Professor Layton and the Curious Village
Mam nadzieję, że nie skreślicie na wstępie Professora Laytona za to, że jest grą logiczną – na szczęście całkiem nieźle się kamufluje, zaś zabawy dostarcza więcej niż kilka znanych, typowo zręcznościowych tytułów. Gra jest zbiorem 135 zagadek wzorowanych na wielkich księgach z łamigłówkami wydawanymi w Japonii od 12 lat. Akihiro Hino, szef firmy Level-5 znanej z całkiem niezłej Jeanne d'Arc na PSP, zaczytywał się w tych dalekowschodnich odpowiednikach Mensy i postanowił wcielić coś takiego w życie w branży gier. W samej Japonii gra błyskawicznie osiągnęła status franczyzy sprzedając się w liczbie niemalże miliona egzemplarzy. Oznaczało to dwie rzeczy: będą następne części i zostaną wydane po angielsku. Z korzyścią dla nas, DS-owych graczy.
07.04.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:54
Wspomniany kamuflaż Laytona to przede wszystkim wciągająca, bajkowa fabuła. Profesor razem ze swoim podopiecznym, Lukiem, trafiają do tytułowej niezwykłej wioski, w której wszystko na pozór jest normalne, jednak atmosfera tutaj wręcz przesiąknięta jest tajemnicą. W dodatku nad mieściną góruje dziwaczna, posępne wieża, a z czasem jej mieszkańcy stają się ofiarami zagadkowego porywacza. Jakby tego było mało, profesor ma do rozwiązania tajemnicę Złotego Jabłka, choć w sumie nie wiadomo czym to „coś” jest. Przywołując rodzime przykłady – czytelnicy książek Niziurskiego czy Nienackiego powinni być zadowoleni. Fabularne zwroty akcji zaskakują, a całość ma posmak najlepszej baśni. Ceną za to rozwiązanie jest liniowość akcji, lecz otoczka przygodowa została stworzona perfekcyjnie – bez tego byłby to tylko zbiór ciekawych zadań na inteligencję. A to każdy miał w szkole.
Na ulicach wioski St. Mystere kręci się sporo bardzo różnych postaci, zaś każda z nich ma dla Laytona i Luke'a nową zagadkę. Poza tym sam profesor czasem sobie przypomni jakąś, gdy skojarzy mu się ona z elementem otoczenia, a dodatkowo autorzy część logicznych zadań poukrywali, toteż jeśli mamy ochotę odkryć wszystkie nie obędzie się naturalnie bez ostukiwania każdej miejscówki rysikiem. Wbrew pozorom rzecz uciążliwa nie jest i już za pierwszym podejściem można odblokować każde puzzle. Co tydzień na internetowym serwisie Nintendo jest do ściągnięcia specjalny klucz do uaktywnienia kolejnych, więc po ujrzeniu napisów końcowych zostaje w Professorze Laytonie nieco zabawy.
Jeżeli kiedykolwiek mieliście w rękach dowolny podręcznik do mierzenia IQ, to mniej więcej powinniście pojąć, jakie łamigłówki zawarto w grze. Jasne, tutaj mażemy stylusem po ekranie i wszystko jest dużo bardziej interaktywne, ale nie zabraknie momentów, kiedy będzie trzeba wspomóc się kartką papieru, by coś na niej odrysować. Każde zadanie ma swoją historyjkę, dzięki czemu łatwiej się w nie wczuć. Zagadek jest zatrzęsienie – nie zabraknie odnajdywania niepasujących elementów, szukania optymalnej drogi, rozwiązywania prostych działań matematycznych, czy rozważania nad złudzeniami optycznymi. Nie jest łatwo i często wymaga się od nas kreatywnego myślenia, acz zaciąć się nie sposób dzięki przemyślanemu systemowi pomocy.
[break/]Za znajdywane tu i ówdzie monety do każdego zadania można wykupić maksymalnie trzy podpowiedzi, z czego ostatnia podaje rozwiązanie właściwie na talerzu. Ponadto da się podchodzić do zagadek nieskończoną liczbę razy, choć wtedy nagroda punktowa będzie z każdą próbą malała, a przez to może nas potem nie być stać na przewidziane do wykupienia bonusy. W sumie system sprawuje się wyśmienicie. Nad kilkoma zadaniami siedziałem długo, ale kiedy kończyłem grę nierozwiązane miałem jedynie trzy. Do gry używamy wyłącznie rysika, co czyni Professora Laytona pozycją na tyle intuicyjną, by każdy - nawet niedzielny gracz - czerpał z niej dużo radości.
Za nasze postępy i prawidłowe odpowiedzi nie dostajemy jedynie punktów - czasem trafi się coś dodatkowego. Developerzy zadbali, żeby nie tylko fabuła przyciągała do Curious Village i wrzucili tu kilka przyjemnych minigier. Jedna z nich polega na budowaniu od podstaw tajemniczego urządzenia, które potem nieraz nam pomoże. Inną jest składanie obrazu z pociętych fragmentów płótna, trzeba je jedynie obracać i przesuwać. Do tego wynajęte przez Laytona i Luke'a pokoje w hotelu trzeba jakoś umeblować, stąd otrzymujemy taką uproszczoną wersję Simsów – otrzymane graty (a jest ich około trzydziestu) musimy tak dopasować do pomieszczeń zajmowanych przez naszych protagonistów, aby im się jak najbardziej podobało. Te odskocznie są bardzo przemyślaną zagrywką, bo kiedy zatniemy się na dłużej i odechciewa się kombinowania nad zagadkami, można w prosty sposób odreagować.
Design gry można banalnie określić: Trio z Belleville spotyka Spirited Away. Jeśli widzieliście jedną z tych produkcji, to zauważycie w mgnieniu oka skąd autorzy czerpali pomysły. Postacie są oszczędnie szkicowane, mają delikatne kontury i nienaturalne głowy z oczami w postaci kropek. Gama barw oscyluje wokół jasnobrązowego, a St. Mystere intryguje samym wyglądem. Na oklaski zasługuje wrzucenie kilku przepięknych, renderowanych filmików. Mają pełny dubbing i ogląda się je jak dobre anime. Wielki respekt, że to wszystko jakoś zmieściło się na niepozornym kartridżu. W grach wymagających sporych pokładów cierpliwości bardzo ważna jest muzyka – nie może rozpraszać, a tym bardziej irytować. Professor Layton and the Curious Village ma znakomitą ścieżkę dźwiękową, graną na dziwnych instrumentach pokroju harfy czy cymbałek. Wprowadza w mistyczną atmosferę miasteczka, a jednocześnie nie nudzi się przez całą grę.
Jak na tytuł będący kompilacją zadań na inteligencję, Professor Layton jest niezwykle grywalny. Zawsze odkrytych jest kilka łamigłówek i jeśli w jakiejś nam nie idzie, można spróbować z inną, by potem wrócić ze świeżym umysłem. To tak jak ze znajdywaniem sposobów na bossa – czasem zacinka, lecz wystarczy się przespać z problemem i potem pozostaje jedynie pytanie, czemu poprzedniego dnia tak się z tym męczyliśmy, bo jest takie banalne. Gra wciąga, a do tego praktycznie nie ma konkurencji na DS-ie. Tym bardziej cieszy rozpoczęcie prac lokalizacyjnych nad częścią drugą, zaś prawdopodobnie i trzecia trafi poza granice Japonii. Może tamtejsi developerzy nie okiełznali w pełni jeszcze PS3 i X360, ale architekturę i „feeling” handhelda Nintendo mają w małym palcu.