Rainbow Six Vegas 2

Ponownie uderza tytuł sygnowany nazwiskiem Toma Clancy’ego. Wiszące Black Hawki, błyszczące M4, a wszystko na tle święcącego Las Vegas. Czy grupa najlepszych oddziałów antyterrorystycznych po raz kolejny jest w stanie porwać serca ogromnej liczby zagorzałych fanów? Oceńmy.

Redakcja

27.03.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:54

Czekając na trzęsienie ziemiNa chwilę tą czekałem osiemnaście miesięcy. Kolekcjonując repliki broni palnej, trenując czarną i zieloną taktykę na pojedynkach ASG, posiadając doświadczenie zdobyte we wszystkich dziełach wielkiego Toma Clancy’ego (i nie tylko) – każdy nowy tytuł ze stajni Ubisoft zdecydowanie stanowi dla mnie kolejną dawkę niezbędnej strawy. Co prawda moje oczekiwania znacznie wzrosły po niesamowitym, wręcz porażającym kontakcie z Call of Duty 4, tak nawet przez chwile nie wątpiłem w drugą część Tom Clancy’s Rainbow Six: Vegas. Wystarczyło zwinnie rozwiązać wątki fabularne pierwszej odsłony, lekko usprawnić rozgrywkę oraz co najważniejsze – odświeżyć świetny multiplayer. I niestety moje oczekiwania przerosły twórców tytułu.

Obraz

Tom ClancyJeśli to nazwisko widnieje na okładce gry, możemy być pewni że dzierżony w naszych dłoniach tytuł, oprócz profesjonalnej oprawy, posiada także scenariusz z prawdziwego zdarzenia. Zdziwił mnie zatem fatalny finał Rainbow Six: Vegas, ucięcie historii dosłownie w połowie – pozostawiając tym samym ogromny niesmak, znacznie większy, niż przy okazji Halo 2. Jak zatem sami rozumiecie, moje wyczekiwanie na kontynuację serii były podwójne - wyglądałem nowości w rozgrywce oraz sprawniejszego skryptu całej historii.

Druga część odbiera nam szansę wcielenia się w rolę Logana Kellera. Tym razem sami od podstaw tworzymy postać, do której zwracać się wszyscy będą Bishop. Cel gry? Choć czasami możemy zgubić się w fachowej nomenklaturze oddziałów specjalnych charakter misji pozostaje ten sam - terroryści chcą przejąć Vegas, a my mamy im to uniemożliwić. Co do fabularnych mechanizmów scalających część pierwszą i drugą, to Ubisoft uratowało skórę. Nie dość, że sprawnie rozwinięto kilka wątków z poprzedniczki, to jeszcze uwiarygodniono motywację niektórych bohaterów. Nadal nie jest to opowieść godna filmowej ekranizacji, ale na pewno czeka na Was kilka naprawdę porywających wydarzeń.

Obraz

Światła NeonówMisje oraz lokacje jakie czekają na nas w Tom Clancy’s Rainbow Six: Vegas 2 uległy lekkiemu liftingowi. Nie są lepsze, lub gorsze – po prostu odbywają się nie tylko w bezpośrednio już kojarzonych miejscówkach „Miasta Grzechu”. Terroryści zajęli teraz także hangary, magazyny, a do tego i tereny otwarte, przedmieścia. Oczywiście nadal będziemy podziwiać pracę ekipy „Tęczy” w pięknie wystrojonych salach balowych, teatrach, lub wnętrzach kasyn - lecz równocześnie przygotujcie się na zadania rodem prosto z Ghost Recon. Takie urozmaicenie sprawnie poprawia grywalność tytułu. Podoba mi się również, że programiści eksperymentowali z napięciem oraz klimatem niektórych misji. Szczególne pamiętam jedną, w której nasz oddział miał spotkać się człowiekiem, który znał położenie broni chemicznej. Niestety terroryści dopadli go pierwsi. Ale dzięki urządzeniu komunikacyjnemu, które posiadał przy sobie słyszymy przebieg przesłuchania, by na końcu przerażający krzyk pozbawił nas wszelkich nadziei na uratowanie informatora. Moim zdaniem niezły pomysł na spotęgowanie atmosfery realistycznych działań oddziałów antyterrorystycznych.

[break/]Run Forest, Run!Nowością, która znacznie ułatwia nam poruszanie się po dostępnych lokacjach jest zwyczajne bieganie. Trzeba zaznaczyć, że poziom trudność w nowym Rainbow Six uległ zmianie i teraz przemieszczając się na otwartym polu bardzo łatwo oberwać „zbłąkaną kulą”. I tu właśnie przychodzi z pomocą sprint, ten zaś przyznam jest naprawdę dobrze przygotowany, ciekawie dynamizuje samą rozgrywkę. Nie dość, że precyzyjnie i szybko pozwala na przemierzanie danego terenu wprzód, to umożliwia równocześnie też bieg bokiem. Szkoda, że nie możemy ganiać do tyłu – ułatwiło by to niewątpliwie ucieczkę przed częstym gradem fruwających granatów. Podsumowując, ta umiejętność, zwłaszcza w trybie multiplayer, świetnie podniesie poziom adrenaliny każdemu graczowi.

Obraz

Taktyczny plan strategicznyNajnowszy produkt Ubisoft to także większy nacisk na taktykę działań naszego zespołu. Zdobywanie kolejnych metrów terenu jest teraz obarczone większym realizmem, obfitując w akcje typu znajdź, osłoń, oskrzydlaj, eliminuj. Niestety członkowie konsolowej ekipy nie do końca i nie zawsze to pojmują. „Pomagierzy” wręcz uwielbiają zatrzymywać się na otwartej przestrzeni i niczego nieświadomi obrywać z automatu. Są również specami w gubieniu się, zakleszczaniu, a i mają daleko posuniętą ślepotę. To straszna oraz bolesna rozbieżność, kiedy oddział niczym „Super Foki Ekstra Szefy” wpada do pomieszczenia usuwając wszelkie zagrożenie, by dosłownie moment potem utknąć za biurkiem. Nie będę jednak przesadzał – takie coś zdarza się czasami, acz niewątpliwie wpływa na przyjemność czerpaną z gry.

Ogień krzyżowyKiedy już przebrniemy przez kampanię, zapewne większość z Was zainteresuje się możliwościami oferowanymi przez rozgrywkę online. Będąc szczerym, to właśnie multiplayer był zawsze największą zaletą historii Las Vegas. W najnowszej odsłonie dostarczono nam 12 map, wśród których znajdziemy te poznane już w Tom Clancy’s Rainbow Six: Raven Shield. Oczywiście zostały one poddane potrzebnym retuszom, tak jednak weterani serii szybko odnajdą stare zakamarki. Powracając jednak do samych map – są one nieźle zbalansowane, całkiem charakterystyczne i wypełnione różnymi ścieżkami zapewniającymi świeżość lokacji.

Obraz

Posiadacze tego tytułu zapoznają się z nowymi trybami rozgrywki wieloosobowej. „Team Leader” to znana wszystkim zabawa w VIP-a. Różnica polega na tym, że póki VIP żyje każdy członek ekipy jest praktycznie nieśmiertelny – owszem, wciąż ginie, ale zaraz potem się odradza. Problem pojawia się kiedy oberwie „bardzo ważna osoba”, bo wtedy zgon jest definitywny. Drugą świeżą opcją jest „Total Conquest”, który nie odszedł swoimi założeniami daleko od poznanego w pierwszym Vegas „Conquest Mode”. Różnica polega na tym, że teraz trzymamy trzy transmitery przez 30 sekund. Ostatnia zaś nowość to „Demolition”. Jego charakterystyka jest bardzo prosta - jedna drużyna broni obiektu, a druga próbuje podłożyć pod niego ładunek wybuchowy.

[break/]Kwestia rozgrywki „kooperacyjnej” wygląda za to smutno. Niestety, ale prawdopodobnie w procesie programowania na swojej drodze tryb taki musiał napotkać szereg problemów, oferując w rezultacie wątpliwą grywalność. Przede wszystkim teraz jedynie dwóch graczy może współpracować w czasie pokonywania kampanii. Pozostali członkowie zespołu kierowani są przez konsolę - a ta jak wiecie lubi w tej materii szwankować. Najgorsze jest jednak to, że tylko jeden z żywych uczestników walki może wydawać reszcie grupy rozkazy. Drugi gracz jest przysłowiowo „na doczepkę”. I można to nawet przeboleć, lecz akurat kiedy lider zespołu padnie skutek tego faktu jest oczywisty i tragiczny. Nieważne, że nasz kolega ma wspaniały pomysł na poprowadzenie sztucznych pomocników – nie posłuchają go, bo niby jak - nikt ich tego nie nauczył. Trochę ironizuję, ale dla mnie to zwykła głupota. Dlaczego każdy z graczy nie może wydawać komend chociaż jednemu z pozostałych? Dramat.

Obraz

Na koniec i zapewne „osłodę życia” podam, że nie tylko w multiplayerze możemy teraz zdobywać doświadczenie oraz podnosić rangę naszego żołnierza. Wszelkie dodatkowe bronie i wyposażenie jest obecnie także dostępne także w kampanii. Fajnie, bo każdy kto przebrnie przez single player będzie w rezultacie przygotowany na rozgrywkę sieciową. Koniec z „żółtodziobami” na serwerach? Poniekąd tak.

Stary, ale jaryWizualnie Tom Clancy’s Rainbow Six: Vegas 2 to praktycznie to samo co poprzednia gra. Nadal cieszy oko ładna animacja postaci oraz pełne detali środowisko, tak jednak smutno, że nie doczekaliśmy się kolejnego, wizualnego wodotrysku. Dobrze, iż chociaż poprawiono mizerną interakcję z otoczeniem. Można teraz wybić szyby, wysadzić niektóre beczki, takie dzisiejsze minimum. Co mnie jednak najbardziej zastanawia to szarpana płynność gry - silnik praktycznie nie zmieniony od dwóch lat, a nagle nie potrafi wyświetlić stałej ramki. Dziwne, zwłaszcza, że część pierwsza w ogóle nie miała z tym problemów...

Obraz

Las Vegas BabyMimo wszystko Vegas 2 to nadal sprawnie działająca maszynka. Klimatyczna, bardzo grywalna i posiadająca świetny multiplayer. Co prawda nie otrzymaliśmy tutaj praktycznie nic nowego, ale po co zmieniać tak dobrą konstrukcję? Wyjątkowo więc ten jeden jedyny raz przymknę oko na lekkie lenistwo twórców tytułu. Bo generalnie zaserwowali nam mocny „mission pack”, ale o pełnoprawnym sequelu na pewno nie ma mowy. Jeśli następnym razem Ubisoft ponownie „odetnie kupon” moja ocena będzie wyjątkowo surowa. A póki co jestem bardzo zadowolony, że mam co włożyć do wygłodniałej paszczy konsoli.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)