Powrót na Tajemniczą Wyspę

Redakcja

10.04.2007 17:37, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Seria The Adventure Collection próbuje przypomnieć nam stare dobre czasy przygodówek. W grach spod tego znaku nie ma niby nic szczególnego, ale te kilka tytułów z pewnością ma pare ciekawych cech, które być może bardziej wytrwałych przykują na dłużej. Przede wszystkim jednak dzięki ostatnim podrygom gatunku wchłanianego przez inne growe nurty możemy zobaczyć jak wyglądała rozrywka komputerowa w ostatnich latach dwudziestego wieku. Powrót na tajemniczą wyspę doskonale wpisuje się w charakterystykę serii - jest to produkcja dość statyczna, odrobinkę nudna, lecz jeśli nie mamy akurat nic innego do roboty i nie w myśl nam łamać głowy nad strategiami, ani palców nad superszybkimi FPSami, może okazać się ona przyjemnym „zabijaczem czasu”.

Tytuł ten, jak każda szanująca się gra przygodowa, posiada dość wciągającą fabułę. Twórcy chwalą się, że bazowali na Juliuszu Vernie, ale w rzeczywistości sprowadza się to tylko do wykorzystania bardzo popularnego motywu współczesnej kultury, czyli postaci kapitana Nemo. Po kolei jednak. Sterować będziemy Mirą, która zmieciona z pokładu swojego jachtu przez wyjątkowo złośliwy, silny wiatr budzi się na plaży jakiejś nieznanej wyspy. Jako rozbitek musimy zadbać o siebie, a to oznacza znalezienie jedzenia i wymusza eksplorację tajemniczego lądu.

Obraz

Już na samym początku wydaje się, że nie jest to normalna, niezamieszkana przez żadne ludzkie istoty miejscówka. Mina ma zwidy, widzi jakiegoś starszego pana w kombinezonie nurka, który pojawia się to tu, to tam, przyglądając się naszej bohaterce. Co jakiś czas napotykamy rozsiane po całej wyspie dziwne, metalowe mechanizmy, a już po krótkiej wycieczce po okolicy odnajdujemy tabliczkę z napisem „Nautilius”. Później będzie już tylko coraz bardziej tajemniczo, fabuła rozwija się powoli - jak to w przygodówce.

[break/]Jak wygląda poruszanie się po wyspie? Powrót jest typowym przedstawicielem nurtu, który wyginął już chyba bardzo dawno temu. Gra składa się ze scen, między którymi przemieszcza się postać. Cały świat oglądamy z oczu bohaterki. Pośrodku ekranu znajduje się kursor, który zmienia się jeśli najedziemy nim na miejsce, do którego możemy dojść, lub też przedmiot, który możemy zabrać bądź go użyć. Zgromadzone przedmiot trafiają do ekranu ekwipunku, a tam możemy robić z nim różne dziwne rzeczy, o czym jednak później. Reasumując - poruszamy się pomiędzy nieruchomymi scenami, co w dobie przepięknie działających silników trójwymiarowych może wzbudzić małą frustrację. Większość wyspy składa się właśnie z takich korytarzy, od jednej scenki, do drugiej. Nie mogę powiedzieć, żeby budziło to mój podziw, ale cóż, taki jest urok staromodnej przygodówki.

Obraz

Czołowym elementem w tego typu grach są zagadki, a jak ma się ich sprawa w Powrocie na tajemniczą wyspę? Większość łamigłówek będzie polegać na połączeniu kilku przedmiotów w jedno zgrabne urządzenie oraz użycie go w odpowiednim miejscu. Przy pierwszej, poważniejszej zagwozdce w grze na przykład Mina musi podnieść ciężką kłodę, przy czym jest wciąż zbyt słaba by sobie z tym fizycznie poradzić. Potrzebuje coś zjeść. Niestety, na wyspie nie ma zbyt wielu jadalnych na surowo rzeczy, stąd należy rozpalić ognisko. Po znalezieniu sobie ustronnego miejsca łączymy pewien dziwny przedmiot, który służy nie wiadomo do czego, z kawałkiem skały i w ten sposób (niespodzianka!) powstaje zapalniczka. Ją to wykorzystujemy do podpalenia kilku liści palmowych, zaś na tak zgrabnym ognisku możemy upiec na przykład kilka jajek, co zregeneruje siły naszej bohaterki. Większość łamigłówek przedstawia się właśnie w taki sposób. Będziemy musieli coś podnieść, czy tam zrobić kawałek liny z włókien kokosa, żeby użyć jej w jeszcze wyższym celu.

Obraz

Jako, że gra polega na kombinowaniu i tworzeniu helikoptera z pudełka zapałek, zdecydowanie potrzebny jest nam funkcjonalny ekran ekwipunku. Do tego, który oferuje Powrót na tajemniczą wyspę nie można się nijak przyczepić. Po naciśnięciu prawego przycisku myszki naszym oczom ukazuje się odpowiedni interfejs, gdzie to możemy nie tylko pooglądać sobie przedmioty, ale również pobawić się w ich łączenie. Większość zagadek możemy rozwiązać poprzez losowe próby. Jeśli trafimy na odpowiednią kombinację, na dole ekranu pokazuje się równanie, w którym elementami są właśnie przedmioty. Prezentuje się to bardzo schludnie oraz znacznie ułatwia rozgrywkę. Mina jest bardzo sprytną osobą i oprócz niezwykłych zdolności manualnych dysponuje również satelitarnym telefonem komórkowym, który jednak musi naładować, bo (co za niespodzianka) właśnie bateria w nim padła. Po zregenerowaniu ogniwa uzyskamy również dostęp do małej podręcznej encyklopedii.

[break/]Nie wiem, czy można powiedzieć wiele pozytywnych rzeczy o grafice. Na początku wszystko wydaje się dość ładne i czyste. Wyspa prezentuje się całkiem dobrze, świeci sobie słonko, nie widać zbyt wielu chmurek na niebie - po prostu raj na Ziemi. Od czasu do czasu jakieś zwierzątko przebiegnie nam drogę, żółw po złożeniu jaj pełznie sobie z powrotem do wody, a kraby walczą między sobą o padlinę (nie znam się na tym, ale nie sądzę, żeby było to standardowe zachowanie krabów). Po chwili jednak okazuje się, że są to tylko ciągle powtarzające się animacje. Świat w grze jest niestety martwy. Najlepszym tego przykładem jest niebo, które pozostaje niewzruszone. Brakuje tak fajnych, a przecież podstawowych elementów, jak choćby poruszające się palmy - zawsze człowiek poczułby się lepiej. Następna sprawa dotyczy animacji, które czasem zastąpione są po prostu przez zwykłe rysunki. Mości panowie twórcy, mogliście troszkę bardziej się postarać.

Obraz

Odnośnie warstwy dźwiękowej produkcji, to nie można powiedzieć o niej zbyt wiele. Odgłosów fal uderzających o brzeg nie słyszymy już po kilku minutach zabawy, a jak długo może podobać się dźwięk wiatru szeleszczącego w nieruchomej roślinności. Rozmów w grze nie jest zbyt wiele, no ale trudno spodziewać się rozwiniętych dialogów w tytule o wyspie zamieszkanej przez zbzikowanego kapitana dziewiętnastowiecznego okrętu podwodnego. Sama lokalizacja nie stoi niestety na najwyższym poziomie. Stworzenie wersji kinowej jakiejś gry nie wymaga aż takiego nakładu pracy, żeby nie postarać się odrobinkę. Tym bardziej dziwią błędy w przetłumaczeniu zwykłych zdań, wypowiadanych bardzo ładnym amerykańskim akcentem. Wygląda to troszkę tak, jakby ktoś słuchał i tłumaczył na bieżąco, nie zadając sobie trudu kilkukrotnego powtórzenia tej procedury, co już wpłynęłoby na wyższą jakość końcową polonizacji.

Obraz

Powrót na tajemniczą wyspę potrafi wciągnąć, ale tylko pod warunkiem, że przymkniemy oko na niektóre, nie tylko graficzne, niedoróbki. Przede wszystkim do ukończenia gry potrzebne będzie sporo czasu, gdyż zagadki są naprawdę trudne i wpadnięcie na dane rozwiązanie może zabrać nam nie tylko godzinkę, ale również wymagać sporych pokładów cierpliwości. Mimo wszystko tym, którym będzie się chciało połazić po tajemniczej wyspie pełnej małpek i zagadek, może sprawić ta zabawa sporo przyjemności. Trochę dziwne, że w czasach łączenia kilku gatunków gier w jedno zdarza się seria produkcji w zasadzie wtórnych, podczas gdy gry w stylu The Indigo Prophecy nie dość, że są o wiele bardziej interesujące, to jeszcze wykonano je o wiele ładniej. Dlatego taka, a nie inna ocena. Dobry średniaczek.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)