Satya Nadella o Microsofcie: to była firma pełna sfrustrowanych i zmęczonych ludzi
Niedawno w księgarniach pojawiła się pierwsza książka SatyiNadelli, człowieka, który od lutego 2014 roku dzierży sternajwiększej firmy informatycznej świata. Wydana pod tytułem „HitRefresh: The Quest to Rediscover Microsoft's Soul and Imagine aBetter Future for Everyone”, jest czymś więcej niż tylkoautobiografią – szef Microsoftu mówi w niej przede wszystkim oprzemianie – przemianie jego firmy, która tak długo uzależnionabyła od Windowsa.
09.10.2017 | aktual.: 10.10.2017 13:16
Niektórzy pewnie jeszczepamiętają Steve’a Ballmera, człowieka wielkiego, głośnego ilubiącego widowiska, potrafiącego zagrzewać firmę do wściekłejrywalizacji na każdym froncie. Media to uwielbiały, więc Nadellamusiał okazać się dla nich zawodem. Człowiek cichy i wyważony,dobry syn hinduskich braminów, mówi językiem empatii iświadomości, słów rzadko spotykanych w hiperkapitalistycznejDolinie Krzemowej.
Przykładem tego niezrozumiałegodla Amerykanów podejścia jest choćby zaryzykowanie kariery wMicrosofcie dla swojej rodziny. Nadella opowiada w swojej książcejak po kilku latach pracy w USA zrezygnował z zielonej karty,dającej mu prawo stałego pobytu, by wystąpić o czasową wizępracowniczą H-1B. W ramach pokrętnego prawa imigracyjnego StanówZjednoczonych był to jedyny sposób na ściągnięcie żony Anu doUSA. Dla Nadelli decyzja w tej sprawie była oczywista, dla kolegówz Microsoftu – no cóż, stał się rozpoznawalny w firmowymkampusie, nikt inny nie zaryzykował w ten sposób bezpieczeństwazielonej karty.
Już wcześniej jednak Nadellazbierał opinie człowieka łączącego osobiste ciepło z wizją.Tak choćby mówili o nim wykładowcy z Uniwersytetu Wisconsin,znajdujący go śpiącego w śpiworze w laboratorium, po weekendziespędzonym nad pracą dyplomową. I ten ciepły człowiek przyszedłw 2014 roku na spotkanie rady dyrektorów Microsoftu, przynosząc zesobą dla każdego obecnego po książce Książce o komunikacji bezprzemocy. Było to dla nas pewne zaskoczenie, Steve Ballmer nie byłkimś, kto przynosiłby książki. Poczuliśmy, że cośsię zmienia – przyznał BradSmith, prezes i dyrektor ds. prawnych Microsoftu.
I zaczęło się zmieniać. Najważniejszą zmianą byłopodejście do budowania zespołów w firmie. Sam Nadella pisze, żepostawił na zatrudnianie ludzi, którzy się uczą, a nie ludzi,którzy wiedzą, by wprowadzić do firmy ducha innowacyjności. Byłto przecież czas, gdy Google i Apple brylowały na rynku smartfonów,sprzedaż pecetów spadała z roku na rok, a Microsoft uzależniłsię od swojego własnego sukcesu z Windowsem.
W „Hit Refresh” Nadella nie potępia swoich poprzedników, aniGatesa, ani Ballmera. Nie ukrywa jednak swoich sporów, szczególniez Ballmerem i jego fatalnym dla firmy przejęciem działu smartfonówNokii. Pisze też otwarcie, w jak złym stanie przejął firmę,podzieloną na frakcje, chorą, pełną sfrustrowanych i zmęczonychludzi, którzy czuli się przegrani mimo swoich wielkich planów ipomysłów. Wierzyli że w Microsofcie zrobią coś wielkiego, atymczasem marnowali życie na spotkaniach i użeraniu się zkierownictwem.
Na krytyce struktury organizacyjnej Nadella wstrzemięźliwie więckończy, unika kontrowersyjnych tematów politycznych i obyczajowych,pozwalając sobie jedynie wspomnieć o tym, jak zignorowałignorancję pewnego człowieka u władzy, narzekającego że wamerykańskich firmach zbyt wielu szefów pochodzi z Azji. „HitRefresh” ma być przede wszystkim książką o nas, ludziach iunikalnej wartości zwanej empatią, która ma stać się jeszczeważniejsza w świecie, w której technologiczna burza obali statusquo w bezprecedensowy sposób.
Pierwszą książkę Satyi Nadelli można już znaleźćna Amazonie. Jest dostępna póki co tylko po angielsku, alenapisano ją prostym, przyjemnym językiem. Zachęcamy dozainteresowania się opowieścią człowieka, który odrzuciłhałaśliwą arogancję i osiągnął ogromny sukces. WartośćMicrosoftu na giełdzie podwoiła się przecież od przejęcia przezniego sterów, a dziś Microsoft coraz częściej postrzegany jestjako firma wyznaczająca przyszłość w chmurze, rozwijającarozszerzoną rzeczywistość i naturalne interfejsy użytkownika, acoraz mniej odcinającą kupony od staroci z lat dziewięćdziesiątych.