Saints Row 2

W okolicach premiery GTA IV w sieci ukazała się reklama SR2 wyśmiewająca fundamenty nowej odsłony gry Rockstar. Oglądanie telewizji? Wirtualne wychodzenie z kumplem na kabaret? Twórcy z Volition oświadczali, że w ich dziele nabywca dopatrzy się czystej zabawy, a nie udawanej symulacji życia. Dość szybko zrozumiałem, iż pod słowem "grywalność" rozumieli między innymi jeżdżenie po mieście i oblewanie budynków szambem. Hmm, może to ja wczułem się w klimat...

Redakcja

27.11.2008 | aktual.: 01.08.2013 01:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sami sobie winni?Kontynuacja Saints Row pomimo lekkiego uniku (nieco przesunięta data premiery) wbiła niemal na czołowe zderzenie z czwartą częścią Grand Theft Auto. Ze starcia wyszła trochę pokiereszowana, ale nie tak bardzo jak można było tego oczekiwać. W zasadzie bowiem te dwie gry się uzupełniają - SR2 to pójście ścieżką luźnych oraz humorzastych klimatów znanych z poprzedniej generacji GTA i każdy element produkcji został potraktowany z mniejszym lub większym przymrużeniem oka. Nie ma tutaj tak zaawansowanego silnika fizycznego Euphoria, brak bohatera z traumatyczną przeszłością serbskiego żołnierza, nie znajdziecie też tylu wyrazistych postaci zlecających misje, co u konkurencji. A co jest?

Obraz

Saints Row 2 zaczyna się od stworzenia swojego wirtualnego alter ego i ujrzycie tutaj jeden z najbardziej rozbudowanych edytorów tego typu w grach. Żadne tam puste słowa - można przenieść na ekran telewizora każdy, choćby najbardziej chory pomysł na postać. Da się zmieniać kształt twarzy, uszu, nosa, dodawać masę gadżetów, określać rodzaje okrzyków, głębokość głosu, sposób chodzenia i oczywiście nie ma problemu, aby wykreowanego głównego bohatera przebrać jak się nam żywnie podoba. Edytowanie wyglądu usprawiedliwiono dość sensownie - grę zaczynamy po wybuchu (kto grał w „jedynkę” ten wie) i zmiany w aparycji odpowiadają cięciom skalpela przy operacji plastycznej.

[break/]Początkowe etapy to rozbudowany samouczek, który radzę od razu wyłączyć, bowiem autorzy postanowili uświadamiać graczy ze wszystkich możliwości - nawet tak banalnych, jak bieganie albo wsiadanie do samochodów. Każda porada to zatrzymanie akcji na chwilę, więc siłą rzeczy motyw potrafi spowolnić tempo pierwszych misji. Jeśli kiedykolwiek graliście w jakąkolwiek produkcję w otwartym świecie, to w gruncie rzeczy wiecie, czego oczekiwać po Saints Row 2. Historia o zdobywaniu szacunku i wspinaniu się na szczyt jest opowiadana w przerywnikach między misjami, na których opiera się cały trzon rozgrywki. Pomysły na zadania nie są oryginalne, wpisują się w umowny standard gatunku - część z nich to wyścigi, reszta polega na wystrzelaniu grup przeciwników.

Obraz

Występują także różnorakie misje poboczne (tzw. Activities), co w sumie kojarzone już może być w mniejszym stopniu i z pierwowzorem - właśnie do nich należy przykład z szambem na początku tekstu. Miasto Stilwater jest spore i przemyślane, jednak brakuje mu klimatu. Cóż, zdecydowanie nie jest to kaliber fantastycznego Liberty City, z drugiej strony jednak nie zapominajmy, że Rockstar wzorowało się na prawdziwych, istniejących miejscówkach. Stąd mieli łatwiej. Niemniej w Saints Row 2 można się zagubić, naturalnie dużo tu różnych skrótów i ukrytych miejsc. Pod względem złożoności jest całkiem nieźle, zawodzi tylko ta nijakość metropolii.

Obraz

Rozbijanie się po szosachPodobny zarzut można wysunąć w stosunku do samochodów, które jeżdżą po tutejszych drogach. Auta nie wyróżniają się niczym nadzwyczajnym, a przez to zupełnie nie zwracałem uwagi, czym jeżdżę. W GTA nierzadko polowałem na konkretną brykę, żeby udać się na dane spotkanie, w SR2 było mi zaś zwyczajnie wszystko jedno - najwyraźniej mieszkańcom Stilwater niewiele potrzeba do szczęścia. Model jazdy ma się nijak do znanego z GTA IV pseudorealizmu - na ręcznym można zawinąć niemal w miejscu, wchodzenie w zakrętu to bułka z masłem, a przechodnie przy potrąceniu fantazyjnie wzbijają się w powietrze, niczym w stareńkim Carmageddon. W przeciwieństwie jednak do tamtej gry, w SR2 wszystko zostało wzięte w duży nawias i nawet wybicie hord wrogów plus zrobienie rzeźni na ulicach nie wzbudza niesmaku.

[break/]Przyznać należy mimo wszystko, że to produkcja na tyle przerysowana, iż od czasu do czasu zaczyna to trochę razić. Zero zastrzeżeń za to do sekcji strzelankowych, które rozwiązano bardzo dobrze i przechodziłem je nawet z większą przyjemnością niż ostatnie przygody Nico Bellica. Wybór broni jest spory, zawsze można dokupić spluwy, jakich w danym momencie brakuje. W chwilach nudy nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby przyozdobić lekko swoją siedzibę albo bohatera. Statystyki postaci wzrastają w trakcie zabawy, ale według mnie to opcja niepotrzebnie zwiększająca skomplikowanie gry, która powinna pozostać zwyczajnie prostą i przyjemną. Bo na taką lansują ją autorzy, przedstawiając jako opozycję do realistycznego GTA IV i tworząc złudzenie, że Saints Row 2 ma więcej wspólnego z San Andreas.

Obraz

Cóż, gra niestety istotnie jakby zatrzymała się w połowie drogi między kolejnymi odsłonami dzieła Rockstar. Naleciałości z poprzedniej generacji podobnych tytułów widać niestety w oprawie, która strasznie nie odrzuca, bo w sumie zła mimo wszystko nie jest, lecz przestrzenie bywają puste, a tekstury miejscami straszą minimalizmem. Widać postęp w animacji bohatera, nie mogę też niczego zarzucić wybuchom, generalnie jednak tytuł pod kątem oprawy graficznej jest dość nierówny. Bardzo dobrze wypada ścieżka dźwiękowa - kilka stacji radiowych oferuje każdy typ muzyki. Fakt, że nie są to nazwiska czy zespoły pierwszoligowe, ale kawałki dobrano świetnie i doskonale pasują do zręcznościowego charakteru gry. Szczególnie fani czarnych bitów powinni znaleźć tutaj niejedno dla siebie.

Obraz

Pokooperuj sobie, jeśli potrafiszMój szacunek deweloperzy z Volition zaskarbili sobie wrzuceniem w tryby Saints Row 2 opcji współpracy dwóch osób w jednym pokoju. Wreszcie można na kanapie, z kumplem obok poszaleć po Stilwater, wyczyniając przy tym rożne, zazwyczaj chore akcje - a przede wszystkim dobrze się bawić. Szkoda, że multiplayer sieciowy daje o sobie błyskawicznie zapomnieć, bo nie oferuje niczego ciekawego. Ale mimo to pod tym akurat względem stawiam SR2 na równi z ostatnim GTA i chyba nie muszę mówić, jak wielka to pochwała. Inna sprawa czy produkcja jest warta wysupłania pieniędzy w tak gorącym okresie. Tutaj usłyszycie odpowiedź jednoznacznie przeczącą, aczkolwiek przestrzegam przed zupełnym skreśleniem tej pozycji z listy zakupów. To solidny, dopakowany produkt z kilkoma niespodziankami (nic nie mówię, sami odkryjcie zombiaki), porządną historią i systemem gry. Najbardziej bolą drobne uchybienia w rodzaju braków przy Sztucznej Inteligencji oraz drobnych problemów z detekcją kolizji. Mimo wszystko gangsterka w Stilwater stanowi niezłe antidotum na momentami przesadny realizm GTA. Dobry sequel. Tak trzymać.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)