozu demokratycznego i republikańskiego łączy już chyba tylkoWszechpotężny Dolar. Google, podobnie jak i większość innychfirm z Doliny Krzemowej, otwarcie deklarowało przywiązanie dowartości, które w amerykańskiej narracji politycznej określa sięjako „liberalne”. Jej filarem jest różnorodność. Na stronieGoogle Diversity możemy przeczytać słowa Sundara Pichai:zmieszanie różnorodnych głosów prowadzi do lepszych dyskusji,decyzji i wyników dla każdego.
To właśnie sprawia, że Googlerobi wszystko, by zatrudniać afroamerykańskich informatyków, mimoże praktycznie nie ma ich na rynku pracy, że stara się outrzymanie parytetów płciowych, i wspiera ruchy LGBT, dla którychtworzy specjalne programy socjalne. Stworzono także mechanizmypomagające w awansie kobiet, równości płac, wspieraniu inwalidówi weteranów. Jak niektórzy twierdzą – wszystko to kosztem nietylko białych, ale i żółtych pracowników, których z jakiegośtajemniczego powodu jest na stanowiskach inżynierskich w Googlebardzo dużo.
Pojawienie się w wewnętrznejsieci Google manifestu Jamesa Damore’a poruszyło wszystkieamerykańskie media i wywołało awanturę – podobno niektórzypracownicy odmówili pracy, dopóki autor nieprawomyślnego tekstunie zostanie zwolniony. Sami dziennikarze zorientowanych na liberalnąnarrację serwisów IT nie zostawili na nim suchej nitki – mimo żepoczątkowo manifestu nawet nie przeczytali, gdyż został onnatychmiast usunięty z firmowej sieci, krążąc jedynie w drugimobiegu.
W końcu do dokumentu „Google’sIdeological Echo Chamber” dotarła redakcja Gizmodo, gdzie możecieprzeczytać go w całości.Warto podkreślić, że nie jest to typowy krzyk oburzonegokonserwatysty – autor negatywnie wypowiada się tam także owrogach nauki zaprzeczających zmianom klimatu. Można powiedzieć,że to raczej ukłon w stronę amerykańskiego pragmatyzmu i wezwaniedo otwartej dyskusji na temat różnic między płciami i grupamirasowymi, realnych kosztów dyskryminujących programówantydyskryminacyjnych, a także dławienia wszelkich konserwatywnychopinii.
Różnorodność, ekstremizm i autorytaryzm
Jeśli nie chce Wam się czytać10 stron manifestu, można można zapoznać się z jego streszczeniem(tl;dr):
- Uprzedzenia polityczne Googlezrównały wolność od bycia obrażonym z psychologicznymbezpieczeństwem, lecz zmuszanie ludzi wstydem do milczenia jestantytezą psychologicznego bezpieczeństwa.
- Zmuszanie do milczeniadoprowadziło do powstania ideologicznej echo-kamery, w którejniektóre idee są zbyt święte, by rzetelnie nad nimi dyskutować.
- Brak dyskusji prowadzi dowyłonienia się najbardziej ekstremistycznych i autorytarnychelementów tej ideologii.
- Oto ekstremizm: „wszystkieróżnice w reprezentacji wynikają z ucisku”.
- Oto autorytaryzm: „musimydyskryminować, aby naprawić ucisk”.
- Tymczasem różnice w rozkładziecech między mężczyznami i kobietami częściowo tłumaczą,dlaczego nie mamy 50% kobiet w dziedzinach technologicznych i nastanowiskach przywódczych. Dyskryminowanie w imię uzyskania równejreprezentacji jest nieuczciwe, tworzy podziały i szkodzi biznesowi.
Wkrótce po opublikowaniumanifestu Jamesa Damore, uzyskał on odpowiedź pani Danielle Brown,wiceprezes Google ds Rożnorodności (jeśli taka kwestia mamenedżera w randze wiceprezesa, pokazuje to chyba najlepiej, jakbardzo ten polityczny cel stał się elementem strategii Google’a).Napisała ona, że manifest zawiera nieprawdziwe założeniaco do gender, zaś różnorodnośći inkluzywność pozostaną wartościami, które Google będziepielęgnować, ponieważ są kluczowe dla sukcesu firmy. Przyznała,że ludzie o innych poglądach mają prawo do wyrażaniabez obaw swoich opinii, ale…opinie te muszą współbrzmieć z zasadami równości,zawartymi w politykach firmy i prawach antydyskryminacyjnych.
Milcz i pracuj
Przekonanie, że mężczyźni ikobiety różnią się między sobą, kosztowało Jamesa Damorepracę. Amerykańskie media donoszą, że został on zwolniony zarozpowszechnianie stereotypów płciowychi obecnie szuka możliwych kroków prawnych. Mogą one objąćodwołanie się do Krajowej Rady ds. Stosunków Pracy (NLRB),niezależnej federalnej agencji, która nadzoruje przestrzeganieamerykańskiego prawa pracy.
Co szczególnie ważne, JamesDamore nie jest bez szans. W styczniu Donald Trump powołał naprzewodniczącego NLRB Philipa Miscimarrę, który niekoniecznie musipodzielać poglądy zarządu Google w kwestii różnorodności izwalniania tych, którym dyskryminacja w imię różnorodności sięnie podoba. Nowy przewodniczący jest białym heteroseksualnymmężczyzną, członkiem Partii Republikańskiej. Wygląda więc nato, że sporu o różnorodność w Mountain View tak łatwo nie dasię wygasić.