Robert Ludlum's The Bourne Conspiracy
Kiedy Tożsamość Bourne’a wylądowała w kinie zwyczajnie zwariowałem. Nie spodziewałem się, że początkujący reżyser Doug Liman wraz z oszczędnym Mattem Damonem tak niezwykle dobrze opowiedzą losy tajemniczego Jasona. Film obfitował w niesamowicie skręconą akcję, nie zapominając przy tym o zgrabnym i wciągającym wątku. Dzisiaj obraz ten jest już w wielu kręgach kultowy kusząc coraz większą grupę ludzi do przeniesienia pewnego rządowego projektu na cyfrową płaszczyznę...
01.07.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:53
Jason BourneZanim Matt Damon za pomocą filmowej produkcji (ponownie zaznaczam – moim zdaniem bardzo udanej) stał się Jasonem Bournem, świat zdobyła powieść napisana przez fenomenalnego Roberta Ludluma, na której obraz kinowy był wzorowany. Opowiada ona o wartym 30 mln dolarów tajnym projekcie – żołnierzu zdolnym wykonać najbardziej niebezpieczne oraz złożone zadania. Całą historia rozpoczyna się w momencie, kiedy główny bohater w czasie wypełniania ostatniej misji niemal ginie. Wydarzenie to nie tylko pozostawia na ciele Jasona blizny, ale także przyprawia go o amnezję, która z czasem okazuje się być niebywałym zbawieniem. Zanim tożsamość Bourne'a zostanie ponownie przez niego odkryta, nieprzewidywalny, szarpany skrajnymi emocjami tajny agent amerykańskiej armii musi przeciwstawić się rządowemu mechanizmowi. Uznany za zbiega otrzymuje status wroga numer jeden, stając się tym samym celem zarówno policji, jak i jemu podobnych...
Nie odkryję przysłowiowej „Ameryki”, jeśli stwierdzę, że gry bazujące na filmowych obrazach często są zwyczajnie słabe. Walcząc z tymi samymi problemami, co filmowcy w czasie realizacji tytułów opartych o cyfrowe projekty, programiści na dzień dzisiejszy w większości nie są w stanie osiągnąć zadowalającego poziomu. Są oczywiście odstępstwa od reguły, chociażby The Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay, tak w tym temacie przyzwyczajeni zostaliśmy już do produkcji przeciętnych. Niedopracowanych, mało grywalnych, pełnych błędów i o ironio - obdartych z elementów, za które polubiliśmy ekranowe dzieła. Z powyższych powodów z obawą zatem obserwowałem kolejne etapy prac nad grą mającą nam opowiedzieć losy jednego z najoryginalniejszych bohaterów tego wieku.
Tożsamość Robert Ludlum's The Bourne Conspiracy to produkcja oparta o to, co widzieliśmy w pierwszej części filmowej trylogii. Poznamy zatem jeszcze raz drogę od rybackiego kutra, którego załoga uratowała nam życie, poprzez wydarzenia obrazujące ucieczkę z amerykańskiej ambasady i na pojedynku we francuskim Treadstone Save House zakończymy. Równocześnie producent gry zdobył się na niebywałą odwagę wplatając pomiędzy znany nam z filmu dynamiczny wątek tzw. flashbacki poruszające przeszłość Jasona Bourne’a. Jest to tym samym niepowtarzalna gratka dla wszystkich fanów przygód super szpiega, aby poszerzyć swoją wiedzę o jego dotąd nie poznane, równie ekscytujące przygody. Zwłaszcza misja zabicia pewnego terrorysty, którego ścigamy po okolicach metra, z pewnością stanowiłaby łakomy kąsek dla każdego reżysera...
[break/]Jaka jest ta gra czerpiąca inspiracje z filmu Douga Limana? Bez większych ceregieli – każdy kogo ujęła kinowa produkcja poczuje się tutaj jak w domu. Te same lokacje, ten sam klimat, identyczne podejście do tematu. Jest zatem dynamicznie, efektownie, a wszystko skąpane zostało w nastroju jaki towarzyszył roli Matta Damona. Co cieszy najbardziej to fakt, że twórcy gry wręcz nie kryją się z zamiarem tworzenia filmu interaktywnego. Tym samym tytuł składa się z kilku elementów, które oprócz charakteryzowania się niezłą grywalnością decydują także o pewnej ciągłości akcji ukazanej w jak najbardziej zapierający dech w piersiach sposób. Tak, Jason Bourne po długich latach oczekiwań nań całkiem udanie wylądował w świecie cyfrowych kopniaków, skoków oraz pościgów.
Siła precyzjiGra dosłownie pędzi zalewając nas coraz szybszymi obrazami, licząc na to, że nawet przez chwilę nie stracimy koncentracji. Głównym źródłem nadludzkiego tempa są poznane już w wielu tytułach tzw. Quick Time Events, które wymagają od nas szybkiego duszenia określonych przycisków. Dzięki temu liczyć możecie na sekwencje, kiedy Jason najpierw zdejmuje kilku snajperów, potem zeskakuje z dachu, wpada przez balkon, robi ślizg po stole i rozbraja najbliższego napastnika. Mocne prawda? To jednak nic w porównaniu z wszelkimi pościgami, w jakich bierzemy udział. Dzięki filmowemu zacięciu panów z High Moon Studios dosłownie wszystkie momenty omawianego QTE przypominają kadry wyjęte z kinowego hitu.
Czujecie się już jak broń za kilkadziesiąt „baniek”? To co powiecie, kiedy zdradzę, iż Robert Ludlum's The Bourne Conspiracy to również walki, za które pokochaliśmy filmowy obraz. Ciasne dźwignie, techniczne kopnięcia, wykorzystanie elementów otoczenia – to wszystko tu jest. Przyznam się, że początkowo wręcz oniemiałem, kiedy przyszło mi zetrzeć się z pierwszym oponentem. Efektownie pozbawiłem go broni, pchnąłem na pobliską szafkę, by potem złamać mu nogę i rękę. A dalej jest tylko lepiej - podtapianie w zlewie, obrona gaśnicą, rozbijanie muzealnych eksponatów przy pomocy głowy natrętna. Wachlarz ciosów, zagrywek i ruchów jest tu niesamowicie spory. Wszystko zależy od tego jak stoimy, gdzie się znajdujemy, jakie mamy elementy w pobliżu, kim jest nasz przeciwnik i co akurat trzyma w garści.
Sam system walki jest oparty na niezwykle prostym mechanizmie. Do dyspozycji oddano nam trzy klawisze odpowiedzialne kolejno za blok, szybszy, ale słabszy cios oraz wolniejszy, acz silniejszy atak. Brzmi to co prawda banalnie, lecz zapewniam, że tak nie jest. Wystarczy chwila spędzona z Robert Ludlum's The Bourne Conspiracy, aby zrozumieć, iż dzięki umiejętnemu tworzeniu serii ze słabszy oraz silniejszych uderzeń konstruujemy całkiem odmienne pojedynki. Poza tym w rogu ekranu znajduje się wskaźnik adrenaliny, który wraz z kolejnymi, efektownymi zagrywkami z naszej strony rośnie. Gdy osiągnie określony poziom możemy skorzystać z niezwykle dynamicznej zagrywki, tzw. wykończeniówki i pozbawić wroga ostatnich chęci do walki. Czas zwalnia, Bourne wyprowadza skomplikowaną dźwignię – czyste szaleństwo.
[break/]A kiedy brakuje już tchu dochodzi do walki z bossem. Ta, różni się od „zwykłych” starć głównie tym, że oprócz większej wytrzymałości tacy delikwenci dysponują równie niebezpiecznymi zagrywkami co i sam tytułowy bohater. Ponadto dostosowują się do naszego stylu walki, szukają luk w obronie, chętnie sięgają po pomoc w postaci czajnika, czy biurowego krzesła. Walki z poważniejszymi przeciwnikami obfitują naturalnie w spektakularne sekwencje, dodatkowo wsparte akcjami wykorzystującymi wspominany system Quick Time Events. Bitka w paryskim apartamencie Jasona? Przygotujcie się na porażający efekt...
Trzeci i ostatni składnik tytułu to wreszcie elementy strzelaniny. Podobnie jak w wyśmienitym Gears of War Bourne może tutaj przykleić się do każdej zasłony, aby stamtąd bezpieczniej razić przeciwnika. Problem jednak polega na tym, że niesłychanie trudno prowadzić celny ogień. System namierzania szwankuje, detekcja trafień ignoruje większość postrzałów – na tym polu istny dramat. Czasami dochodzi nawet do tak absurdalnych sytuacji, że dopiero cały magazynek władowany w głowę oponenta gwarantuje jego zgon. Gdyby tego było mało poruszanie się z bronią aktywną również nie przysparza pozytywnych stwierdzeń pod adresem tytułu - w odróżnieniu od tego, co prezentował na ekranie Matt Damon, cyfrowy Bourne porusza się wolno, nieprecyzyjnie i zupełnie inaczej, niż kiedy odłożymy karabin. Wielka szkoda.
Unreal BourneRobert Ludlum's The Bourne Conspiracy to tytuł ładny, ale nie rewelacyjny. Początkowo otoczenie w ogóle nie zachwyca, dostarczając niezłych odczuć jedynie od strony animacji postaci - z czasem dopiero gra zdradza lepiej przygotowane lokacje, oferując nam wrażenia nawet na poziomie ostatniego Hitmana. Na plus policzyć można też sporą interakcję z otoczeniem, niezłą ilość efektów graficznych i duże przywiązanie do detali. Ciekawiej ma się sprawa z oprawą dźwiękową, która mi osobiście przypadła bardzo do gustu. Dzięki porozumieniu z wytwórnią Universal gra wykorzystuje efekty dźwiękowe wprost z filmu, ale także i świetną muzykę autorstwa Johna Powella. Dzięki temu zabiegowi każdy fan ekranowego pierwowzoru poczuje się jakby naprawdę uczestniczył w dynamicznej produkcji. Dźwiękowo po prostu rewelacja.
Na pewno chcę więcejNa koniec małe rozczarowanie - otóz Matt Damon nie użyczył twarzy, ani głosu głównemu bohaterowi. Nici zatem z wszelkich podobieństw, co nie oznacza, że cyfrowy Jason Bourne jest z tej racji gorszy. Po prostu otrzymujemy nową wizję super bohatera, która równocześnie bardzo zgrabnie trzyma się tego, co ujęło nas na ekranie. Robert Ludlum's The Bourne Conspiracy to generalnie tytuł bardzo udany, wyposażony praktycznie we wszystko co zapewniło sukces filmowemu dziełu. Ciekawie poprowadzona fabuła, świetny system walki, lecz niestety raczej słaby mechanizm strzelania i niezbyt rewolucyjna grafika, na czym cierpi całość. Na pewno mogło być lepiej, ale także nie wyszedł z tego mega przeciętniak – stąd Hign Moon Studios spisało się bardzo dobrze, proponując nam dynamiczną, klimatyczną i bardzo grywalną produkcję na filmowych motywach. Jako ogromny fan historii Jasona Bourne’a z czystym sumieniem polecam tytuł ten każdemu, samemu czekając równocześnie na pewną kontynuację. W końcu w kinie ujrzeliśmy trzy części, a w księgarni leży aż 5 powieści...