Recenzja notebooka Teclast F7 Plus. Czy Celeron i niska cena zdziałają cuda?
Tanie notebooki wzbudzają sporo emocji. Mają zarówno rzesze zwolenników jak i przeciwników. Jedni wolą kupić używanego, poleasingowego laptopa, inni wolą nowe, choć z ograniczonymi możliwościami. Czy w dobie Windows 10 i wymagających programów Intel Celeron ma rację bytu? W recenzji Teclast F7 Plus postaram zmierzyć się z tymi wątpliwościami.
18.07.2021 18:13
Na początek słów kilka o samym producencie. Firma Teclast powstała w 1999 roku z siedzibą w chińskim Guangzhou. Producent wyspecjalizował się w produkcji tabletów. Wraz z rozwojem w ofercie pojawiły się też notebooki, ultrabooki i laptopy 2w1. Jako jedna z pierwszych na świecie opracowała dual-boot i wypuściła tablety z dwoma systemami Windows i Android. Nowe produkty Teclast powstają na sześciu nowoczesnych liniach produkcyjnych, a w cały proces jest zaangażowanych ponad 800 pracowników. Od lat firma też ściśle współpracuje z Intelem i Microsoftem, a jej produkty dostępne są na rynkach ponad 30 krajów poprzez platformy takie jak Amazon, Aliexpress, Bangood czy Gearbest. Tyle w telegraficznym skrócie, przejdźmy do recenzowanego notebooka.
Wygląd zewnętrzny
Od pierwszego kontaktu widać, że mamy do czynienia z budżetowym urządzeniem. Nie ma mowy o obudowie z aluminium czy innego, bardziej ekskluzywnego stopu. Jedynie element pokrywy górnej, tam, gdzie znajdziemy logo, jest z aluminium. Pozostałe części obudowy to już tylko plastik. Mogłoby się wydawać, że konstrukcja będzie zbyt elastyczna, w końcu to plastik. Na całe szczęście tak nie jest. Nic się nie ugina i nie trzeszczy, a obudowa jest dobrze spasowana. To nie takie oczywiste w tak tanich konstrukcjach. Całość zawiera się w wymiarach 32 na 22 na 2,1 cm i waży zaledwie 1,3 kg.
Patrząc na wprost ekranu na lewej krawędzi znalazły się gniazda mini-HDMI, zasilania i USB 3.0. Z prawej strony do dyspozycji użytkownika są USB 2.0, audio i czytnik kart mini SD. To dość skromny arsenał portów, choć biorąc pod uwagę, że takie akcesoria jak mysz czy słuchawki możemy podłączyć do notebooka przez bluetooth, nie jest źle. Bez problemu podłączymy jednocześnie dysk USB, pendrive, czy też zewnętrzny ekran. A jeśli portów jednak nam nadal brakuje, zawsze w odwodzie pozostaje rozgałęziacz USB.
Źródło: dobreprogramy
Źródło: dobreprogramy
Po otwarciu pokrywy oczom naszym ukazuje się 14-calowy ekran i pulpit roboczy z klawiaturą. Zaczynając od klawiatury, to typowy przedstawiciel tanich konstrukcji i czuć to przy każdym kliku. Pojawia się taki charakterystyczny odgłos, który miałem okazję już słyszeć np. w tanich klawiaturach do tabletów. Choć sam układ klawiszy i pisanie na niej jest wygodne, to trochę drażni ten odgłos. Najbardziej brakuje mi jednak podświetlenia klawiszy. Dziwne to, ponieważ starsza edycja tego modelu podświetlaną klawiaturę jednak posiadała.
Płytka dotykowa jest typowa, choć wydaj się nieco za mała. Poprawnie rozpoznaje prawy i lewy klik, a do tego rozpoznaje gesty. Gdy korzystamy z myszy, gładzik możemy wyłączyć. Jest to pomocne choćby podczas pisania, kiedy możemy nieumyślnie wykonać jakiś gest tuż nad gładzikiem, a on zostanie rozpoznany i nastąpi wprowadzenie komendy w życie.
Miło zaskoczył mnie ekran. Pierwsze odczucie bardzo dobre. Oczywiście daleko mu do OLEDA, jednak jak na tak tanią konstrukcję nie można się przyczepić. Mamy tu do czynienia z przekątną 14 cali i rozdzielczością natywną 1920 × 1080. Typowa jasność do 250 candeli na metr kwadratowy i kontrast 700:1. Matowa matryca BOF TV140FHM-NH1 została wykonana w technologii IPS i może się pochwalić szerokimi kątami widzenia i całkiem przyzwoitym odwzorowaniem kolorów. Choć dane szczegółowe mówią co innego. sRGB pokrycie na poziomie 64 procent, Adobe RGB 48, NTSC 46 a DCI-P3 48 procent. Dla filmowców i fotografów matryca tego typu raczej odpada. Ciekawostką jest, że dokładnie ta sama matryca została użyta w notebooku Huawei Matebook D14, który kosztuje trzy razy więcej.
Intel Celeron N4120 i spółka
Sercem notebooka jest procesor Intel Celeron N4120 pracujący z nominalnym zegarem 1.1 GHz a w trybie burst osiąga nawet 2.6 GHz. Do dyspozycji mamy cztery rdzenie i cztery wątki logiczne, CPU zostało wykonane w technologii 14 nm (rodzina Gemini Lake). TDP Celerona to zaledwie 6 Watów! To już leciwa jednostka, która swoją premierę miała w czwartym kwartale 2019 roku, nie przeszkadza to jednak producentom gotowych rozwiązań, wydajność Celerona pozwala na swobodną pracę i odrobinę rozrywki, o czym za chwilę.
Wraz z procesorem zintegrowany jest układ graficzny Intel UHD Graphic 600. Nie jest to demon wydajności, choć potrafi chwilami zaskoczyć. Karta poradzi sobie z odtworzeniem materiałów 4K w 60 klatkach, a i prograć się da. W jakie gry? Przeczytacie poniżej.
Procesor wspierany jest przez 8 GB pamięci RAM w konfiguracji dwukanałowej i taktowaniu 2400 MHz. Jest to maksymalna pojemność, jaką obsłuży kontroler, czyli o rozbudowie w przyszłości nie ma mowy.
Zamontowany dysk SSD to całkowita enigma. Choć jest rozpoznawany przez wszelkiej maści programy jako Teclast BD256GB SHCB-2280 to ciężko znaleźć jego szczegółową specyfikację. Wiemy tyle, pojemność 256GB format M2 2280 i interfejs SATA 3, z maksymalnym transferem 520 MB/s. Parametry takie w zupełności wystarczą do prostych zastosowań domowych i przez wydajność dysku nie odczuwa się spowolnień. Co ciekawe jest to jedyny element, który możemy wymienić, bez rozbierania całego notebooka. Na spodzie obudowie wystarczy odkręcić dwie śrubki i mamy dostęp do wnęki, gdzie jest wpięty dysk. Wymiana na pojemniejszy model jest banalnie prosta.
Do komunikacji ze światem służy karta sieciowa WiFi Realtec pracująca w dwóch zakresach 2.4 i 5 GHz w standardzie 802.11ac. Interfejs Bluetooth jest w wersji 4.0. W górnej ramce ekranu znalazło się miejsce na oczko kamery. Rozdzielczość matrycy to zaledwie 0.9 MP, która pozwala na robienie zdjęć z maksymalną rozdzielczością 1280:720 pikseli natomiast wideo generowane jest w maksymalnej rozdzielczości 720p przy 30 kl/s.
Uzupełnieniem konfiguracji jest bateria o pojemności 45,6 Wh, która jak na taką konfigurację powinna zapewnić bardzo długi czas pracy bez potrzeby podpięcia zasilacza. Co do zasilacza, jest on wyjątkowo małych rozmiarów i cieszy fakt dołączonych trzech standardów wtyczek, z którymi niestraszne są podróże po całym globie.
Wrażenia z użytkowania
Zastosowana konfiguracja jest pełna ograniczeń i kompromisów i nie można jej traktować jak inne notebooki oparte o procesory Intel Core czy AMD Ryzen. Stąd też nie będzie tu wykresów i porównań w benchmarkach, nie po to kupuje się tego typu maszyny. Mają one zastąpić jeszcze bardziej ubogie tablety i będą wykorzystywane jako proste maszyny do pisania, czy ewentualnie notebooki do nauki zdalnej. I w takim środowisku powinny sprawdzić się znakomicie.
Choć początek współpracy z nowym Teclastem nie napawał optymizmem. Wstępna konfiguracja i aktualizacje do najnowszej wersji Windowsa 10 trwały praktycznie cały dzień. Monitor wydajności systemu nie raz wskazywał 100 procent obciążenia. Jednak po zakończeniu tego żmudnego procesu na komputerze można było swobodnie przeglądać strony, oglądać filmy, a nawet grać.
Przez okres testów korzystałem z przeglądarki Edge i nawet kilkanaście otwartych kart jednocześnie nie powodowało widocznego spowolnienia. Uruchomiony WordPad (pisałem w nim recenzję, którą czytacie), Youtube (muzyka w tle) i właśnie kilkanaście kart w Edgu i wszystko działało, jak trzeba.
Testowanej konfiguracji niegroźne są też serwisy streamingowe wideo. Bez problemów działają zarówno Netflix jak i HBO. Brak zaobserwowanych rwań obrazu i dźwięku. Na Youtube materiały 4K i w 60 kl/s tuż po uruchomieniu powodowały lekką czkawkę i obciążenie bliskie 100 procent, jednak już po chwili sytuacja się stabilizowała i w trakcie dalszego oglądania takich kwiatków nie było. Oczywiście wszystko też zależy od materiału, ten wykorzystany podczas testów to ekstremalny przypadek. Najczęściej takiej sytuacji nie zaobserwujemy i materiały od samego początku wyświetlania będą działać ultra-płynnie.
Tak jak wspominałem, na tej konfiguracji można też pograć. Oczywiście od razu zapomnijmy o dynamicznych strzelankach, wysokich rozdzielczościach i detalach grafiki ustawionych na najwyższe. Osobiście ograłem kilka scenariuszy HoMM III HD Edition (tak, grałem w HD) i poskakałem w Plokoth (bardzo podobne do Raymana i jeszcze darmowe na Steam). Uruchomiłem też Fall Guys, choć tu trzeba już było zejść z ustawieniami do minimum (1280 × 720 i detale na minimum), do 30 klatek trochę brakowało, choć sama gra była całkiem przyjemna i nie odczuwało się spowolnień.
Podczas pracy i zabawy z wnętrza notebooka nie usłyszymy żadnego szumu! Procesor jest chłodzony pasywnie i cisza towarzyszy nam przez cały czas, czy pracujemy, czy gramy. Oczywiście jeśli nie ma aktywnego chłodzenia, można spodziewać się wysokich temperatur. Zazwyczaj nie przekroczymy 80 stopni Celsjusza na procesorze, choć osobiście udało mi się dobić do 102 i uwidocznił się thermal throttling, na całe szczęście bardzo krótko. Odnotowuję fakt, że takie zjawisko może się pojawić przy zbyt dużym obciążeniu.
Co do pracy na baterii, nie ma na co narzekać, w trybie pracy (edytor tekstu, jasność ekranu 50 procent) możemy liczyć na ponad 7 godzin zasilania bateryjnego, w trybie wideo (youtube, jasność ekranu 50 procent) czas pracy na baterii spada do mniej niż 5 godzin. Natomiast przy pełnym obciążeniu i w trybie wysokiej wydajności w Herosów grałem blisko 3 godziny! Moim zdaniem to świetny wynik, za który odpowiada niskie TDP procesora ze zintegrowaną grafiką.
Czy warto?
Teclast F7 Plus (trzecia rewizja na rok 2021) to nie jest sprzęt dla wszystkich. Nieświadomy użytkownik, który poszukuje uniwersalnego notebooka do domu, może być niezadowolony z zakupu. Zwyczajnie trzeba pójść na szereg ustępstw i kompromisów. Zwłaszcza wtedy, kiedy pomiędzy pracą zechcemy pograć lub co gorsze, pobawić się w prostą nawet edycję wideo. Da się, choć po drodze może paść kilka niecenzuralnych słów.
Teclast F7 Plus może za to podpasować komuś, kto szuka czegoś bardziej wydajnego od mininotebooków na procesorach Intel Atom czy prostych konstrukcji 2w1. Intel Celeron i pełnoprawne SSD robią swoje (często w tanich laptopach 2w1 znajdziemy pamięć masową eMMC).
Mnie osobiście w recenzowanym notebooku pozytywnie zaskoczył ekran. To całkiem przyzwoity IPS, którego można spodziewać się w dużo droższych komputerach przenośnych. Czas pracy na baterii również jest przyzwoity, niskie TDP procesora jest tutaj kluczowe. Dodatkowo notebook jest wyjątkowo mobilny i lekki jak na czternastocalową konstrukcję. Miłym zaskoczeniem jest też cena, którą podam za chwilę.
Co mi się nie spodobało? Choć jakość wykonania jest bardzo dobra, w oczy kłuje wszędobylski plastik. Niestety tu widać oszczędność po całości. Zabrakło też podświetlenia klawiatury, to rozwiązanie stało się tak powszechne, że aż wstyd, że go nie ma. O tyle to dziwne, że starsza rewizja Teclast F7 Plus takowe podświetlenie posiadała.
Osobiście domyślam się, co przyświecało producentowi, aby takie cięcia wykonać. Zachowanie atrakcyjnej ceny i dodanie jeszcze lepszych komponentów. W stosunku do starszej rewizji dostaliśmy lepszy ekran, mocniejszy procesor i większy dysk SSD. Najnowszy model kosztuje około 1500 PLN (z kodem PLF7PLUS3 w dniach 22-28 lipca obowiązuje rabat). I tę cenę uważam za całkowicie adekwatną do otrzymanej konfiguracji. Nic nowego i o takich parametrach w tej cenie nie znajdziemy.
A wy co sądzicie o takiej konfiguracji i ostatecznej cenie? Czekamy na wasze komentarze.